fbpx

Kochasz? Więc dotykaj. Dobrą relację poznasz po codziennej bliskości

Zdaniem wielu seksuologów, prawdziwą intymność w związku – a więc czułość i bliskość zastępujemy aktem fizycznym. A to, czy dobrze nam się układa w relacji sprowadzamy do ilości odbytych kontaktów seksualnych. Jednak to nie częstotliwość współżycia świadczy o jakości związku, ale bliskość i czułość okazywane na co dzień.

 

Bezdotykowa samotność

Każdego dnia oprócz wody i pożywienia potrzebujemy także dotyku. Zdaniem psychologów, czterech uścisków żeby przetrwać, co najmniej ośmiu żeby zdrowo funkcjonować. Jednak zamiast korzystać z tej darmowej terapii i czule przytulać się do własnego  partnera, fizyczną czułość okazujemy sobie jedynie podczas aktu seksualnego. Dlaczego tak się dzieje?

„Jesteśmy dziś bardzo samotni. My, czyli ludzie żyjący w kulturze dualizmu, w której umysł i ciało przedstawia się jako dwa odrębne byty, a role płciowe są ściśle określone” – mówi seksuolożka, dr Alicja Długołęcka w wywiadzie dla „Urody Życia”.

W wyniku nietolerancji dotyku rekompensujemy sobie ten brak na różne sposoby. Część kobiet spełnia się poprzez macierzyństwo, zanurzając się w fizycznych relacjach z dziećmi.

Mężczyźni natomiast, dla których czułość i dotyk są obce, bo odcina się ich od tego już w dzieciństwie, szukają dotyku w seksie i w walkach wręcz. Nic dziwnego, że na terapiach lądują zarówno wieloletnie pary jak i single, którzy nie potrafią lub nie chcą zbudować dobrej relacji. Nie dość, że nie jesteśmy nauczeni wzajemnego dotyku, to boimy się także o nim rozmawiać.

Brak dotyku i brak rozmów

Dotyk przede wszystkim kojarzymy z seksem. Boimy się go, bo w domyśle, jeśli ktoś nas dotyka, to pożąda. Ale nie musi tak być. To tylko jedna z możliwości, a tych jest znacznie więcej. Dotyk może przecież mówić: „lubię cię”, „jesteś dla mnie ważny/ważna”, „dziękuję”.

Dotyku boimy się również w seksie. A jeśli go pragniemy, to nie mówimy o tym partnerowi z obaw o odrzucenie. Efekt? Brak rozmów i czułości na ogół prowadzi do kryzysu w partnerstwie. Żyjemy razem, ale osobno.

Jeśli nie będziemy zgłaszać swoich potrzeb partnerom, to one raczej nie zostaną zaspokojone. W pornografii, z której mężczyźni czerpią zwykle wiedzę o seksie, nie ma przecież czułej gry wstępnej. A jeśli chodzi o dotyk, to większości jego form nadaje się kontekst seksualny, czyli w domyśle – niewłaściwy, nieodpowiedni, niebezpieczny” – tłumaczy seksuolożka.

Jednak nie wszędzie tak jest. W niektórych kulturach dotyk jest powszechną formą komunikacji – nie tylko w sferze rodzinnej czy partnerskiej. W krajach południowych, jest miejsce na ekspresję ciała poprzez wspólny taniec, ruch, śpiew czy okazywanie sobie tą drogą sympatii, serdeczności, wdzięczności. Ludzie są ze sobą bliżej, a ich więzi społeczne są głębsze i życzliwsze.

Dualistyczne podejście

Wszystko to bierze się z różnic wynikających z wychowania oraz oddzielenia ciała od umysłu. Świat zachodni, a więc kraje wysoko uprzemysłowione, traktują intelekt nadrzędnie w stosunku do ciała. Wstydzimy się ciała, fizjologii, naszych biologicznych uwarunkować. A przecież bez ciała, nasz intelekt nie miałby racji bytu.

„Nasze ciało nie jest przecież tylko miejscem do zamieszkania ani narzędziem do wykorzystania, jest integralną częścią nas samych. Nie istniejemy bez niego. Właściwie można powiedzieć, że poprzez ciało możemy zaistnieć w realnym świecie” – wyjaśnia dr Alicja Długołęcka i dodaje, że dopóki nie będziemy świadomie doświadczać własnego ciała, niemożliwe będzie także wyznaczanie zdrowych granic.

Co to oznacza w praktyce? Że zamiast wyćwiczyć w sobie tzw. wewnątrzsterowność, będziemy podążać za komunikatami zasłyszanymi od innych: ze świata mediów, autorytetów, przewodników duchowych, rodziców, nauczycieli. Będziemy obawiać się każdej formy dotyku, mimo że będziemy go spragnieni.

Różne podejścia

Dzieci urodzone w krajach skandynawskich są oswojone z cielesnością. Całymi rodzinami chodzą do sauny, biorą wspólne kąpiele, korzystają z koedukacyjnych toalet. Zdaniem dr Alicji Długołęckiej ma to kluczowe znaczenie dla dojrzewania seksualnego.

„Jeżeli sześcioletnie dziecko jest przyzwyczajone do tego, że myje swojej babci plecy, to potem wchodzi w dorosłe życie z kompletnie innym nastawieniem do świata. Z większą empatią, wyczuciem i otwartością. Świadomością własnych i cudzych potrzeb. Tym samym łatwiej mu w dorosłym życiu samodzielnie wyznaczyć granice tego, czy i w jaki sposób chce być dotykany”.

 

Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło: urodazycia.pl

 

 

 

Dodaj komentarz