Wszyscy powinniśmy być eko. Nie z powodu lęku, ale z szacunku do Matki Ziemi
Robert Rient to autor książek i dziennikarz, który tworzył teksty dla „Zwierciadła”, „Przekroju” czy magazynu „Focus”. Znany jest z głębokiego zaangażowania na rzecz ekologii oraz duchowego podejścia do natury. Na łamach „Przekroju” publikował teksty o niezwykłych właściwościach roślin i ziół – zarówno tych rosnących w Polsce, jak i w lasach deszczowej Amazonii. Uczył się od szamanów, bo zachwyciła go ich niedualna percepcja świata – teoria, że człowiek i natura to jedno.
Miłość zamiast lęku
Choć bywa pesymistyczny jeśli chodzi o przyszłość Ziemi, to wciąż wierzy, że transformacja w ludzkich umysłach jest możliwa. Nie z powodu lęku, ale z poczucia troskliwej miłości. I nawet jeśli nie uda się uratować planety dla przyszłych pokoleń, to i tak warto o nią dbać z głębokiego szacunku. Na co dzień przecież karmi i utrzymuje nas przy życiu bezwarunkowo.
-Życie jest bardziej niż wystarczające. Biegniemy ku wyrafinowanym rozrywkom, gadżetom, lekceważąc naturę. Mam wrażenie, że upatrywanie ratunku w technologii, apelowanie o elektrownie atomowe jest pragnieniem utrzymania obecnego stanu konsumpcji, bez refleksji, że zużywamy więcej niż potrzebujemy – wyznał w rozmowie z Karoliną Gawlik.
Szóste wymieranie gatunków
Jak podaje Robert Rient, człowiek zdążył już zgładzić 83 proc. dzikich ssaków i 50 proc. roślin. Obecne 60 proc. ssaków na Ziemi to bydło i trzoda hodowlana. Dzikich zwierząt pozostało jedynie 4 proc. Fakty mówią same za siebie – jesteśmy w trakcie szóstego wielkiego wymierania gatunków. Potwierdzają to najnowsze badania przyrodników, alarmował też o tym David Attenborough podczas uroczystej mowy na premierze „Naszej Planety”. A wszystko dlatego, że zysk, przyjemność i intelekt cenimy wyżej niż naturalną cykliczność.
-Żyjemy w kulcie umysłu. Wielu z tych, którzy deklarują się jako niewierzący, jest wyznawcami filozofii, która nie pozwala im rozpoznać żywego ducha w roślinie, kamieniu, owadzie. Uczyniliśmy siebie bogami, podbiliśmy świat, a to nie byłoby możliwe bez odcięcia się od natury. Musieliśmy ją porzucić by skosztować jak to jest być na szczycie. Widać to w zabetonowanych miastach, gdzieniegdzie jakiś park, samotne drzewo– powiedział w wywiadzie dla Onetu.
Co jest ratunkiem?
Autor „Przebłysku” twierdzi, że aby zaszła jakakolwiek zmiana potrzebujemy systemowego rozwiązania oraz głębokich zmian w korporacjach niszczących życie w imię wzrostu gospodarczego. Przede wszystkim zaś sami powinniśmy się zatrzymać. Kupować mniej i rozważniej. Jeść inaczej. I co najważniejsze, spojrzeć na siebie samych jak na nieodłączną część natury, od której przecież jesteśmy niemal całkowicie zależni.
–Jednostkowe wybory mają znaczenie, ale nie tyle w celu ratowania świata, co wyrażeniu wobec niego elementarnego szacunku. Ma przecież znaczenie, jak traktuję swoją mamę, zwłaszcza gdy ta leży chora na łóżku, albo umiera. Planeta jest mamą, i teraz cierpi. To wystarczający powód, żeby dokonywać świadomych wyborów, a podczas zakupów nie myśleć wyłącznie o swojej przyjemności – dodał w rozmowie.
Dziennikarz gruntownie zmienił swoje życie kilka lat temu. Rzucił pracę w wielkiej korporacji i za zaoszczędzone pieniądze wyruszył w podróż dookoła świata. Na swojej trasie spotkał wielu ludzi, którzy głęboko zafascynowali go pokorą i oddaniem. Poznał szamanów, którzy dziękują naturze za każdy zjedzony owoc. W Nowej Zelandii zobaczył rzekę, która ma osobowość prawną. W Indiach usłyszał o rolnikach odbierających sobie życie, bo nie mieli czym wykarmić rodzin z powodu suszy. To wszystko wywarło na nim ogromne wrażenie.
Ekologia na co dzień
Po powrocie do Polski osiadł na wsi, aby żyć w zgodzie z otaczającą go przyrodą. Robert żyje w duchu idei „zero waste”. Wszystkie szczątki lądują w kompostowniku, jego łąka jest nieskoszona i całkowicie oddana owadom. Za szopą żyją jeże, zaskrońce, a stałymi gośćmi są: pliszki, kowaliki, kosy, sikorki, sójki.
-Dla ludzi zachodu to naturalne, że można kochać psa, traktować jak krewnego, wejść z nim w relację, płakać po stracie. To samo można przeżywać przy dębie, kamieniu i rzece. Robimy w głowie segregację, że kot, pies, człowiek są naszą rodziną, ale już świnia, kura, drzewo już nie – dodał w rozmowie z Karoliną Gawlik.
Źródło: wiadomosci.onet.pl
Opracowanie: Kamila Gulbicka
Foto: Hubert Skrypko
Eko byliśmy w latach 80 i 90 później przyszedł bum na tani nieekologiczny plastik w którym wszystko jest pakowane nawet rzeczy które tego nie potrzebują. Bardzo dużo produktów stało się jednorazówkami które po chwili trafiają do kosza na śmieci.
Od kilkunastu lat można czerpać pomysły i brać przykład z innych krajów gdzie są od bardzo dawna używane opakowania wielokrotnego użytku jak to było w Polsce w do połowy lat 90. Gdzie np. mleko i śmietana były w szklanych butelkach. A teraz? Sam plastik…