Życie zaczyna się po pięćdziesiątce, czyli “Dekalog kobiety nierdzewnej”
Artykuł pochodzi z zaprzyjaźnionego portalu siedemosmych.pl.
„Mam 55 lat i nie czuję się żadnym złomem”, „nie dam się wepchnąć do skansenu” – przekonuje na swoim blogu Ela Hübner, dowodząc na przykładzie własnym i innych kobiet 50+, że na pozytywną zmianę w życiu nigdy nie jest za późno.
W połowie lat 90. XX wieku, mając zaledwie 26 lat, warszawianka Ela zyskuje szansę wyrwania się z postpeerelowskiej Polski i dłuższego pobytu na magicznym zachodzie Europy, a konkretnie w Norwegii. Z szansy tej korzysta, a jedną z rzeczy, które najbardziej z tego pobytu zapamięta są… zajęcia z aerobiku. Była na nich jedną z najmłodszych uczestniczek, dominowały bowiem kobiety dużo od niej starsze, zwykle po 50. roku życia.
– Fikały żwawiej niż ja, mówiły o sobie „dziewczyny”, a po gimnastyce żadna z nich nie spieszyła się do domu, aby gotować i stawiać rodzinie obiad na stole – wspomina Hübner. – Przeciwnie, po zajęciach umawiały się jeszcze na wypad do knajpki na wino czy kawę. Byłam tym zachwycona, bo w tamtym czasie dla Polek pójście po pracy na aerobik nie było czymś oczywistym. Raczej krążyły między pracą, sklepem i własną kuchnią. Mało której przyszłaby do głowy propozycja: „Mężu, dzisiaj ty szykujesz obiad, bo ja wychodzę z dziewczynami”. A jeśli któraś umawiała się ze znajomymi, to tylko w towarzystwie męża.
Nie czułam się złomem
Warszawa, prawie 20 lat później. Ela ma 45 lat. Pewnego wieczoru umawia się na spotkanie z koleżanką. Mają ochotę na tańce. Pełne energii ruszają do lokalnego klubu i… zderzają się z klatą ochroniarza. Ten tarasuje im drzwi i zabrania wstępu.
– Uznał, że nie pasujemy do tego miejsca, bo jesteśmy za stare – opowiada Hübner. – Argumentował, że tu bawią się młodzi. Wkurzyło mnie to. Pomyślałam: „Nie dam się wepchnąć do jakiegoś skansenu! Muszę zacząć uświadamiać Polakom, że kobiety po 40. roku życia nie przestają istnieć”. Nie stajemy się nagle przezroczyste i zbyt stare, by żyć, bawić się, rozwijać pasje. Ja na pewno nie czułam się żadnym złomem.
Właśnie po tym wydarzeniu Hübner wymyśliła określenie dojrzałych kobiet jako „post-balzakowskich”, czyli nieco starszych od około 40-letnich bohaterek książek francuskiego powieściopisarza Honoré de Balzaca, traktowanych wówczas (XIX w.) jako mocno dojrzałe. Chwilę później, w 2015 roku, założyła blog: „Fajna baba nie rdzewieje”. Chciała pokazać, że życie zaczyna się po pięćdziesiątce.
Dekalog kobiety nierdzewnej
Blog otwiera „Dekalog nierdzewnej”, w którym punkt pierwszy mówi:
Nierdzewna akceptuje swój wiek i „jest z niego dumna”.
Potem po kolei:
Nigdy nie mówi, że jest za stara lub że na coś „jest już za późno”.
Często się uśmiecha (bo „uśmiech nie boli i nie jest karą za to, że jeszcze żyje”), nie narzeka i zbyt często nie gdera, stara się być pozytywna i otwarta.
Dba o zdrowie, dobrze się odżywia, a „ruch” nie kojarzy jej się tylko z kioskiem z gazetami.
Jest autentyczna w swoim zachowaniu, nie udaje kogoś innego, ma odwagę pokazywać swoją prawdziwą twarz, bez Photoshopa.
Wie, że są na świecie ubrania w innym kolorze niż czarny, szary i „szarszy”.
Jeśli pragnie zmian i osiągnięcia swoich celów – bierze sprawy w swoje ręce.
Rozwija swoje zainteresowania, pasje, hobby i interesuje ją coś więcej niż „dramat Teresy z 568 odcinka znanego serialu”.
Na koniec:
Nierdzewna nie barykaduje się w twierdzy własnych przekonań, przyzwyczajeń i nawyków.
Oraz
„Umie zachować równowagę w życiu codziennym”. (Co znaczy, że kiedy trzeba – pracuje, kiedy chce – odpoczywa. A kiedy ma taką ochotę – tańczy).
Ciąg dalszy artykułu na: siedemosmych.pl