List do Świętego Walentego
KOCHANY ŚWIĘTY WALENTY
Postanowiłam napisać do Ciebie list. Bynajmniej nie miłosny, bo od tego jesteś Ty.
Dawno temu, gdy byłam małą dziewczynką, pisałam listy do Twojego kolegi po fachu, ale jakoś nam nie wyszło, więc spróbuję jeszcze raz uwierzyć w moje marzenia.
Na wstępie mego listu chcę Ci serdecznie podziękować. Tak uczyła mnie mama i kursy pomyślności, więc to właśnie robię.
Nie pomyśl o mnie źle, ale dziękuję Ci cholernie za wszystkie bombonierki. Za kwiaty ścięte jeszcze zanim zaczęły pachnieć. Za romantyczną bieliznę, która leży zakurzona w mojej nocnej szafce. Dziękuję Ci też za czerwone wino i pluszowe serduszka z aksamitu.
Wiem, że chciałeś dobrze.
Rozumiem.
To nawet miłe, że tak się starałeś, ale ja nie lubię gestów.
Nie lubię jednorazówek.
I nie cierpię wersji demo, gdy ciąg dalszy płyty rozczarowuje.
A już najbardziej nie lubię skopiowanych słów, odbarwionych od zbyt wielu użyć.
Więc serdecznie Ci za to dziękuję, bo ja mój kochany Walenty, najbardziej na świecie kocham życie. I dlatego chcę żyć i czuć. I choć już dawno nie mam osiemnastu lat, nadal chcę chodzić z głową w chmurach i z sercem na dłoni. Tylko widzisz, coś mnie ściąga ku ziemi i nie mogę odlecieć. A chciałabym…
Zamiast czekolady chcę przytomnej obecności. Bez telewizora, komputera i komórki.
Zamiast ciętych kwiatów chcę pocałunków, od których zakręci mi się w głowie.
Zamiast koronkowej bielizny chcę spojrzenia, które przypomni mi, kim jestem w swoich najśmielszych fantazjach.
Zamiast wieczornego wina wystarczy kawa i śniadanie.
Bo życie nie składa się ze słów. Słowa mieszkają w książkach, a mnie tam nie znajdziesz.
Jeśli więc możesz spełnić te życzenia, czekam na Ciebie z otwartym sercem.
Może uda Ci się je rozpuścić. Już wiesz jak.
Przyjdź, proszę Cię.
Twoja Walentynka.
Maja Wąsała, luty 2019
Strona Autorki na Facebooku
Tekst opublikowano za jej zgodą.