fbpx

Para młodych ludzi zbudowała w górach własny raj na ziemi

Współcześni hippisi. Biedacy z wyboru. A może po prostu młodzi ludzie, pragnący nadać swojemu życiu sens? Coraz więcej osób, również w Polsce, szuka alternatywy dla stałej pracy, posiadania domu, a nawet posługiwania się pieniędzmi. Niektórzy ruszają nad brzeg Biebrzy, inni postanawiają spędzić resztę życia w podróży. A jeszcze inni, jak Marcin i Samuela, zakasują rękawy i budują w górach samowystarczalne siedlisko, które ma ich żywić do końca życia. – To wciąż jest nisza, ale wskazująca na coś bardzo istotnego.

Jeśli nie w Bieszczady, to może chociaż po sąsiedzku, na Pogórze Dynowskie. Zanim Marcin i Samuela osiedlili się na stałe, bardzo długo szukali swojej wymarzonej działki, najchętniej na jak największym pustkowiu. W końcu, nie mogąc pozwolić sobie na dłuższą zwłokę i odkładanie marzenia – środki finansowe topniały, trzeba by znowu iść do „normalnej” pracy – wybrali jedną z działek i osiedlili się. Tak powstała Kalpapāda.

\

W przypadku tej dwójki „rzuć wszystko i jedź” niewiele miało wspólnego z naiwnym romantyzmem. Jeszcze kilka lat wcześniej zaczęli zgłębiać literaturę dotyczącą funkcjonowania naturalnych ekosystemów. Wpadli na pomysł, że jeśli ich nowy dom będzie funkcjonować na wzór takiego ekosystemu, po kilku latach, kiedy siedlisko osiągnie dojrzałość, będzie w stanie ich wyżywić przy minimalnym nakładzie pracy z ich strony.

Kalpapāda – w tradycji indyjskiej mityczne drzewo, spełniające życzenia. Wzmianki o nim znaleźć można w Rygwedzie (1.75; 17.26) i innych sanskryckich tekstach.

– Cały otaczający nas świat składa się z elementów, które oddziałują na siebie pozytywnie, neutralnie lub negatywnie. Naszym celem jest takie rozmieszczenie elementów na terenie siedliska, aby oddziaływały na siebie pozytywnie lub neutralnie – tłumaczy Marcin na prowadzonym przez siebie blogu. Zaraz potem zaczyna brzmieć o wiele mniej jak hippis, a o wiele bardziej jak biolog. – Innymi słowy, chodzi o stworzenie symbiotycznych relacji pomiędzy jak największą ilością elementów. Dzięki temu niewielka ilość energii będzie potrzebna do ich funkcjonowania.
By zrealizować swój projekt, para musiała dokładnie przeanalizować miejsce, w którym zamierzała się osiedlić. Wziąć pod uwagę ukształtowanie terenu, skład gleby, roślinność, a nawet kąt padania promieni słonecznych na ziemię w dniach letniego i zimowego przesilenia. To wszystko miało im pomóc w jak najkorzystniejszym z punktu widzenia procesów zachodzących w przyrodzie zaprojektowaniu budynków i innych potrzebnych im do życia sprzętów.

Kalpapada – niektóre z rozwiązań wykorzystujących energię słoneczną:

– ogród, sad, żywopłot, las, ogród leśny itp. – dzięki energii słonecznej produkują pożywienie, lekarstwa, materiały budowlane, opał itd.
– suszarnia słoneczna (dehydrator) – wykorzystuje energię słoneczną do suszenia owoców, warzyw, ziół i grzybów
– okna wystawione na południe wpuszczają naturalne i darmowe oświetlenie
– słoneczne kolektory powietrzne czy ściana Trombe’a – dogrzewają budynek
– ogniwa fotowoltaiczne – zamieniają energię słoneczną na elektryczną
– szklarnia lub tunel – pozwalają wydłużyć okres wegetacyjny wielu roślin
– słoneczna kuchenka – skupia promienie słoneczne podgrzewając garnek Czytaj więcej

Dziś Kalpapāda jest już niemal gotowa i sprawnie funkcjonuje – ogród żywi mieszkańców siedliska, a także tych, którzy chętnie ich odwiedzają. Para ma dostęp do wody, energii elektrycznej, a nawet internetu, niemniej początki nie były łatwe – brodzenie w glinie, ciężkie prace ogrodowe, zmaganie się ze szkodnikami, które niszczyły sałatę i inne rośliny jadalne, problemy z panele, fotowoltanicznym, który nie produkował tyle prądu, ile by się chciało, upały i burze na przemian z dotkliwym chłodem i droga dojazdowa zamieniająca się w trzęsawisko.

 


Mimo trudów, niepogody i bardzo szczuplutkich funduszy już w 2015 roku Marcinowi i Samueli udało się rozpocząć budowę leśnej chatki, w której docelowo mogliby zamieszkać – z drewnianych pali i desek, kostek słomy, gliny, z klepiskiem w środku i paleniskiem. Wszystko jak najtańszym kosztem, łącznie za około 2 tys. złotych, własnymi rękami albo przy pomocy „dobrych dusz”, które co jakiś czas wpadały do tego maleńkiego raju na końcu świata, by im pomóc. Obok chatki powstał nawet tymczasowy prysznic z wodą ogrzewaną promieniami słonecznymi. – Nie, żeby mycie w balii było jakieś gorsze – mówi Marcin. – My, jeśli czegoś pragniemy, to po prostu znajdujemy sposób, jak to coś zmaterializować – wyjaśnia.

Więcej na: natemat.pl

Źródło: kalpapada.wixsite.com/kalpapadafacebook.com/kalpapada/

Dodaj komentarz