Członek zarządu szkoły zabrała z niej swoje dwie młodziutkie córki na roczną przerwę, aby odbyć z nimi podróż dookoła świata – ponieważ „niektóre lekcje muszą być pobrane poza szkolną klasą”
Członek zarządu szkoły zabrała z niej swoje dwie młodziutkie córki na roczną przerwę, aby odbyć z nimi podróż dookoła świata – ponieważ „niektóre lekcje muszą być pobrane poza szkolną klasą”
Dziennikarka ROSIE MURRAY-WEST i jej mąż Paul Bigmore, zajmujący się zbiórką pieniędzy na cele charytatywne, zabrali swoje dwie córki ze szkoły w Wielkiej Brytanii, aby udać się z nimi w podróż dookoła świata. Choć jej decyzja była kwestionowana przez innych rodziców, ona czuła, że jest mnóstwo rzeczy do nauczenia się poza szkołą i miała nadzieję, że umiejętności jakie jej córki – ośmioletnia Daisy i sześcioletnia Clover – wyniosą z tych podróży będą dla nich przydatne przez całe życie.
Jej relacja z ich całorocznej przygody dowiodła, że zakaz zabierania dzieci podczas roku szkolnego na rodzinne wakacje zawodzi (przepis wprowadzony w 2013 roku w UK). Razem z tysiącem innych rodziców ryzykowali ukaraniem grzywną wynoszącą 60 funtów za każdy dzień spędzony w podróży. Państwo Bigmore, finansują swoją podróż z pieniędzy pochodzących ze zwrotu podatku i wynajmu ich domu w południowym Londynie, uważają że nie robią nic niezgodnego z prawem. Edukując swoje dzieci w domu twierdzą, iż dzięki tej podróży bardzo zbliżyli się do siebie jako rodzina.
Ich podróż nie obyła się jednak bez kłopotów. Młodszej z córek, Clover, musiano założyć kilka szwów w indyjskim szpitalu po tym jak została pogryziona przez psa w Goa. Obecnie, jak powiedziała Rosie MailOnline, rodzina ma nadzieję, że podróż dookoła świata będzie stanowić niezwykle korzystną naukę dla ich dzieci. Jednakże, czy ta całoroczna przygoda oparta na doświadczaniu obcych kultur jest naprawdę akceptowalną alternatywą dla powszechnie przyjętej formy edukacji?
Usunięcie swoich dzieci ze szkoły to duży krok – zwłaszcza kiedy jest się typem rodzica, który zawsze z całego serca wspierał swoją lokalną szkołę podstawową.
Nie mniej jednak, sześć miesięcy temu, ja i mój mąż zwolniliśmy nasze córki – ośmioletnią Daisy i sześcioletnią Clover – z formalnego kształcenia, aby zabrać je na roczną podróż dookoła świata.
Wielu innych rodziców miało szereg pytań. Szczególnie często zadawanym pytaniem było 'Czy to jest w ogóle legalne’ – zwarzywszy na fakt, iż za zabranie dziecka ze szkoły w UK na jeden dzień jest nakładana grzywna w wysokości 60 funtów na każdego z rodziców.
Dziewczynki kontynuowały naukę w różnych krajach, w tym Japonii – zdjęcie po lewej i Tajlandii – zdjęcie po prawej – podczas nauki cennych lekcji życia
Gwatemala: Moja rodzina na kursie robienia czekolady w mieście Antiqua Guatemala, jednym z wielu miejsc, do których zabraliśmy nasze dzieci
Wybieranie dla swoich dzieci edukacji w domu (co jest dokładnie tym, co my robimy), jest coraz bardziej popularnym działaniem i w ciągu sześciu lat liczba rodziców, którzy kształcą swoje dzieci w domu wzrosła do 65%.
W przeciwieństwie do wielu z tych rodziców, jestem szczerym zwolennikiem byłej szkoły podstawowej moich córek i w dalszym ciągu pozostaję członkiem jej zarządu. Funkcję tę pełnię od dwóch lat.
Widziałam jak ciężko pracują nauczyciele moich córek, aby uczyć dzieci kreatywności w ramach programu nauczania. Wymaga podzielenia umiejętności nabywanych przez ich uczniów od najmłodszych lat na tak zwane: Kształtujące się, Przewidywane i Przekraczające. Wydaje się iż mają oni zbyt mało godzin w ciągu dnia, aby ćwiczyć wszystkie nowe umiejętności jakie ich klasa musi nabyć.
