fbpx

Pamiętacie o czym marzyliście w dzieciństwie?

Być księżniczką na balu w najpiękniejszej sukni? Razem z grupą groźnych piratów szukać zaginionego skarbu? Choć na jeden dzień dostać bolid i tor do dyspozycji, poczuć adrenalinę Formuły 1? Znaleźć pod choinką wymarzony, drogi rower? Kiedy zadaję to pytanie ludzie najpierw śmieją się, udają że to żart ale już po chwili widać w ich oczach nostalgię, wzruszenie, czasem błysk pięknego wspomnienia, a czasem żal… Dlaczego? Bo nie każdy miał odwagę, możliwości, i właściwych ludzi dookoła by spełnić swoje dziecięce marzenie.

Organizacje pożytku publicznego – brzmi zimno i nijako, bezosobowo. Oklepane hasła zachęcające do wolontariatu nigdy do mnie nie docierały, myślałam że to chyba dla ludzi, którzy mają za dużo czasu, albo poczucie misji, że ja raczej nie nadaję się do tego. Nie czułam się na siłach by iść na spotkanie, usiąść tam wśród nich, stać się częścią czegoś większego. Przecież mam tyle pracy, nauki, zajęć, zawsze coś… tylko czasem melancholia, poczucie pustki, albo wrażenie że czegoś zapomniałam w życiu zrobić sprawiały, że późno w nocy przeglądałam strony różnych fundacji.

2Kiedy pytam kolegów i koleżanki z Fundacji jak tu trafili słyszę przeróżne historie. Często o odejściu kogoś bliskiego, kto nie zdążył wyjechać w wymarzoną podróż, zrobić rzeczy które zamierzał. Słyszę o rewizji poglądów i priorytetów, o potrzebie zatrzymania się i zrobienia czegoś, co na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalne, a w ostatecznym rozrachunku daje „turbo doładowanie”, poczucie spełnienia i wiarę w to, że naprawdę „sky is the limit”. Czasem słyszę o planach zmiany świata, o tym że jego ratowanie zaczyna się od uratowania choć jednego dziecka, o sile pozytywnego myślenia i realnych dowodach w postaci wyników badań, że to co robimy działa. Niektórzy są fantastycznymi clownami, umieją bawić się z dziećmi, rysować, inni to wizjonerzy planujący wielkie akcje, organizujący koncerty, zbiórki. Ktoś umie projektować, ktoś budować domki na drzewie, ktoś wypełni papiery, a ktoś inny zrobi zdjęcia, upiecze ciasto, pomaluje pokój. Są tu wszystkie możliwe profesje i umiejętności, a zawsze można odkryć w sobie kolejny talent.

Kiedy dołączyłam do Fundacji Mam Marzenie urzekła mnie formuła działania – spełnianie marzeń chorych dzieci. Organizowanie bali, dorożek, rycerzy, wręczanie dyplomów, przebieranie się za księżniczkę, malowanie postaci z kreskówek na ścianach pokoju, budowanie placu zabaw jak dla Spidermana itp. Dzieciaki traktują mnie czasem jak wróżkę, która spełnia życzenia, a czasem jak przyjaciela. Mówią o zmartwieniach, że już tęsknią za szkołą, że w szpitalu czas się dłuży, że mama coraz bardziej smutna, że tata pracuje daleko i w dodatku laptop się zepsuł. Dziewczynki często krępują się, że włosy po chemii wypadły i nie ma gdzie przypiąć różowych spinek, chłopcy pokazują kable powpinane w klatkę piersiową i skomplikowaną aparaturę przy łóżku. Otwieram wtedy przed nimi magiczny świat marzeń, w którym mogą być kimkolwiek zechcą, w którym nie ma ograniczeń i wszystko jest wykonalne. Dzieci marzą i zdrowieją, bo wierzą że mają wpływ na swoje życie. Po trzech latach w Fundacji uwierzyłam i ja…

Autor: Monika Pałka

Źródło: podajdalej.info.pl

Dodaj komentarz