Biebrzański Park Narodowy odradza się po pożarach. “Natura ma ogromne możliwości regeneracji”
Wiosna była dla Biebrzańskiego Parku Narodowego wyjątkowo tragiczna. Cenny przyrodniczo teren był w tym czasie trawiony przez pożary. Spłonęło w sumie 6 tys. hektarów parku. Dziś pracownicy Parku mówią, że są umiarkowanymi optymistami, ale nie chcą kwietniowych wydarzeń nazywać “katastrofą”.
– Jeszcze w maju ten widok był przerażający, bardzo przykry. Dziś można odetchnąć z ulgą. Natura ma olbrzymie możliwości regeneracyjne, z których skorzystała – mówi w wywiadzie dla portalu Smoglab Andrzej Sikora z Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Trzy miesiące po pożarze
Przyroda radzi sobie bardzo dobrze, niestrudzenie odbudowując zniszczenia po pożodze. Aktualnie jedynym widocznym znakiem po katastrofie są osmolone pnie drzew. Korony są zielone, regeneruje się również ściółka. Trzeba się dobrze przyjrzeć, aby zobaczyć ślady po spaleniu. Turyści wracający ze szlaków często pytają, gzie był ten pożar?
Jeszcze w maju ten widok był przerażający, bardzo przykry. Dziś można odetchnąć z ulgą. Natura ma olbrzymie możliwości regeneracyjne, z których skorzystała.
Część ptaków, które założyły gniazda, przystąpiła do drugiego lęgu, ten pierwszy niestety straciła.
Podczas walki z pożarem internet obiegły zdjęcia orła bielika, który miał zginąć, broniąc swojego gniazda. Później okazało się, że to nie prawda.
– Tak, wiemy na pewno, że orzeł bielik nie ucierpiał. Informacja nie została podana przez pracownika parku, nie wiemy, skąd się wzięła ta infografika. Ktoś ją zamieścił, dopisał legendę i historia się poniosła. W tamtym miejscu rzeczywiście jest gniazdo bielika, ale pożar przeszedł dalej. Ogień w ogóle tam nie dotarł. Bielik żyje – zapewnia Andrzej Sikora.
Przed ogniem udało się uciec większości dużych zwierząt. Było kilka przypadków podtrucia dymem, jednak żadne zwierzę nie odniosło bezpośrednich obrażeń związanych z pożarem. Zginęła niestety cześć drobnych gryzoni tj. ryjówki czy karczowniki, nie było sposobu, aby im pomóc. Pracownicy parku oraz inne ekipy badawcze przez cały czas patrolują tereny, sprawdzając skutki pożaru.
Nieustannie trwają pracę nad minimalizacją szkód, które mogą się ujawnić nawet po kilku latach.
– Zaczęliśmy tracić siedliska dla gatunków siewkowatych oraz obszarów żerowych dla ptaków drapieżnych, więc pracujemy nad tym, żeby je utrzymać. W naturze nie istnieje constans, ona zawsze idzie w kierunku lasu. A jeśli nie urosną tu drzewa, ptaki nie będą miały się gdzie osiedlać lub polować. Nie możemy pozwolić, żebyśmy stracili matecznik ptactwa w tym cennym przyrodniczo miejscu. Jeśli natura będzie potrzebować pomocy, to jej pomożemy. Po to jesteśmy – podsumowuje Sikora.
Źródło: smoglab.pl