Pogodzony z losem czekał na śmierć … uratował go miłośnik ptaków
To kolejna cudowna historia krążąca ostatnio w mediach społecznościowych. Pan Artur Buczkowski jest wielkim miłośnikiem ptaków, których życie i zwyczaje opisuje na swoim blogu Historia Naturalna. Kilka dni temu znalazł się tam taki wpis:
Tego łabędzia niemego znalazłem dziś na polach doliny Redy. Ptak był skrajnie wyziębiony i wycieńczony. Patrząc na rodzaj śladów na śniegu, najpóźniej wczoraj wydostał się z rzeki, odszedł kawałek w głąb pola i zaległ, czekając praktycznie na śmierć. Mimo optymistycznej prognozy, mróz nie odpuścił, a pole owiewały lodowate wiatry, nie dając szansy na przeżycie dnia, a z pewnością kolejnej nocy.
Był też już przymarznięty do gruntu. Uwolnienie go z lodowej pułapki wymagało delikatności, by nie uczynić mu większych obrażeń niż te, które zadała mu bardzo mroźna w ostatnich dniach zima. Łabędź praktycznie nie próbował się bronić, ledwie utrzymując głowę, gdy przenosiłem go do samochodu.
Zawiozłem go do Lecznicy Weterynaryjnej w Gdyni, przy ulicy Stryjskiej 25. W tym miejscu ważny komunikat dla mieszkańców Trójmiasta, bo z tego miejsca łabędź trafi do Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt “OSTOJA”, w Pomieczynie. Obie placówki współpracują ze sobą, w ramach pomocy dzikim zwierzętom. Zatem w przypadkach podobnych do mojego, polecam szukać pomocy we wspomnianej Lecznicy w Gdyni. Na miejscu spotkałem się z wielką empatią i troską lekarza weterynarii, który bezzwłocznie udzielił mu pomocy.
Panie Arturze serdecznie dziękujemy!! Jest Pan bardzo szlachetnym człowiekiem.
Źródło: naturapolska.blogspot.com
Foto: Artur Buczkowski
Dziekujemy!
Dziękujemy! Zwierzę to również żywa istota, gdybym pana Artura spotkał to bym postawił duże i dobre piwo za bohaterską postawę. Aż łezka się w oku kręci z prawego zachowania. Kochajmy zwierzęta.
Wet z prawdziwego zdarzenia i z sercem dla zwierząt
Miło czytać o pomocy zwierzętom. Jest niewiele takich czynów tym bardziej serce się raduje.
dobry człowiek jesteś.
Empatia.Tego brakuje Polskim lekarzom a u weta jest normą.
Lekarz to prestiż i kasa (nie zawsze oczywiście o to chodzi), a weterynarz to jednak zazwyczaj powołanie. Chciałabym mieć weterynarza w rodzinie/wśród znajomych i mu pomagać.
Niestety to prawda, chociaż zdażają się odstępstwa od tej normy. Do mojego chorego pupila przyjeżdżała lek. vet. kilkadziesiąt kilometrów, przez kilka tygodni i nawet przywoziła swoje lekarstwa nie biorąc za nie pieniędzy…
Jest Pan SUPER!!! 🙂
Tylko tak dalej. Wielkie dziekuje……..
Fajny serwis. Na tle negatywnych informacji zalewających Internet ciesze się, że znalazłem waszą stronę.
DZIĘKUJĘ
Dziękuję !
Zaglądam na kilka stron z pozytywnymi historiami w języku angielskim i bardzo cieszę się, że znalazłam taki serwis po polsku. W morzu strasznych opowieści potrzeba takich pokrzepiających serce relacji.
Szacun!!!!!
BRAWO ZA POSTAWĘ!!!
bardzo dziekuje
Pingback:Czekał na śmierć - BLOG Grzegorza Kempinsky'ego | BLOG Grzegorza Kempinsky'ego