Ryby z Bałtyku są coraz mniej trujące. Naukowcy wyjaśniają dlaczego
To bardzo dobra wiadomość — spada poziom dioksyn w rybach z Bałtyku. Wyniki najnowszych badań przeprowadzonych przez Morski Instytut Rybacki wskazują na obniżanie się poziomu dioksyn w rybach bałtyckich na przestrzeni ostatnich dekad.
— W ostatnich latach widoczny jest spadek stężeń — mówi prof. Joanna Szlinder-Richert, zastępczyni dyrektora ds. naukowych w MIR-ze.
Przeprowadzone ostatnio badania prowadzone w polskiej strefie ekonomicznej przez MIR pokazują, że w ostatnich latach nie obserwuje się wzrostu stężenia substancji toksycznych. Jeszcze 20 lat temu zdarzały się pojedyncze próbki ryb, w których notowano przekroczenia poziomu dioksyn. Jednak od tego czasu podjęto działania zmierzające do redukcji przemysłowej emisji tych zanieczyszczeń i w ciągu ostatnich lat MIR-PIB nie stwierdził ani przekroczenia poziomu stężeń dioksyn w rybach, ani przekroczenia obecności poziomu metali ciężkich czy polichlorowanych bifenyli (PCB).
— Tego spadku można było się spodziewać. Rośnie świadomość społeczna dotycząca środowiska, dbałości o nie i podejmowanych jest szereg działań, żeby zmniejszyć emisję dioksyn do środowiska — mówi prof. Szlinder-Richert, która jak przyznaje, jest zaskoczona wynikami badań.
Indywidualne decyzje
Emisja toksyn w porównaniu z 1999 rokiem spadła o ok. 20 proc. Warto zwrócić uwagę na to, że zanieczyszczenia trafiające do Bałtyku pochodzą nie tylko z wpadających do niego rzek, ale także z powietrza. Dioksyny, których obecność badano w rybach, pochodzą przede wszystkim zanieczyszczeń powstających w procesach spalania.
— Duże znaczenie mają nasze paleniska domowe, czyli to, czym palimy w piecach. Sytuacja poprawia się, więc obserwujemy to w środowisku i w naszej żywności — dodaje Joanna Szlinder-Richert.
Warto mieć świadomość, że nasze indywidualne decyzje, to czym palimy, le i to np., jak sortujemy odpady, wpływa na czystość i jakość żywności, która spożywamy. Wszystko prędzej czy później do nas wraca.
Jak zauważa zastępczyni dyrektora ds. naukowych w MIR, w przypadku przemysłu redukcja zanieczyszczeń jest o tyle łatwiejsza, że wprowadzane są normy, a przedsiębiorcy muszą stosować filtry, tak samo jest w przypadku spalarni medycznych.
— Sytuacja się poprawia, jednak najtrudniejsze są działania względem obywateli. W tym przypadku mamy najmniejszą możliwość egzekwowania zachowań — zaznacza prof. Joanna Szlinder-Richert.
Prof. Szlinder-Richert zwraca również uwagę na straszenie konsumentów i zniechęcanie do jedzenia rzekomo zanieczyszczonych ryb z Bałtyku.
— Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, nie ma możliwości, aby do sprzedaży zostały dopuszczone ryby, u których wykryto w jakikolwiek sposób przekroczony poziom szkodliwych dla zdrowia substancji. Tymczasem np. w przypadku powietrza mimo jego monitorowania trudniej jest reagować — podkreśla Szlinder-Richert.
— Dlatego każdy z nas powinien poczuć się odpowiedzialny za środowisko, a co za tym idzie i za zdrowie nas wszystkich. Ograniczenie emisji zanieczyszczeń nie będzie możliwe bez zaangażowania obywateli.
Źródło: Gazeta Wyborcza