Polska firma odświeżyła 50-letnią technologię i czyści ziemię z chemii
Kilkadziesiąt lat temu, w czasach kiedy główną siłą napędową gospodarki była ropa naftowa, mało kto poprzejmował się ochrona środowiska. Na szczęście się to zmienia, między innymi za sprawą polskiej firmy Skotan, która wykorzystała nieużywaną przez kilkadziesiąt lat wiedzą na temat grzyba Yarrowia lipolytica i jako jedyna na świecie nauczyła się go produkować na skalę przemysłową. Chętnych nienową technologię brakuje.
– Pierwsze badania nad drożdżami Yarrowia lipolytica rozpoczęło British Petroleum jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku – wspomina prezes SKOTAN S.A., Jacek Kostrzewa, w wywiadzie dla portalu INN Polnd.
Odkryto wtedy cudowne właściwości tych grzybów, które pożerają wszystko, co truje nasze środowisko naturalne. W skład ich pożywienia wchodzi na przykład ropa naftowa i jej pochodne w postaci benzyny czy oleju napędowego. Nie gardzą także trudniejszymi do degradacji wiązkami chemicznymi jak fenol, olej kreozotowy czy toluen.
Właściwości Yarrowia lipolytica odkryto już w latach 60., jednak w tamtych czasach nie dostrzeżono potencjału tego grzyba.
– To był czas ropy, zanieczyszczeniami szczególnie nikt się nie przejmował. Poza tym nauka hodowania drożdży w skali przemysłowej zabrała nam całe lata. Skalowanie tego procesu okazało się trudne, ale zakończyło się sukcesem – opowiada Kostrzewa.
Dziś sytuacja zaczyna się zmieniać. Lata degradującej środowisko gospodarki, opartej na złożach ropy i gazu, sprawiło, że środowisko, w którym żyjemy, nasz jedyny dom, jest coraz bardziej zanieczyszczone. Jest to szansa dla technologii, dzięki którym będzie możliwe przywrócenie naszej planety do dawnej czystości. Polska firma SKOTAN jest pierwszą i jedyną jak dotąd na świecie instytucją, która nauczyła się produkować Yarrowia lipolytica na skalę masową.
– Liczymy, że segment bioremediacji będzie się rozwijał. To trend ogólnoświatowy. Coraz większą wagę przywiązuje się do ochrony środowiska, szczególnie w tych miejscach, w których występuje skażenie gleby węglowodorami. Do zanieczyszczeń regularnie dochodzi na polach naftowych i gazowych. Zdarza się też, że ktoś wykopie fundament pod budynek i okazuje się, że pod spodem ziemia jest mocno skażona – mówi Kostrzewa.
Aktualnie większość firm zajmujących się biodegradacją odpadów wykorzystuje do tego bakterie.
– Rzeczywiście, są takie szczepy, które zjadają węglowodory. Różnica jest taka, że drożdże są w stanie przeżyć i aktywnie działać nawet w miejscach o dużo wyższym stężeniu zanieczyszczeń. Po drugie radzą sobie z ciężkimi frakcjami, które są trudne do usunięcia przy pomocy bakterii – dodaje
Przykładem materiału, który trudno się rozkłada, jest niezwykle rakotwórczy olej kreozotowy, który używany był dawniej do impregnowania drewnianych podkładów kolejowych. Zanieczyszczenia chemiczne odkrywane są często przypadkowo. Przekonali się o tym mieszkańcy warszawskiego Koła, którzy podczas kopania fundamentów nowego budynku mieszkalnego odkryli pokłady skażonej ziemi z przedwojennej fabryki. Smród miał być tak intensywny, że ludzie zaczęli protestować, skarżąc się m.in. na zawroty głowy i ból oczu.
Choć nie zostało to jeszcze udowodnione laboratoryjnie, jak ujawnia Kostrzewa, drożdże miałyby sobie radzić również z usuwaniem trotylu.
– Literatura wskazuje, że zjadają go ze smakiem – opowiada.
Rodzima firma zaczyn już zbierać owoce swojego odkrycia. Jej rozwiązaniami, poza polskimi przedsiębiorstwami, zaczynają interesować się klienci z krajów z bogatymi złożami ropy naftowej.
https://youtu.be/7-jssMsXmgk
Źródło: INN Poland