Wrocław zamienia beton na zieleń
Każda inicjatywa przeciwko zbędnemu betonowaniu cieszy, choć gdzieś w tle pojawia się myśl, że ogromne programy dotyczące miejskiej zieleni nie byłyby potrzebne, gdyby wcześniej słuchano ekspertów. W końcu nie jest tak, że dopiero dwa lata temu urzędnicy zrozumieli, że brak zieleni w miastach nam szkodzi. Ostrzeżenia pojawiały się znacznie wcześniej, ale włodarze miast mieli swoje zdanie.
Na szczęście sytuacja się zmienia. Wrocław przeznaczy 25 mln zł w najbliższych latach na pokrycie betonowych przestrzeni roślinnością. „Rwiemy bruk po to, by nawierzchnie utwardzone zmienić w enklawy zieleni” – zapewniła dyrektorka Departamentu Strategii i Zrównoważonego Rozwoju wrocławskiego magistratu Katarzyna Szymczak-Pomianowska.
Korzyści są oczywiste: mała retencja zapobiega podtopieniom, roślinność redukuje hałas, a z zieleni korzystają ptaki i owady. Przede wszystkim jednak jest to walka ze zmianami klimatu. Jak podkreślała Szymczak-Pomianowska, „retencja w miejscu wód opadowych, minimalizowanie ich ilości odprowadzanych do kanalizacji, globalne obniżanie temperatury miast poprzez zwiększanie powierzchni biologicznie czynnych, są na razie jedynym dostępnym antidotum na ciągle rosnącą średnią temperatur”.
Prace we Wrocławiu już trwają. Powstają parki kieszonkowe
– Na nieco ponad 260 mkw. zamiast płytek chodnikowych zostaną posadzone dwie glediczje trójcierniowe „Skyline”, czyli drzewa wprost nawiązujące do placu Nowy Targ, który tak niedawno przeszedł podobną przemianę, ale w sposób spektakularny. Dlatego drzewa w tym wypadku będą miały nieco większy rozmiar niż zazwyczaj – o obwodzie 30-35 cm. Do tego planowane są krzewy: hortensja bukietowa (34 sztuk), śnieguliczka (41 sztuk) i barwinek pospolity (186 sztuk). Całości dopełnią byliny: liriope szafirkowata (56 sztuk) i brunera wielolistna (40 sztuk) – wyliczał Marek Szempliński, rzecznik Zarządu Zieleni Miejskiej.
– Zamiana betonu na powierzchnie biologicznie czynne jest kluczowa dla naszego życia przynajmniej z dwóch względów. Po pierwsze poprawiamy komfort naszego życia – przyjemniej jest żyć w zieleni, gdzie chłodniej, gdzie cień, ptaki, owady i szmer. Każdego kto obserwował zazielenienie placu Nowy Targ, 100 metrów od miejsca gdzie się znajdujemy, nie trzeba o tym przekonywać. Jednak waga drugiego powodu, jakim jest przeciwstawianie się zmianom klimatu, zwłaszcza po wrześniowych powodziach, jest także nie do przecenienia – dodał Szempliński.
W trosce o zieleń pomaga… beton
Choć brzmi to paradoksalnie, we Wrocławiu już kilka miesięcy temu zastosowano beton jamisty. Ten materiał przepuszcza wodę, dzięki czemu drzewa i rośliny są nawadniane deszczówką. Wykorzystano go do budowy ścieżki rowerowej biegnącej obok parku.
Coraz więcej polskich miast zastępuje beton zielenią. To już nie kwestia wyboru, ale konieczność, co pokazały ostatnie wydarzenia. Ekstremalne opady prowadzą do gwałtownych powodzi i podtopień. Prezydent Zamościa zauważył, że w ostatnich latach wiele samorządów w Polsce przeznaczało unijne środki na „lanie betonu”. Klimat wystawił rachunek.
Działania podjęto także w Łodzi. Plac przed popularną galerią handlową zostanie zazieleniony. Obecnie dominuje tam beton, ale wkrótce pojawią się rodzime gatunki. Rośliny zostaną posadzone z rozwagą; połączenie bylin, traw ozdobnych i niskich krzewów zostanie dobrane tak, by były odporne zarówno na suszę, jak i na chwilowy nadmiar wody. Zazieleniony zostanie również deptak obok hali handlowej.
Deptak w tym miejscu jest bardzo szeroki, co pozwala na stworzenie rabaty o szerokości 2 metrów, oddzielającej go od parkingu. Umożliwi to posadzenie wyższych krzewów, które stworzą barierę wizualną i akustyczną. Do tego celu sprawdzą się: dereń biały, którego odmiany wyróżniają się kolorowymi pędami widocznymi zwłaszcza zimą, pęcherznica kalinolistna, krzewuszka cudowna, tawuła (szara, wczesna oraz van Houtte’a) czy śnieguliczka koralowa. Inwestycja pozwoli tworzyć ciekawe kompozycje ozdobne z liści, kwiatów i owoców, zachowując walory dekoracyjne przez wiele miesięcy – informuje portal lodz.pl.
Cóż, lepiej późno niż wcale. Szkoda tylko, że nie można spokojnie cieszyć się nowymi nasadzeniami, ponieważ ciągle trzeba martwić się o losy już istniejących drzew.