Oni wykonują naprawdę niezwykłą pracę.
Dlaczego więc zdecydowaliśmy się zabrać swoje córki ze szkoły? Głównie dlatego, że możliwość spędzania czasu w rodzinnym gronie i uczenia się razem była po prostu zbyt kusząca, aby z niej zrezygnować. Wierzę także, że część nauki jaką powinny przyswoić sobie dzieci, powinna odbywać się również poza szkołą.
Indie: Zdjęcie zrobione w rezerwacie dla słoni Wildlife SOS podczas naszej podróży dookoła świata
Roczna przerwa: Rodzinne podróże, które odbędziemy po całym świecie, przez Azję i obie Ameryki i które zakończymy powrotem do Wielkiej Brytanii w sierpniu tego roku
Mjanma: Daisy i Clover, które musiały się zmierzyć z różnymi obyczajamii urządzeniami sanitarnymi, na zdjęciu próbują lokalnego jedzenia w Rangun
Gwatemala: Daisy i Clover badające zabytki Antiqua Guatemala, miasta, które zostało założone w początkach XVI wieku
Kambodża: Moje dzieci pozują do zdjęcia podczas zwiedzania Angkor Wat, ogromnego kompleksu świątynnego zbudowanego w XII wieku
Daisy w swoim T-shircie z napisem Brownies w kompleksie Świątyń w Bagan, miejscu, gdzie znajdują się szczątki ponad 2000 świątyń
Mimo, że umiejętności, które dziewczynki nabyły podczas tych sześciu miesięcy podróży, nie można tak naprawdę podzielić na Kształtujące się, Przewidywane i Przekraczające, mam nadzieję, iż będą im przydatne przez całe życie.
W ciągu ostatnich sześciu miesięcy patrzyłam na moje córki podziwiające wystawę uzbrojenia Stanów Zjednoczonych w Muzeum Pozostałości po Wojnie w mieście Ho Chi Minh w Wietnamie.
Odwiedziły tereny zamieszkiwane przez Majów, świątynie w Angkor Wat i Bagan i kąpały dziecko słonia – coś co myślę, że mogłyby robić na co dzień i byłyby szczęśliwe.
Podczas naszej podróży kształtowały także swoje charaktery. Widziałam moje dziewczynki jak radziły sobie z chaosem na indyjskiej stacji, jak zajmowały się sobą i dbały o swoje bagaże. Widziałam jak radziły sobie z odmiennymi zwyczajami i urządzeniami sanitarnymi.
Nauczyły się pakować mając do dyspozycji tylko jedną małą torbę każda i zrozumiały, patrząc na życie dzieci z Kambodży, Mjanmaru i Laosu, że one są szczęśliwe mając nawet tylko te zabawki, które się w tych torbach mieszczą.
Indie i Tajlandia: Clover po znalezieniu kokosa w mieście Kerala (zdjęcie po lewej) i Daisy zaangażowana w kurs gotowania w Chiang Mai (zdjęcie po prawej)
Kolejne zdjęcie Daisy zgłębiającej tajniki dotyczące robienia czekolady podczas naszej rodzinnej podróży dookoła świata
Meksyk i Wietnam: Clover czyta (po lewej) podczas gdy Daisy pozuje do zdjęcia obok zbiornika niedaleko Tuneli Cu Chi w Wietnamie (po prawej)
Laos: Mam nadzieję, że umiejętności, które zdobyły moje córki (fotografia zrobiona podczas rejsu po rzece Mekong) będą im przydatne przez całe życie
Daisy, która pokonała strach przed mówieniem w obcym języku, zwłaszcza w gronie dorosłych – karmi słonia
Gwatemala: Moje dzieci nauczyły się pakować w jedną małą torbę każda i potrafiły zająć się sobą i swoimi bagażami z pewnością siebie
Meksyk i Tajlandia: Daisy i Clover w mieście San Cristobal de las Casas w Meksyku (po lewej) i na huśtawce na wyspie Koh Chang (po prawej)
Tajlandia: Mam nadzieję, że siła przyjaźni pomiędzy moimi córkami, na zdjęciu podczas nurkowania z rurką, przetrwa kiedy wrócimy do Wielkiej Brytanii
Mjanma i Kambodża: Daisy odkrywająca papryczki chilli (po lewej) i pozująca do zdjęcia obok posągu w mieście Battambang (po prawej) podczas naszej podróży dookoła świata
Mjanma: W wodzie na plaży Ngapali. Jako rodzice nigdy nie kwestionowaliśmy naszych decyzji tak często jak robiliśmy to w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy
Widziałam moje córki pokonujące swoje lęki: Clover strach przed dużymi zwierzętami i skakaniem do głębokiej wody, a Daisy starch przed mówieniem w obcym języku, zwłaszcza w obecności dorosłych.
