Rzucili pracę, sprzedali wszystko co mieli i i ruszyli w świat. Mija im 7 rok podróży.
Ile razy w tygodniu przechodzi Wam przez głowę taka myśl? Każdy uciekłby pewnie gdzie indziej, niekoniecznie w przysłowiowe Bieszczady. Matt i Jessica Johnson dokładnie tak zrobili – w 2008 roku rzucili pracę, sprzedali cały majątek i kupili jacht, na którym mieszkają od 7 lat, a ich ojczyzną jest ocean.
Matt i Jessica Johnson mają dziś po 32 lata, ale 7 lat temu postanowili diametralnie zmienić swoje życie. Matt porzucił dobrze płatną pracę handlowca w salonie sprzedaży samochodów, Jessica zrezygnowała z prężnie rozwijającej się kariery w firmie ubezpieczeniowej. Sprzedali swój dom, samochody i rzeczy osobiste, po czym zakupili jacht, na pokładzie którego od tego czasu mieszkają.
Pierwsze 3 lata poświęcili na naukę i doskonalenie żeglarstwa. Na stałe cumowali w macierzystym porcie i wypływali na coraz dalsze i trudniejsze rejsy. Kiedy uznali, że są gotowi, podnieśli kotwicę i 12 sierpnia 2011 roku po raz ostatni wypłynęli z przystani w Grand Rapids w Michigan.
Od tego czasu para odwiedziła 16 krajów, w tym Bahamy, Jamajkę, Kubę i Peru. Aby umilić sobie podróże, Johnsonowie w 2012 roku adoptowali ze schroniska kota imieniem Georgie, który szybko zaaklimatyzował się na pokładzie. Kot odwiedził już 13 krajów i nawet zasmakował w pływaniu wpław (to dziwne, ale prawdziwe), więc kiedy jacht wypływa na pełne morze, kot zostaje zamknięty w kokpicie i dla bezpieczeństwa właściciele zakładają mu szelki i przypinają do smyczy zamocowanej wewnątrz kabiny.
Jessica opowiada: “Ona bardzo lubi żeglowanie i po pokładzie chodzi pewniej niż my. Kiedy cumujemy, uwielbia wygrzewać się na pokładzie i patrząc za burtę podziwia ryby pływające poniżej. Dowiedzieliśmy się, że umie pływać, gdy na Wielkim Kajmanie po prostu wyskoczyła za burtę, opłynęła jacht i weszła na pokład po drabince na rufie.”
Para żyje oszczędnie, zwykle jada na jachcie zamiast w restauracjach i do dziś utrzymuje się ze zgromadzonych oszczędności. Średnio miesięcznie płacą 700 funtów za paliwo do silnika, opłaty za cumowanie, bieżące utrzymanie łodzi, ubezpieczenie, jedzenie (zakupy spożywcze i jedzenie w restauracjach), rozrywkę i inne drobne wydatki.
Jak sami przyznają, kiedyś ich marzeniem był typowy “amerykański sen” – skończyć szkołę, wziąć ślub, mieć dobrą pracę, kupić dom. Wszystko to już mieli (poza statystycznymi 2,5 dzieci), ale uznali, że spędzanie większości wolnego czasu przed telewizorem i spędzanie większości dnia oddzielnie w swoich miejscach pracy to nie jest to, czego chcą. Teraz będąc w związku z 10-letnim stażem, z czego 7 lat spędzonych na jachcie 24/7 razem mówią, że nigdy nie byli tacy szczęśliwi. Podróż zbliżyła ich tak bardzo, jak nigdy nie mogliby się zbliżyć wiodąc normalne życie.
Mimo że para zwiedza głównie kraje Ameryki Południowej i Łacińskiej, raz już przekroczyli Atlantyk. W czasie podróży zaskoczył ich silny sztorm z wiatrem wiejącym z prędkością 55 węzłów, 5-metrowymi falami i najbliższym lądem oddalonym o 1000 mil. Burza trwała 2-3 godziny i Johnsonowie byli bliscy decyzji opuszczenia jachtu i skorzystania z tratwy ratunkowej, ale wszystko skończyło się szczęśliwie.
Aktualnie Matt i Jessica prowadzą życie swoich marzeń, nie planują zakończenia swojego rejsu i chcą pływać tak długo, jak to będzie możliwe. Założyli swojego bloga, na którym można na bieżąco śledzić ich losy i zamieszczają na nim swoje doświadczenia i porady dla osób, które chciałyby rozpocząć takie samo życie na jachcie.
Źródło: mjsailing.com