fbpx

Jak zrozumieć urzędowe pismo? Powstają aplikacje -tłumacze

Wyobraź sobie, że w skrzynce na listy znajdujesz urzędowe pismo. Otwierasz kopertę i czytasz. A potem czytasz po raz kolejny, wciąż z rosnącym uczuciem pogubienia i braku jasności. Czy znasz takie sytuacje? Mamy na to sposób.

Codzienność Kowalskiego: jak zrozumieć pismo z urzędu?

O ile prostsze byłoby wzajemne życie, gdyby oficjalne pisma urzędowe zaczęły kierować tymi samymi zasadami, którymi kierują się dziś literatura popularnonaukowa i media – prostota i konkret. Urzędy oraz ich oficjalne pisma do obywateli niezmiennie od lat kierują się tymi samymi wytycznymi. Ich zawiadomienia są suche, bezosobowe, formalne i nadrzędnie złożone. Owszem, sprawiają wrażenie poważnych, ale w gruncie rzeczy są niezrozumiałe. Nic dziwnego, że w odpowiedzi na taki stan rzeczy powstają sprytne aplikacje, których zadaniem jest uprościć język – tak, żeby zrozumiał go każdy obywatel niezależnie od wykształcenia czy narodowości.

Wystarczą proste zabiegi

Przede wszystkim strona bierna jest zamieniana na stronę czynną, a bezosobowe, długie zwroty na takie, które są skierowane bezpośrednio do nas, są przy tym krótsze i łatwiejsze w odbiorze. Zdaniem twórców tego typu aplikacji – prosty język sprawi, że ludzie przestaną się bać wizyt w urzędach. Aplikacje mogą być w tym kontekście pomostem do zbudowania wzajemnego porozumienia. Zamiast „ja” (petent) – kontra „oni” (urzędnicy) – pojawi się zaimek „my” – czyli wspólne dobro.

Ale urzędy to nie jedyne w miejsce, w którym używa się języka niezrozumiałego dla nowicjuszy. Za przykład może posłużyć tu tzw. „korpomowa”, czyli spolszczone zwroty zapożyczone z języka angielskiego – jakże popularne na zebraniach, podczas rekrutacji czy spotkaniach biznesowych w korporacjach, których macierze zwykle wywodzą się ze Stanów Zjednoczonych, Skandynawii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii.

Kejs z „korpomową”

„Korpomowa” w przeciwieństwie do pism urzędowych bywa kwiecista i „okrągła”, a zaimek „ja” zastępuje się słowem „my” (czyli firma, korporacja, załoga, drużyna – wybierz dowolne). Brzmi dobrze? Z pewnością jest wiele osób, które bardzo szybką potrafią „poczuć chemię” do tego potoczystego języka. Jednak osoby, które przechodzą do korporacji z małych firm czy tzw. budżetówki mogą mieć nie lada orzech do zgryzienia podczas pierwszych dni pracy. Szczęśliwie i tu możemy liczyć na aplikację, która z kosmicznej nowomowy stworzy proste zdanie (po polsku!) bez niepotrzebnych upiększeń.

– Oczywiście, język korporacyjny pełen jest zapożyczeń: „dedlajny”, „forłardy”, „kole”, „brify”, „daszbordy”, „kejpiaje” to chleb codzienny pracownika korpo. Nie ma nic złego w tym, że tych wyrazów używamy – polszczyzna żyje zapożyczeniami! Tylko, drogie koleżanki i koledzy z korporacji – uważajmy, żeby nie grypsować po pracy – wyjaśniają twórcy generatora „Made in PRL”, Karol Skolasiński i Michał Marchewa.

Jak rozmawiać z bankami?

Jeszcze innym przykładem na nieumiejętny dialog z klientem bywa w przypadku instytucji finansowych takich jak banki czy Ministerstwo Skarbu Państwa. Głównym problemem jest tu długość komunikatów – są to długie zdania, poprzecinane paragrafami, punktami i podpunktami – w których podmiot stoi zbyt daleko od orzeczenia. To skutkuje niewiedzą i pomieszaniem.

Statystyczny Kowalski bardzo często nie rozumiejąc, podpisuje wieloletnie umowy. Bo skoro brzmi poważnie – to na pewno wszystko jest w porządku. Często też wstydzi się przyznać, że czegoś nie wie, bo nie zrozumiał. Zdaniem Grzegorza Zarzecznego i Tomasza Piekota z Pracowni Prostej Polszczyzny, która działa w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki.

– Zdanie powinno mieć najwięcej 20 wyrazów (a w tekstach na smartfony nawet mniej). Dłuższe zdania są albo wielokrotnie złożone, albo ozdobione ogromną liczbą przymiotników, przysłówków i rzeczowników. Połączenie tego wszystkiego daje nam efekt, jaki widzimy w tym przykładzie – napisali w raporcie „Przystępność tekstów urzędowych w internecie”.

Cóż, pozostaje wierzyć, że w przyszłości aplikacje i generatory nie będą już potrzebne, bo pisma urzędowe będą kierowały się podobnymi zasadami co współczesne nauka – konkret, prostota i przejrzystość. W końcu tylko w taki sposób jest możliwość nawiązania wzajemnego dialogu.

Więcej na temat języków i ich nauki pisaliśmy TU.

Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło: Noizz

Dodaj komentarz