Obserwowałam także tworzącą się między nimi więź, która rosła gdy spędzaliśmy ze sobą długie godziny – w pociągu czy w drodze – dzieląc doświadczenia i czas w sposób, w jaki nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji robić.
Mam nadzieję, że siła ich przyjaźni przetrwa kiedy wrócimy do Wielkiej Brytanii.
Oczywiście, podczas tak długiej podróży jak ta, zdarzają się także nieprzyjemne momenty. Nauczyliśmy się, że bez względu na to jakie środki ostrożności podejmiesz przed podróżą, nigdy nie przygotujesz się na niespodziewane.
Mimo, iż z dużą ostrożnością unikaliśmy bezdomnych psów podczas naszej podróży po Indiach, jednym z najstraszniejszych momentów, jaki zdarzył się nam do tej pory, nastąpił gdy Clover została pogryziona przez psa jednego z gości hotelu w Goa.
Pies należał do pary z Wielkiej Brytanii i zachowywał się w sposób przykładny dlatego nasza czujność została uśpiona.
Japonia: Dziewczynki podczas ceremonii parzenia herbaty w Kyoto
Japonia: Daisy i Clover zanurzające stopy w basenie termalnym w Hakon, mieście słynącym z gorących źródeł i naturalnego piękna
Japonia: Obserwowałam więź pomiędzy moimi córkami, która rosła w miarę jak spedzaliśmy ze sobą długie godziny (na zdjęciu w Tokio i ze mną – po lewej stronie)
Wietman: Przyglądałam się swoim córkom jak podziwiały wystawę uzbrojenia Stanów Zjednoczonych w Muzeum Pozostałości po Wojnie w mieście Ho Chi Minh
Tokio: Daisy i Clover degustujące lokalne jedzenie i przymierzające narodowe stroje podczas pobytu w Japonii – jednego z wielu różnych krajów, które odwiedziliśmy
Japonia: Daisy i Clover pozujące z dwiema lalkami w Tokio. Czuły, że mają szczeście posiadając nawet tylko te zabawki, które mieściły się w ich małych walizkach
Mjanma: Moje dwie córki siedzą przy stole w nadmorskiej restauracji z pięknym widokiem na morze po zabawie na plaży Ngapali
Indie: Zachód słońca w Fort Kochi. Pracując z nimi przez większość czasu godzinę dziennie mamy nadzieję, że nie będą zbytnio „do tyłu” kiedy wrócimy do Wielkiej Brytanii
Jedziemy: Na zdjęciu mój mąż z naszymi dziećmi – otoczony przez torby – przed domem zanim rozpoczęliśmy naszą wielką przygodę rok temu
Jako rodzice nigdy nie kwestionowaliśmy naszych decyzji tak często jak w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Nie rozważaliśmy nawet tak wielu zagrożeń.
Każde szczepienie, każda tabletka przeciwko malarii została starannie przemyślana tak samo jak dokładnie przeanalizowaliśmy korzystanie z licznych środków transportu pod względem bezpieczeństwa.
Edukacja była także w czołówce naszych priorytetów. Szkoła dla dziewcząt w Wielkiej Brytanii pomogła nam zdecydować, jakie są najważniejsze rzeczy, których musimy nauczyć nasze córki.
Pracując z nimi przez większość podróży godzinę dziennie mamy nadzieję, że nie będą bardzo „do tyłu” kiedy wrócimy.
Obecnie dziewczynki uczęszczają do małej zbiorowej szkoły w południowym Meksyku, gdzie wszystkie lekcje odbywają się w języku hiszpańskim. Uczą się zatem drugiego języka jak również nawiązują tak potrzebne kontakty z innymi dziećmi, których im czasami brakowało podczas naszych podróży.
Źródło: dailymail.co.uk, tłumaczenie: Elżbieta Morawska