fbpx

6-godzinny dzień pracy: szaleństwo czy przyszłość?

Czy niebawem będziemy pracować sześć godzin dziennie zamiast ośmiu? Choć jest to mało prawdopodobne, nie jest to niemożliwe. Szwedzi właśnie sprawdzają, czy wprowadzenie takiego modelu pracy ma jakikolwiek sens.

Dyskusje na temat czasu pracy i jego elastyczności wybuchają co kilka miesięcy. Najnowszą wzbudzili Szwedzi. A dokładniej rządząca w Goeteborgu koalicja socjaldemokratów i zielonych. To tam powstał pomysł, by przez rok grupa urzędników z jednego z departamentów pracowała w trybie 6-godzinnego dnia pracy, zachowując dotychczasowe wynagrodzenie i obowiązki. Równocześnie drugi zespół zespół będzie pracował w tradycyjnym 8-godzinnym modelu. Po upływie roku ma zostać porównana efektywność obu grup oraz wpływ trybu pracy na zdrowie pracujących.

Szukanie optymalnego czasu pracy nie jest niczym nowym. Podobne próby podejmuje się od wieków. Najpopularniejszy obecnie, 8-godzinny dzień pracy, utrwalił się dopiero po I wojnie światowej. Była to istotna zmiana względem XIX w., kiedy to tydzień pracy trwał nawet 80-90 godzin. W połowie XX w. na krótko wróciły trendy zmierzające do wydłużenia czasu pracy, ale od ponad pół wieku jest on konsekwentnie skracany.

Zwolennicy skracania chętnie powołują się na dane Eurostatu, z których wynika, że to, jak długo pracujemy, nie przekłada się na naszą produktywność. Okazuje się bowiem, że najwięcej pracujący w Europie Grecy i Austriacy (średnio ponad 43 godziny tygodniowo) wcale nie osiągają najlepszej wydajności, mierzonej wartością PKB wypracowaną w ciągu godziny. Najbardziej efektywni są Luksemburczycy, Holendrzy, Francuzi oraz Belgowie, a spośród nich tylko ci ostatni pracują powyżej średniej dla Unii Europejskiej (niecałe 42 godziny). Większą produktywność osiągają również przedstawiciele wszystkich krajów skandynawskich, a w większości z nich pracuje się krócej niż w przeciętnym kraju UE.

Krótsza praca nie oznacza większej wydajności

Jednak zależność pomiędzy czasem spędzanym w pracy a produktywnością nie jest jedynym czynnikiem, jaki w przypadku rozważań na temat długości dnia pracy należy brać pod uwagę. A co istotniejsze – nie wskazuje, pomimo wyraźnych prawidłowości, że pracując mniej, czynimy to zdecydowanie efektywniej.

  • Nie ma żadnego uzasadnienia dla skrócenia tego dnia z uwagi na wyższą wydajność, ponieważ ta jest w dużej mierze pochodną technicznego uzbrojenia pracy, zaawansowania technologicznego oraz poziomu kapitału ludzkiego – wyjaśnia Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych. I przypomina, że najczęściej przytaczanym przykładem w kontekście krótszego czasu pracy jest Francja.

Francuzi już 14 lat temu, za rządów Lionela Jospina, ustanowili 35-godzinny tydzień pracy. Przepis ten od lat jest jednak skutecznie obchodzony prze firmy, mimo że związkowcy wciąż go bronią. W rzeczywistości przestrzegany jest jedynie w sektorze publicznym. Przedsiębiorstwa prywatne często zawierają ze związkami umowy, na mocy których obowiązuje 39-godzinny tydzień pracy. Ze wspomnianych danych Eurostatu wynika natomiast jasno, że przepis jest martwy. Choć Francuzi pracują krócej niż przeciętny mieszkaniec UE, to i tak spędzają w pracy ponad 41 godzin tygodniowo.

W Polsce nie ma takiej potrzeby

Przeciwnicy redukcji czasu pracy w Szwecji zarzucają pomysłodawcom eksperymentu, że skracając czas pracy, doprowadzą gospodarkę kraju do ruiny – za sprawą bardzo wyraźnego wzrostu kosztów pracy. Łatwo można sobie wyobrazić, że podobny argument przeciwnicy wdrożenie tego typu rozwiązania podnosiliby również w Polsce.

  • Można założyć scenariusz, w którym wyższe koszty pracy nie przełożą się na zwiększenie produktywności w stopniu znacznym albo w ogóle nie będą miały przełożenia na efektywność pracowników. Byłby to czarny scenariusz zarówno ze względów gospodarczych, jak i biorąc pod uwagę atrakcyjność inwestycyjną naszego rynku – tłumaczy Jadwiga Naduk, ekspert ds. rynku pracy z Hays Poland.

Z kolei Piotr Lewandowski jest przekonany, że nie ma żadnego uzasadnienia dla zredukowania czasu pracy w Polsce. – Nie widzę powodu, dla którego powinniśmy rozważać skrócenie czasu pracy do sześciu godzin dziennie – mówi. – Obecnie warunki pracy są lepsze niż przed dziesięcioma, a tym bardziej dwudziestoma i więcej laty. Polacy mają też relatywnie dużo ustawowych dni urlopowych i świątecznych, więc możliwości pogodzenia pracy z odpoczynkiem są na standardowym europejskim poziomie – dodaje.

Elastyczność nas nie zabiła

Prezes IBS sugeruje, by zamiast rozważać skracanie czasu pracy, skoncentrować się na walce z nadużyciami, np. zmuszaniem pracowników przez pracodawców do pracy w nadgodzinach, i egzekwowaniu obowiązujących norm i ułatwianiu pracy na część etatu osobom, którym taka forma bardziej odpowiada.

Rynek pracy w Polsce ma za sobą zresztą dużą reformę, przed wprowadzeniem której również pojawiały się obawy związane z czasem i jakością pracy. Chodzi o uelastycznienie czasu pracy wprowadzone w sierpniu ubiegłego roku. Przed jego wdrożeniem wielu osobom towarzyszyły obawy, że zmiana ta doprowadzi do nadużywania przez pracodawców nowych przepisów i rozbicia tradycyjnego dnia roboczego. Tymczasem, jak przekonuje minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, nowy przepis wykorzystują przede wszystkim te przedsiębiorstwa, które faktycznie tego potrzebują.

Potwierdzają to również statystyki. Do tej pory elastyczny czas pracy wprowadziło dopiero nieco ponad 700 firm (głównie dużych, zatrudniających od 50 do 250 osób). Najczęściej nowe możliwości wykorzystują przedsiębiorstwa zajmujące się przetwórstwem przemysłowym, handlem i naprawami. Przewodzą im przedsiębiorstwa z Katowic, gdzie w 130 przypadkach wdrożono elastyczny czas pracy.

Trudno jednak porównywać elastyczny czas pracy z tak drastycznym skróceniem dnia pracy.

Źródło: kariera.pracuj.pl

Dodaj komentarz