Policjant uratował siedmioosobową rodzinę
Policjant uratował przed śmiercią siedmioosobową rodzinę z Iłowej. „To żadne tam bohaterstwo. Bez munduru też tak bym się zachował” – mówi st. sierż. Adam Florczak, dzielnicowy z Iłowej. Uratowana rodzina jest mu wdzięczna. „Poszlibyśmy spać i nigdy już się nie obudzili” – mówi Małgorzata Waldun.
W piątek 28 listopada późnym wieczorem st. sierż. Florczak razem z kolegą z patrolu poszli do jednej z kamienic przy ul. Zamenhoffa. „Na klatce schodowej wyczułem zapach gazu, zaniepokoiło mnie to” – opowiada policjant. Mundurowi zaczęli chodzić po kamienicy szukając źródła zapachu gazu. Nie mogli go zlokalizować. W końcu doszli pod drzwi mieszkania pani Małgorzaty. Zapach gazu i spalin był tam bardzo silny.
W mieszkaniu była kobieta z mężem i pięcioro dzieci. Domownicy nie czuli żadnego zapachu. „Dzieci lada chwila poszłyby spać, a potem my położylibyśmy się” – mówi pani Małgorzata. W domu nie było czuć gazu. Tymczasem śmiercionośny tlenek węgla po cichu wydobywał się z uszkodzonego przewodu koło piecyka gazowego. „Może było nam sennie, jakoś źle się czuliśmy, ale byłam pewna że to jest efekt zmęczenia” – opowiada kobieta. Domownicy nawet przez chwilę nie czuli śmiertelnego zagrożenia jakim jest czad, tzw. cichy zabójca. Nie wyczuli również pierwszych objawów zatrucia. „Gdyby dzielnicowy nie wyczuł zapachu gazu na klatce schodowej to po zaśnięciu już nigdy nikt z nas nie obudziłby się.”
Dzielnicowy natychmiast zajął się rodziną. Pootwierał okna w mieszkaniu. O niebezpieczeństwie związanym z czadem powiadomił oficera dyżurnego żagańskiej policji. Została zaalarmowana straż pożarna, pogotowie gazowe i pogotowie ratunkowe. „Cała rodzina została ewakuowana z mieszkania” – mówi kom. Maludy. To właśnie uratowało im życie. Gdyby dzielnicowy nie wyczuł zapachu gazu lub nie zareagował doszłoby do tragedii.
Strażacy ustalili, że w mieszkaniu była niemal śmiertelna dawka stężenia gazu i spalin. Mieszkanie było dogrzewane piecykiem gazowym zasilanym 11-kilogramową butlą gazową. Piecyk miał zatkane przewody wentylacyjne. „Spaliny wydostające się z piecyka nie miały odpowiedniego odpływu i wydostawały się do mieszkania” – mówi kom. Maludy. Strażacy wynieśli na zewnątrz całą instalację z piecykiem gazowym, który nie może być już używany.
„Jesteśmy wdzięczni panu Adamowi. Uratował życie nam wszystkim” – mówi pani Małgorzata.
Źródło: poscigi.pl, fot: youtube