fbpx

Kobieta z Białegostoku uratowała jerzyki. Nie pozwoliła, by robotnicy zasłonili ich gniazda w bloku

Paulina Karczewska z Białegostoku zauważyła, jak podczas prac nad elewacją bloku robotnicy zakryli siatką gniazda jerzyków. Postanowiła działać, alarmując wszystkie możliwe służby. Historia skończyła się szczęśliwie, gdyż siatka został zdjęta, a prace czasu zakończenia okresu lęgowego będą się toczyć wyłącznie na niższych częściach budynku. 

„Jak byłam mała, to w oknie w moim pokoju było gniazdo jaskółek. I że co roku na nie czekałam. A potem wyglądałam piskląt. I że mama powtarzała, że nie wolno niszczyć takich gniazd. A nawet ich dotykać, bo rodzice mogliby nie wrócić do swoich pisklaków. A ja słuchałam. I byłam bardzo przejęta tą ptasią rodziną co roku. I podobnie przedwczoraj” – napisała na swoim profilu na FB Paulina Karczewska

Pani paulina mieszka naprzeciwko bloku przy ul. Malmeda 13 B, w którym właśnie rozpoczęły się prace nad termoizolacją. Kiedy zobaczyła z balkonu, że rusztowania zakrywają ptasie gniazda ulokowane pod dachem budynku, z początku pomyślała że to jaskółki. W Internecie sprawdziła, że ptaki te mają obecnie okres lęgowy. Postanowiła zareagować i spytała panów pracujących na rusztowaniach, czy wiedzą że zakryli gniazda.

„Usłyszałam, że to nie ich sprawa” – stwierdziła na FB.

Kobieta postanowiła więc zadzwonić do Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków w Białymstoku, gdzie dowiedziała się, że gniazda należą nie do jaskółek, ale jerzyków. Czyli gatunku objętego ochroną, który jest też bardzo pożyteczny. Jerzyki zjadają na dobę od 4 tys. do 20 tys. komarów, much czy meszek.

W PTOP-ie powiedziano jej, że wyślą kogoś na miejsce. W międzyczasie pani Paulina poinformowała też o sprawie administrację bloku, czyli firmę LM Nieruchomości.

„I myślałam, że w sumie sprawa jest zamknięta. Już oni będą działać.
Poinformowałam, kogo trzeba” – czytamy dalej we wpisie.

Kiedy jednak wieczorem wróciła do mieszkania siatka nadal nie była zdjęta.

„Ogromne stado latało, ptaki kręciły kołowroty nad parkingiem. Było ich bardzo dużo. A dla mnie był to przejmujący widok. Ok godz. 22 znikły, ale zanim odleciały – niektóre sztuki próbowały zaczepić się elewacji pobliskich budynków, od których się niestety odbijały i spadały. Rozpłakałam się i dość długo płakałam. Nie mogłam w nocy zasnąć” – opowiada na FB pani Paulina.

Następnego dnia od rana znów zaczęła działać. Poinformowała m.in. do Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Białymstoku.

„Po otrzymaniu ode mnie maila mnie ok. godz. 11 (wiem że maila otrzymali również od PTOP-u) już o godzinie 14 tego samego dnia wysłała mi odpowiedź z pismem, które zostało wysłane do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego Powiatu Grodzkiego w Białymstoku z wnioskiem o natychmiastowe wstrzymanie prac termomodernizacyjnych i podjęcie kroków” – chwali szybkość działania RDOŚ-iu na FB.

Dzwoniła też m.in. do straży miejskiej i na policję. Dziękuje też jej znajomym z FB, którzy po przeczytaniu jej postu również zaczęli obdzwaniać różne instytucje.

„O godz. 14.30 tego samego dnia zostały zdjęte siatki z najwyższego piętra, a ekspertyza ornitologiczna miała się odbyć o godz. 20. Odbyła się!” – zachwyca się w drugim już wpisie na FB Paulina Karczewska.

„Na miejsce przybył – wynajęty przez administrację bloku – ornitolog Maciej Zahorski. – Naliczyłem kilkadziesiąt gniazd jerzyków. Nie było w nich piskląt. Znalazłem za to kilkadziesiąt jaj, z których wyklują się pisklęta. Tym razem udało się uratować ptaki. Nieraz jednak podczas termomodernizacji gniazda są wręcz zamurowywane, a wykluwające się pisklęta giną w męczarniach. Podobnie zresztą jak ich rodzice. Jerzyk jest na tyle specyficznym ptakiem, że gdy jego młode znajdą się za jakąś ścianą będzie uderzał głową w mur do tego czasu aż padnie nieżywy” – mówi.

„Według niego trudno powiedzieć dlaczego administracja postawiła rusztowania przed tym jak sprawą gniazd zajął się ornitolog. Na szczęście żaden ptak nie zginął. Warto dodać, że żadna wspólnota w okolicy nie przeprowadzała podczas prowadzenia termomodernizacji ekspertyz ornitologicznych. W każdym z tych budynku odbywał się ptasi dramat” – komentuje Maciej Zahorski.

Lucyna Maciorowska z LM Administracji tłumaczy to pośpiechem.

„Wspólnota mieszkaniowa dostała dofinansowanie unijne na termomodernizację i musiała szybko zaczynać prace” – mówi.

„Teraz prace będą prowadzona na niższych fragmentach elewacji. Na górnych robotnicy pojawia się po połowie sierpnia, kiedy skończy się okres lęgowy. Administracja wybuduje też budki lęgowe, tak by ptaki mogły w przyszłości swobodnie składać jaja. Budki chce też postawić na balkonie pani Paulina. – Trzeba to zrobić szybko – w ciągu max. tygodnia. Jedna budka to koszt ok. 60zł. Na oko na moim balkonie wejdzie ich ok. 10. Ale są też okna z drugiej strony bloku, więc jak starczy pieniędzy” – i tam budki powieszę – napisała na FB.

W ramach zbiórki pieniędzy wystawiła na sprzedaż obraz swojego autorstwa. Wylicytowała 450 zł. Pięć osób zgłosiło się do niej z informacją, że każda z nich kupi po jednej budce.

„Cieszę się, że mogliśmy tak szybko zareagować. Nieraz w nawale obowiązków tego typu interwencje trwają dłużej niż jak w tym przypadku ponad trzy godziny. Nie możemy co prawda nakazać zdjęcia rusztowań, ale możemy wystąpić do inspekcji nadzoru budowlanego, co niniejszym uczyniliśmy. W ciągu roku zdarza się kilka tego typu interwencji. W toku uzyskiwania pozwoleń na remonty przypominamy spółdzielniom czy administratorom o okresie lęgowym ptaków, ale nieraz spółdzielnie czy administratorzy o tym zapominają” – mówi Beata Bezubik, Regionalna Dyrektor Ochrony Środowiska w Białymstoku.

Dodaj komentarz