Koniec psucia się sprzętów tuż po gwarancji? Jesteśmy na progu rewolucji
Zamiast kupować żarówkę, będziesz kupować światło. Zamiast kupić parę jeansów, wynajmiesz je. Zamiast kupić dywan, kupisz usługę zapewnienia ci odczuć, jakie daje dywan. Jesteśmy na progu rewolucji, która produkty zamienia w usługi. To oznacza, że producentom w końcu nie będzie się opłacało postarzać przedmiotów tak, żeby psuły się tuż po gwarancji.
Philips – jeden z największych producentów żarówek i sprzętu oświetleniowego na świecie – podpisał umowę z lotniskiem Schiphol w Amsterdamie na dostarczanie światła. Tak, światła, a nie żarówek.
Umowę podpisano jeszcze w kwietniu, a więc już kilkanaście dni temu, ale w mediach przeszła ona bez echa. A to błąd. Bo ten kontrakt to zapowiedź rewolucji, która może zmienić światową gospodarkę.
A nas, klientów dotyczy to jeszcze bardziej. Dlaczego? Bo sprzedawanie produktów jako usług spowoduje, że producentowi nie będzie już zależało na tym, żeby jego produkt nie był zbyt trwały i psuł się zaraz po gwarancji, żebyśmy kupili kolejny. Jeśli będzie sprzedawał usługę, to będzie chciał, żeby produkty, za pomocą których ją dostarcza, były jak najlepszej jakości, trwałe, a do tego efektywne i energooszczędne.
Porozumienie Philipsa z największym portem lotniczym w Holandii to pierwsza tak wielka umowa. Ale koncern już wcześniej wpadł na to, żeby nie sprzedawać produktów, tylko usługi. Konsumenci zamiast żarówek kupują lumeny, czyli miarę mocy światła. Z rozwiązania nazwanego „płatność za luksy” korzysta już brytyjski Narodowy Związek Studentów i Zarząd Transportu Miejskiego w Waszyngtonie.
Co ciekawe, umowa na dostarczenie światła działa tak, że klient płaci stałą stawkę. Jeśli zużyje więcej energii niż zakładała, Philips zwróci mu gotówkę.
Philips nie jest zresztą pierwszym, który zamienia sprzedaż produktów na sprzedaż usług, nie zmieniając jednocześnie profilu działalności. A gdyby tak sprzedawać dywan jako usługę?
Na taki pomysł wpadła firma Interface z Szanghaju – jeden z największych producentów dywanów na świecie.
Chińczycy zadali sobie pytanie, po co ludzie kupują dywany? Komfort pod stopami, wyciszenie pomieszczenia, wrażenie estetyczne jak kolor, faktura, a do tego stworzenie odpowiedniej atmosfery – to główne powody. Ale czy do tego trzeba kupić od razu dywan? Okazuje się, że nie.
Interface stworzyła program „Ever-Green-Lease”, który polega na dostarczaniu klientom tego, co dywan powinien dostarczać, zamiast sprzedawać sam przedmiot. To oznacza, że klient bierze dywan w leasing, a jeśli części, po których najczęściej się poruszamy, zetrą się, firma przyjedzie i w ramach umowy bez kosztowo wymieni zużyte fragmenty.
lient nie musi kupować nowego dywanu, a firma starte usunięte części wykorzystuje do produkcji nowych dywanów. Dla każdego jest taniej, a do tego ekologicznie.
Na razie jeszcze klienci nie są przekonani, że jest to dla nich tańsze rozwiązanie, choć Interface zapewnia, że wyjdą na swoje. Sama spółka na tym na pewno wyszła na dobre. W ciągu pięciu lat podwoiła zatrudnienie i zyski, a cena akcji wzrosła o 550 proc.
Rozwiązanie sprzedaży usługi zamiast produktu doskonale sprawdza się również w przypadku klimatyzatorów. Sprawdziła to już firma Carrier, która nie sprzedaje klimatyzatorów, tylko usługę utrzymywania odpowiedniej temperatury w biurowcach. Firmie zależy na tym, żeby jej sprzęt był jak najtrwalszy, żeby utrzymywać w jak najlepszym stanie i żeby był energooszczędny. I to naprawdę działa.
Czy to kuchnia, dywan, jeansy czy żarówka, za każdym razem chodzi o to, by używać, a nie posiadać. Ideę tę kupili warszawiacy, co pokazuje ogromną popularność systemu rowerów miejskich Veturilo. Czas pójść krok dalej, żeby nie zalała nas góra śmieci, albo nie wykończył brak surowców. W zamian dodatkowo przestaniemy martwić się zbyt krótką żywotnością sprzętów – od t-shirtów, które po pierwszym praniu do niczego się już nie nadają po odkurzacz, który przestaje działać niemal dokładnie po dwóch latach od zakupu.
Więcej na: money.pl