fbpx

Mężczyzna przez wiele godzin utrzymywał się na boi wędkarskiej na środku oceanu. Ocaliła mu życie

Mężczyzna spędził 14 godzin w wodzie na środku oceanu po tym, jak wypadł za burtę statku towarowego płynącego po Pacyfiku. 52-latek nie miał założonej kamizelki ratunkowej, a życie uratowała mu wędkarska boja, której trzymał się aż do momentu odnalezienia.

Zdarzenie miało miejsce 16 lutego około godziny 4 rano. Właśnie wtedy Vidam Perevertilov – który pracował jako główny inżynier na statku firmy Silver Supporter – po zakończeniu zmiany w maszynowni poczuł „gorąco i zawroty głowy”.

Postanowił odetchnąć świeżym powietrzem na pokładzie zewnętrznym, gdzie najprawdopodobniej stracił przytomność i wypadł za burtę. Statek znajdował się wówczas około 400 mil morskich (740 km) na południe od wysp Îles Australes.

Mężczyzna odzyskał przytomność w wodzie. Widział, jak statek odpływa w ciemność, ale nim ostatecznie zniknął mu z oczu, zaczynało już świtać.  Kiedy śmierć zdawała się pukać do drzwi, mężczyzna zobaczył w oddali „czarną kropkę”, która unosiła się na wodzie.

 

Chociaż znajdowała się w odległości kilku kilometrów, mężczyzna postanowił do niej popłynąć. – Jego wola przetrwania była silna. Ja prawdopodobnie utonąłbym od razu, ale on zawsze utrzymywał się w dobrej kondycji i zdrowiu. Myślę, że właśnie dlatego przeżył – powiedział Marat Perevertilov, syn Vidama.

Kiedy marynarz dopłynął do „czarnej kropki” okazało się, że to porzucona boja wędkarska, która „nie był zakotwiczona do łodzi, ani do niczego innego. To był tylko kawałek morskiego śmiecia” – przekazał Marat.

52-latek postanowił się jej chwycić. Tak dotrwał do godziny 18, gdy został ostatecznie odnaleziony przez załogę swojego statku, która dopiero po sześciu godzinach zorientowała się, że mężczyzny nie ma na pokładzie.

Po ocaleniu Vidam nie chciał zabrać boi na pamiątkę. Powiedział, że „chce ją tam zostawić, aby w przyszłości mogła uratować życie innej osoby”.

 

 

Źródło: polsatnews.pl

Dodaj komentarz