Polskie pola są pełne owoców i warzyw. Rolnicy zapraszają na samozbiory, by ratować plony

W tym roku natura nie żałowała darów – sady uginają się od owoców, a na polach dojrzewają papryki, pomidory i cebule. Niestety, w skupach ceny spadły do tak niskiego poziomu, że rolnikom nie opłaca się nawet zbierać plonów. W odpowiedzi wielu gospodarzy z całej Polski otwiera swoje pola dla odwiedzających. „Zabierzcie, ile zdołacie unieść – nie chcemy, żeby to wszystko się zmarnowało” – apelują w internecie.

Samozbiory w Polsce – jabłka, gruszki i papryka za grosze

W Pietrzykowicach pod Wrocławiem zapach jabłek czuć już z daleka. W sadach dojrzewają czerwone Gali, pachnące Elstary i złociste Topazy. – Na drzewach wiszą tony owoców, a skup oferuje 60 groszy za kilogram – mówi właścicielka gospodarstwa. – Nie opłaca się zbierać, ale szkoda, żeby się zmarnowały.

Dlatego zaprosiła ludzi na samozbiory jabłek. Każdy może przyjechać, wziąć koszyk i zebrać owoce samodzielnie. Cena? Symboliczne 2 złote za kilogram. Wielu traktuje to jak rodzinną wycieczkę. – To jak powrót do dawnych czasów – mówi pan Andrzej z Wrocławia. – Kiedyś z dziadkiem chodziliśmy po jabłka, teraz mogę pokazać to wnukom.

Podobnie jest w Polance pod Legnicą, gdzie pan Henryk otworzył swój sad gruszowy. – Nie chcę, żeby owoce gniły pod drzewami. Każdy może przyjechać, zebrać, zapłacić symbolicznie i zabrać do domu – tłumaczy.

Warzywa prosto z pola. Rolnicy rozdają paprykę i pomidory

Nie tylko sady zmagają się z nadmiarem plonów. W Gałkowicach pod Sandomierzem rolnik Maciej Siekiera napisał w mediach społecznościowych: „Przyjeżdżajcie, zbierajcie paprykę, ile zdołacie”. W skupie proponują mu zaledwie 40 groszy za kilogram. – Zatrudnienie ludzi do zbioru kosztowałoby więcej, niż zarobiłbym na sprzedaży. Wolę, żeby ktoś to zjadł – mówi.

Na Lubelszczyźnie Anna i Tomasz Saganowie z Niewirkowa otworzyli samozbiory pomidorów na 37-hektarowej plantacji. Dochód z akcji przeznaczają na remont miejscowego kościoła. – Ludzie przyjeżdżają z całej Polski, jedni po kilka kilo, inni po całe skrzynki. Każdy chce pomóc – mówi pani Anna.

Cebula, której nie opłaca się zbierać

Na północy kraju sytuacja jest równie trudna. W Dębinku koło Bydgoszczy rolniczka Monika Olszak zachęca do samozbiorów cebuli. – W skupie dają 20 groszy za kilogram, u mnie można kupić za 60 groszy. Ziemia rodzi, ale przy takich cenach nie da się utrzymać gospodarstwa – wyjaśnia.

W całej Polsce powstaje nieformalna sieć gospodarstw otwartych dla wszystkich. Na grupach facebookowych „Samozbiory 2025” można znaleźć dziesiątki ogłoszeń: marchew, dynie, papryka, kapusta – wszystko do zebrania za grosze lub za darmo.

Samozbiory jako sposób na walkę z marnowaniem żywności

Choć samozbiory są dla rolników często ostatecznością, przeradzają się w pozytywny ruch społeczny. Dzięki nim tysiące ton owoców i warzyw nie trafia na śmietnik, lecz do domów. To także ekologiczne rozwiązanie i szansa na kontakt z naturą.

– Przyjechaliśmy z dziećmi, żeby zobaczyły, jak naprawdę wygląda zbieranie jedzenia – mówi pani Marta, uczestniczka akcji w okolicach Lublina. – W sklepie wszystko jest idealne, a tu jabłka są krzywe, pachnące i prawdziwe.

Według danych organizacji zajmujących się żywnością, w Polsce każdego roku marnuje się ponad 5 milionów ton żywności. Samozbiory to jeden z najprostszych sposobów, by temu przeciwdziałać.

Polskie rolnictwo w kryzysie

Rolnicy coraz częściej podkreślają, że przy obecnych stawkach i kosztach produkcji rolnictwo w Polsce znalazło się na skraju opłacalności. – To już nie walka o zysk, a o przetrwanie – mówi plantator papryki z Mazowsza. Susze, przymrozki i wzrost cen energii sprawiają, że wielu gospodarzy stoi przed dramatycznymi decyzjami.

Ceny skupu i import z zagranicy. Minister reaguje

Minister rolnictwa i rozwoju wsi Stefan Krajewski przyznał, że sytuacja jest złożona. – Z jednej strony mamy trudne warunki pogodowe, z drugiej nadprodukcję i brak kontraktacji, które zapewniały stabilne ceny – powiedział podczas konferencji prasowej.

Resort rolnictwa zwrócił się do UOKiK o zbadanie, czy na rynku nie dochodzi do zmów cenowych. Różnice między cenami skupu a cenami w sklepach są ogromne. Krajewski podkreślił również, że sieci handlowe mają dziś kluczowy wpływ na rynek. – To one dyktują warunki i w razie sporu mogą uruchamiać import, zalewając rynek tańszymi warzywami z Hiszpanii czy Maroka – wyjaśnił.

Według ministerstwa coraz częściej zdarza się, że polskie produkty zalegają na polach, a w marketach dominują importowane warzywa – papryka z Hiszpanii, pomidory z Maroka, cebula z Egiptu. Ta nierównowaga cenowa jest zabójcza dla lokalnych producentów.

– Od lat apelujemy o skrócenie łańcucha dostaw. Im bliżej producenta do konsumenta, tym uczciwszy handel i większa szansa na przetrwanie gospodarstw – dodał minister.

Nadzieja w ruchu lokalnych inicjatyw

Choć rok 2025 przynosi rolnikom wiele wyzwań, samozbiory pokazują, że wciąż istnieje alternatywa – bliższa naturze i ludziom. Tysiące osób w całym kraju jadą po owoce i warzywa prosto z pola, by nie tylko zaoszczędzić, ale też pomóc rolnikom i ograniczyć marnowanie żywności.

Bo za każdym jabłkiem, pomidorem i cebulą stoi czyjaś praca, historia i ziemia, która nadal potrafi hojnie obdarować – jeśli tylko ktoś zechce się po nią schylić.

Dodaj komentarz