fbpx

Wyjątkowa lekarka stworzyła przychodnię dla bezdomnych. „Potrzebującym oddałaby ostatnią koszulę”

Przychodnia Marii Zoll-Czarneckiej, dzięki lekarzom rożnych specjalizacji, leczyła za darmo po godzinach osoby bezdomne i ubogie. Lekarka miała do swoich pacjentów ogromny szacunek. – Zawsze mówiła do nich: 'proszę pana’ czy 'proszę pani’ – wspomina córka lekarki, Barbara Czarnecka-Cicha.

Dzieciństwo lekarki

Maria Zoll-Czarnecka mała siedmioro rodzeństwa. Jej ojciec był oficerem Wojska Polskiego i Armii Krajowej. Maria która wraz ze swoją liczną rodziną mieszkała pod Warszawą, już jako nastolatka przeszła kurs pielęgniarski. W okupowanej przez Niemców stolicy pracowała jako łączniczka i sanitariuszka. W powstaniu warszawskim spotkała ją ogromna tragedia – straciła dwóch najstarszych braci.

Studia i pierwsza praca

Po wojnie Maria rozpoczęła studia na Akademii Medycznej. Po ukończeniu studiów zrobiła specjalizację z pediatrii i została pracownikiem Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej. Wyszła za mąż za architekta, Zbigniewa Czarneckiego, z którym doczekała się dwóch córek.

Przychodnia dla Bezdomnych

Lekarka zaangażowała się w działalność stowarzyszenia Lekarze Nadziei. Pierwszy punkt apteczny dla ludzi bezdomnych w Warszawie powstał w 1990 roku. Cztery lata później nastąpiło otwarcie przychodni na ulicy Wolskiej. To miejsce było oczkiem w głowie lekarki. Sprzęt do kliniki, w tym biurka i krzesła przewoziła fiatem 126p.

– Budynek powstał w kontenerze, który dr Czarnecka dostała od budowniczych metra – wspomina dr Maria Sielicka-Gracka.

Maria była bardzo lubiana przez swoich pacjentów. Nazywali ją „matką straceńców”.

– Tłumaczyli to tym, że rodziny się odwróciły od nich, a pani doktor zawsze przy nich trwała. Potrzebującym oddałaby ostatnią koszulę – wspomina kierownik przychodni, Agnieszka Fill.

Za dobre traktowanie pacjenci odwdzięczali się, jak tylko mogli. Przynosili jej między innymi kwiaty.

  • Mama śmiała się, że prawdopodobnie te kwiaty pozyskiwali na pobliskim cmentarzu, ale liczyła się intencja – powiedziała z uśmiechem córka, Katarzyna Czarnecka.

Mimo że lekarka zmarła w 2016 roku, mając prawie 88 lat, to pracownicy przychodni robią wszystko, aby wspomnienie o niej było wciąż żywe.

Źródło dziendobry.tvn.pl

Dodaj komentarz