fbpx

Porzucono go na lotnisku. Znalazł nowy dom u pilota linii lotniczej

Polaris to czarny pies pasterski, który został porzucony na międzynarodowym lotnisku w San Francisco. Jednak ten sympatyczny psiak tylko przez krótki czas był bezdomny. Losem czworonoga przejęli się pracownicy linii lotniczej United Airlines. W kolejce do podpisania dokumentów adopcyjnych ustawiło się aż 30 osób, chcących zaoferować mu nowy dom. 

Branża lotnicza zmagała się w ostatnim roku z dużymi wyzwaniami, a infolinie i biura obsługi klienta miały ręce pełne roboty z powodu różnych zawirowań w grafiku lotów. Jednak kiedy na lotnisku z powodu porzucenia przez swojego azjatyckiego właściciela, pojawił się ten czarny uroczy pies, pracownicy United Airlines zaczęli natychmiast działać.

Czasami mamy do czynienia z najbardziej szalonymi sytuacjami- powiedział dyrektor obsługi klienta United Vincent Passafiume. –Ta historia była prawdopodobnie jedną z najdziwniejszych, z jakimi mieliśmy do czynienia, a także jedną z najbardziej wymagających.

Polarisa porzucono na międzynarodowym terminalu lotniska San Francisco. Jego właściciel, który przyleciał z Azji, przesiadł się na kolejny lot, ale niestety, już bez swojego towarzysza 🙁 Vincent Passafiume natychmiast połączył siły z SPCA, największym schroniskiem adopcyjnym dla zwierząt w San Francisco, aby dopełnić wszystkich procedur niezbędnych do sprowadzenia Polarisa do kraju.

Zobaczyć jak wspólnie skutecznie połączyliśmy siły, aby Polaris znalazł kochającą rodzinę, która da mu dobre życie, to naprawdę wyjątkowy moment dla mnie – skometował Passafiume.

30 pracowników United Airlines ubiegało się o adopcję, ale ostatecznie mógł zostać wybrany tylko jeden dom. Szczęśliwym nowym opiekunem Polarisa został kapitan linii United, William Dale i jego rodzina. Firma zorganizowała na lotnisku przyjęcie adopcyjne.

Prawie na pewno nie będzie to ostatnie wyzwanie dla Passafiume i jego pracowników, ale miejmy nadzieję, że nie będzie już więcej porzuconych zwierząt.

Źródło: Good News Network

Opracowanie: Agata Pałach, blog Nigdy za późno

Dodaj komentarz