fbpx

Bezcenna witamina C

video2

W lipcu 2009 r. życie Alana Smitha zawisło na włosku. Ten rolnik z Nowej Zelandii zachorował na poważną postać świńskiej grypy i jego stan pogarszał się z dnia na dzień. Lekarze ze szpitala w mieście Tuaranga wprowadzili go w stan śpiączki, a następnie przenieśli go na oddział w Auckland, gdzie został podłączony do aparatury podtrzymującej życie.
Na zdjęciu rentgenowskim jego płuca były całkowicie wypełnione płynem. To był jeden z najgorszych przypadków, z jakimi zetknął się jego lekarz. W końcu okazało się, że Smith choruje na białaczkę włochatokomórkową, nadal jednak miał szansę na przeżycie, jeśli jego płuca zaczęłyby funkcjonować. Tak się jednak nie stało.

Allan-Smith

Lekarze powiedzieli jego żonie Sonii, że w obecnym stanie mężczyzna raczej nie przeżyje i że rekomendowaliby odłączenie go od aparatury.
Jednak szwagier Smitha nie chciał pogodzić się z tym „wyrokiem śmierci” i zażądał, żeby podano mu dożylnie witaminę C. Lekarze odnieśli się do tego sceptycznie, ale – chcąc podtrzymać na duchu rodzinę umierającego – przez kilka dni trzymali go pod kroplówką z 25 g witaminy C. Pod koniec drugiego dnia terapii na zdjęciu rentgenowskim płuc Smitha pojawiły się spore „worki” z powietrzem. Aktywność jego płuc wzrosła do tego stopnia, że można było odłączyć go od urządzeń podtrzymujących funkcje życiowe.


Lekarze niezwłocznie zaprzeczyli, że za „cudownym” ozdrowieniem stoi kuracja witaminą C. Kiedy jednak odłączyli go od kroplówki, stan pacjenta natychmiast się pogorszył. Pod naciskiem rodziny, lekarze w końcu zaczęli podawać Smithowi mniejszą dawkę – 1 g witaminy dwa razy w ciągu dnia. Jego stan się poprawiał, ale dużo wolniej. Przeniesiono go do innego szpitala, gdzie odzyskał przytomność i jego witaminowa kuracja zakończyła się na dobre.
Wtedy Sonia Smith zdecydowała, że będzie podawała mężowi witaminę C w postaci liposomalnej emulsji. Był to lek oparty na nowej formule i miał być równie skuteczny jak ten podawany dożylnie. Smith zdrowiał w oczach. Lekarze szacowali, że będzie mógł opuścić szpital po 3 miesiącach rehabilitacji. Tymczasem wyszedł z niego o własnych siłach po… dwóch tygodniach! Zanim wrócił do domu, został poddany ostatnim badaniom. Nie stwierdzono u niego żadnych objawów choroby.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Choć historia witaminy C w oficjalnych, naukowych tekstach nie jest zbyt długa i liczy niecałe sto lat, dziś nikt już nie wątpi, że jest ona jedną z podstawowych substancji, które są nieodzowne do życia i zdrowia człowieka. Niestety w trakcie ewolucji – podobnie jak świnki morskie, małpy i niektóre nietoperze utraciliśmy zdolność jej syntezowania we własnym organizmie. Musimy stale uzupełniać jej braki wraz w pożywieniem lub suplementami diety. Nie byłoby w tym problemu gdyby nie fakt, że większe ilości witaminy C – które jak się okazuje są konieczne do aktywizowania układu odpornościowego podczas infekcji, chorób bakteryjnych, autoimmunologicznych czy dla przywrócenia równowagi organizmu po zbytnim stresie oksydacyjnym – podawane w postaci doustnej, objawiają się odczuwalnymi oznakami jelitowymi takimi jak gazy i burczenie w brzuchu, a ostatecznie wizytą w toalecie i biegunką
Czy jest jakieś rozwiązanie?
Jednym z nich, choć nieco kłopotliwym, są na pewno iniekcje dożylne, w których duże dawki witaminy C trafiają prosto do krwioobiegu. Jednak być może lepszym i ostatecznie efektywniejszym jest postać liposomalna, którą udało się syntezować i opisać przez środowisko naukowo-medyczne w ciągu ostatnich dziesięciu lat.

Więcej o liposomalnej witaminie C przeczytacie w tej publikacji, dostępnej na www.bialywiatr.com

banner_liposomalna

 

Źródło: jeffreydachmd.com, healthimpactnews.com

Dodaj komentarz