fbpx

Nazwali go niezdolnym do życia płodem, sugerowali aborcję. Tak po roku wyglądał mały Jett Morris

„Nie ma żadnych szans na to, że urodzi się zdrowe. To niebezpieczne. Trzeba natychmiast przerwać ciążę” – takie słowa usłyszała od lekarzy Mhairi Morris, kiedy w 20 tygodniu ciąży odeszły jej wody płodowe.

Zdecydowanie za wcześnie, biorąc pod uwagę, że zwykle dzieci rodzą się między 38. a 42. tygodniem. Ale młody Jett Morris wcale nie spieszył się na świat. W łonie matki spędził jeszcze 5 tygodni, zanim przywitał się ze światem.

„W ogóle nie widzieli w nim dziecka. Nazywali go niezdolnym do życia płodem. To było okropne” – wspomina Mhairi. Mówi też, że lekarze dali jej pięć minut na podjęcie decyzji, a kiedy odmówiła usunięcia ciąży, nie byli w stanie zrozumieć jej wyboru. Nasyłali na Morrisów pielęgniarki, które miały rzekomo przemówić im do rozsądku, jednak i Mhairy, i Paul byli nieugięci.

W szczycie subtelności lekarze powiedzieli nawet, że Mhairi może sobie pojechać do domu, ale i tak wróci do szpitala za nie więcej niż 48 godzin, a jej płód będzie martwy. Na dodatek dawali wyraźnie do zrozumienia, że pacjentka marnuje ich drogocenny czas.

2

Wyposażona w niezbyt pozytywne diagnozy i w jeszcze gorsze prognozy, Mhairi wróciła do domu. Minęła pierwsza doba, druga, a potem kolejne. Nic nie wskazywało, by sytuacja kobiety miała się nagle pogorszyć. Po tygodniu wydawało się, że wszystko wróciło do normy sprzed „wypadku”. Niestety 12. dzień od wyjścia ze szpitala brutalnie zweryfikował oczekiwania Morrisów. Zaczęło się krwawienie.

Cierpiącą i przerażoną Mhairi przewieziono do szpitala w Crawley, gdzie mieszkała, ale tam brakowało specjalistycznego sprzętu, by zająć się tak wcześnie urodzonym noworodkiem. Urządzenia pozwalały zająć się wcześniakiem urodzonym nie przed 28. tygodniem ciąży, tymczasem był dopiero 25. I dlatego rodzącą przewieziono do oddalonego o 130 kilometrów Portsmouth.

3

Na dzień dobry usłyszała radosne zwiastowanie – dziecko prawie na pewno będzie miało uszkodzony mózg i prawdopodobnie nie przeżyje ze względu na niedostatecznie rozwinięte płuca. Tymczasem Jett Morris przyszedł na świat 6 grudnia 2013 roku, jako prezent mikołajkowy dla swoich rodziców.

Umieszczono go w inkubatorze, gdzie szybko nadrobił braki. Płuca i inne organy wkrótce zaczęły normalną pracę. I tak Jett Morris, nowy obywatel Wielkiej Brytanii, przyjechał do domu 5 marca – dziewiętnaście dni przed planowanym terminem porodu. Wciąż jeszcze podłączony był do respiratora, ale w maju i z tego zrezygnowano, bo nic nie wskazywało na to, by dwie dziurki znalezione w sercu miały mu kiedykolwiek sprawić jakiś problem.

Kolejne miesiące upływały w strachu, bo nastawieni negatywnie przez lekarzy Mhairi i Paul wciąż wyczekiwali najgorszego. Nic takiego się jednak nie stało, bo kiedy pacjent ma wolę przeżycia, nawet lekarz nie pomoże.

„Jesteśmy szczęśliwi, ale martwię się, że wiele matek zostało zmuszonych do aborcji, mimo że ich dzieci miały szansę przeżyć”, powiedziała Mhairi. Mimo że innych niż usunięcie ciąży opcji pacjentka musiała szukać sobie sama w internecie, lekarze z pierwszego szpitala nie poczuwają się do winy. Uważają, że wszystko zrobili jak należy.

4

Tymczasem 6 grudnia 2014 roku Jett Morris ukończył pierwsze dwanaście miesięcy życia. Na przekór wszystkim, którzy nie dawali mu szansy. Sto lat, Jett!

 

 

5 thoughts on “Nazwali go niezdolnym do życia płodem, sugerowali aborcję. Tak po roku wyglądał mały Jett Morris

  • 24 lutego 2018 at 00:18
    Permalink

    Bo lekarze mieli rację, są znawcami, a to, że dziecko przeżyje było mało prawdopodobne. Ja przy takim ryzyku, że będzie martwe albo uszkodzone, na pewno wybrałabym aborcję. To, że akurat zdarzyło się coś, na co było minimalne prawdopodobieństwo, to tylko szczęście tych rodziców. Trochę to było nieodpowiedzialne z ich strony.

    Reply
    • 15 lutego 2019 at 17:09
      Permalink

      nigdy bym się nie zgodził na aborcję. To zabójstwo. Co było nieodpowiedzialne? Miłość do dziecka i chęć dania mu szansy? Gdyby zmarło po porodzie, to wtedy rodzice mieliby czyste i spokojne sumienie. Trudno, trzeba żyć dalej. Ale nigdy jako ojciec nie pogodziłbym się z myślą, że może jednak dziecko by przeżyło a ja zgodziłem się na jego śmierć.

      Reply
  • 24 sierpnia 2019 at 14:04
    Permalink

    Janusz zgadzam się z Tobą w 100%. Świadomość że odebrało się życie własnemu dziecku, które może liczyć tylko na twoją miłość i ochrone, zabija również rodziców.

    Reply
  • 20 marca 2020 at 17:04
    Permalink

    Ja bym walczyła i dobrze, ze ona też.

    Reply

Dodaj komentarz