fbpx

Niewidomy, który nie widzi przeszkód. Trzykrotny mistrz świata w pływaniu

Życie go nie rozpieszczało. W wieku czterech lat zachorował na raka siatkówki. Rodzice zdecydowali się na usunięcie gałek ocznych. Gdyby podjęli inną decyzję, dzisiaj mogliby nie mieć syna.

  • Mam talent do ciężkiej pracy – mówi Marcin Ryszka, niewidomy, trzykrotny mistrz świata w pływaniu i uczestnik igrzysk paraolimpijskich.

Przez pierwsze trzy lata życia widział. Teraz przed oczami ma tylko ciemność. Jak przez mgłę pamięta urywki z dzieciństwa. Kojarzy, jaki wyraz przybiera twarz jego mamy, kiedy się uśmiecha i jakiej barwy jest trawa.

  • Na początku bałem się wody – wyznaje. Później przełamałem strach, pływałem przed szkołą, po szkole. Tak codziennie. Chciałem udowodnić, że ja też coś potrafię.

Na fali jest od czasu Igrzysk Paraolimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Trenuje 11 razy dziennie. Zdobywa mistrzostwo świata osób niewidomych w pływaniu w Antalyi w 2011 na 50, 100 i 200 metrów stylem klasycznym. Posiada również kilka krążków z mistrzostw Europy.

  • Człowiek dostaje talent i od niego zależy, co z nim zrobi. Jeden szybko uczy się języków obcych, drugi matematyki, a trzeci ma zamiłowanie do sportu. Trener opowiedział mi historię, jak uczeń przychodzi do mistrza i pyta, co się bardziej liczy: talent czy ciężka praca? Nauczyciel mówi, że talent do ciężkiej pracy – wspomina paraolimpijczyk. Wyczynowe pływanie kończy w 2014 roku.

Po sukcesach pływackich Ryszka nie rozstał się ze sportem. Obecnie  jest kapitanem drużyny blind footballu „Tyniecka Nie Widzę Przeszkód”, którą sam założył.

Za fascynację piłką nożną odpowiedzialny jest dziadek. To on dał Marcinowi pierwszą piłkę, w którą grał razem z braćmi. Wtedy jeszcze nie wiedział, że niewidomi też mogą być zawodnikami. Przekonał się o tym później, z Internetu. – Wzięliśmy piłkę, przekuliśmy balon, wsypaliśmy coś do środka i poszliśmy do wulkanizatora.

O sobie mówi, że nie jest roszczeniowy. Wkurza się, kiedy niepełnosprawni na głos dopominają się swoich praw, zamiast żyć jak inni, normalnie. Nie lubi zdawać się na czyjąś pomoc. Sam gotuje, robi śniadanie, podczas zakupów prosi panią w sklepie o pomidory czy chleb.

Plany na przyszłość? Po pierwsze – rodzina. Po drugie – praca na uczelni. I oczywiście sport, bo nie potrafi sobie wyobrazić, że ma 40 lat i siedzi na kanapie z pilotem w ręce.

 

Czytaj więcej na: m.deon.pl

Foto: archiwum prywatne Marcina Ryszki

Dodaj komentarz