fbpx

8 filmów i seriali celebrujących życie „tu i teraz”

Życie toczy się tu i teraz. Nie ma nas w przyszłości, nie istniejemy również w przeszłości. Są to tylko wytwory wyobraźni. Dopóki sobie tego w pełni nie uświadomisz, nie osiągniesz prawdziwego poczucia szczęścia.

Cokolwiek robisz w swoim życiu, jakiekolwiek obrałeś sobie cele – teraz jest najlepszy czas. Najpiękniejszy i najwłaściwszy moment w całej twojej historii to chwila obecna. Nie ma nic ważniejszego. Przeszłość to tylko wspomnienie, pewien rodzaj wyobrażenia na temat zdarzeń i doświadczeń. Jeśli człowiek będzie poświęcał mu zbyt wiele czasu, zapomni o przeżywaniu swojego życia na bieżąco. Przyszłość to z kolei marzenie, nic więcej. To plany i sny, których zadaniem jest utrzymywanie nadziei, szansy na szczęście.

Doskonale rozumieją to twórcy filmów i seriali, które warto obejrzeć, aby lepiej poznać ideę życia „tu i teraz”.

„Tu i teraz, autorstwa Alana Balla”

https://youtu.be/q7D5DunpOqY

„Tu i teraz” to serial z 2018 roku, który w prowokacyjny, lekko mroczny i komiczny sposób przedstawia współczesną amerykańską rodzinę zamieszkującą najbardziej hipsterskie miasto w Stanach Zjednoczonych – Portland. Zdobywca Oscara i Złotego Globu Tim Robbins („Skazani na Shawshank”) oraz nagrodzona Oscarem, Emmy i Złotym Globem Holly Hunter („Fortepian”) są rodzicami dla patchworkowej familii: mają rodzoną siedemnastoletnią córkę oraz troje adoptowanych dzieci (z Kolumbii, Liberii i Wietnamu). Ojciec jest piewcą bycia „tu i teraz”, całe swoje zawodowe życie filozofa poświęcił wpajaniu młodym tej zasady. Z kolei jego neurotyczna żona, była terapeutka, postanowiła oddać się pomaganiu innym. Oboje są biali, postępowi, wrażliwi niespołeczne nierówności. W „Tu i teraz” bohaterowie w większym stopniu mają jednak coś symbolizować niż budować konkretne relacje. Nie brakuje tu egzystencjalnych wywodów i debat na tematy takie jak: po co żyjemy, w jakim świecie funkcjonujemy i o ile prościej byłoby, gdybyśmy codziennej egzystencji z uporem maniaka nie przeplatali problemami pierwszego świata. Jednocześnie sposób podania „Tu i teraz” jest na tyle przystępny, że choć odcinki trwają około godziny, to, co dzieje się na ekranie, pozostaje absorbujące i nie męczy.

„Hair, reż. Miloš Forma”

Adaptacja broadwayowskiego przeboju przenosi nas do Nowego Jorku z lat 60., czasów rozkwitu kultury hippisowskiej i umiłowania beztroskiego trybu życia. Głównym bohaterem „Hair” jest Claude Bukowski (John Savage), którego powołano do służby wojskowej w Wietnamie. Zanim jednak wyruszy na wojnę, chłopak trafia do Zielonego Jabłka, gdzie w Central Parku poznaje grupę hippisów wraz z ich przewodnikiem Bergerem (Treat Williams). Poznaje zupełnie nowy świat, w którym pomimo problemów i trosk docenia się proste fakty, takie jak ten, że świeci słońce i nastał nowy dzień, w którym może zdarzyć się wszystko. „Hair” to także portret pięknej przyjaźni i poświęcenia dla drugiej osoby, które z pozoru nie powinny mieć miejsca.

„Choć goni nas czas, reż. Rob Reinem”

„Stowarzyszenie umarłych poetów, reż. Peter Weir”

Kultowy film z Robinem Williamsem w roli głównej zna pewnie większość osób dorastających w latach 90. Bohater Williamsa, John Keating, jest nauczycielem, o którym większość uczniów marzy. Zamiast wpychać w utarte schematy, pozwala rozwinąć skrzydła jednostce i zachęca do rozwoju swoich pasji. „Stowarzyszenie umarłych poetów” to pochwała indywidualizmu i idei carpe diem, do podążania własną drogą. Jednocześnie ten film to nie wydmuszka pozbawiona odwołań do świata rzeczywistego. Obranie swojej ścieżki w oderwaniu od konwenansów nieraz wiąże się z trudnościami względem oczekiwań społecznych, a do tego potrzeba siły charakteru i odwagi.

„Pretty Woman, reż. Garry Marshall”

Klasyk, który trudno pominąć, czyli „Pretty Woman” z zachwycającą Julią Roberts w tytułowej roli, jest kwintesencją celebracji codzienności. Vivian jest nieokrzesaną młodą dziewczyną, która została zmuszona do wyjścia na ulicę z powodu braku pieniędzy na czynsz. W pewnym momencie natrafia na Edwarda (Richard Gere), milionera, dla którego towarzystwo Vivian w „normalnym” świecie nie byłoby niczym normalnym. Z kolei normalnością dla Vivian jest życie pełnią życia, czerpanie radości z picia porannej kawy w promieniach słońca. Ta naturalność i żywiołowość bez względu na sytuację bohaterki w końcu udziela się jej ekranowemu partnerowi. Tak naprawdę jego bohaterem nie musiałby być bogacz. To mógłby być każdy mieszkaniec przeciętnego społeczeństwa zdominowanego przez obowiązujące normy i konwenanse.

„Nietykalni, reż. Olivier Nakache, Éric Toledano”

Podnosząca na duchu historia milionera Philippe’a (François Cluzet) i jego pomocnika Drissa (Omar Sy) wydarzyła się naprawdę. Ten pierwszy wskutek wypadku zostaje sparaliżowany i zmuszony do poruszania się na wózku inwalidzkim, co każe mu zatrudnić pomoc domową. Przeprowadza rekrutację, do której zgłasza się między innymi Driss, kompletnie nienadający się do tej pracy, ale w potrzebie otrzymania zasiłku, do którego niezbędne jest świadectwo od pracodawcy. Chłopak niedawno wyszedł z więzienia. Pomimo braku doświadczenia, wykształcenia i referencji, Philippe zatrudnia go, co obu mężczyznom daje szansę na empatię i większe zrozumienie wzajemnej sytuacji oraz sposobu myślenia. Jednocześnie rodząca się między bohaterami przyjaźń sprawia, że Philippe’owi zdecydowanie łatwiej znieść własną niepełnosprawność. We wszelkiej niedoli to ludzie się liczą.

„Zapach kobiety, reż. Martin Brest”

Opowieść podobna do tej z „Nietykalnych”, lecz tutaj nauczycielem życia jest emerytowany, niewidomy oficer (Al Pacino). Maturzysta z dobrej szkoły, Charlie (Chris O’Donnell), podejmuje się opieki nad trudnym w obyciu Frankiem (Pacino). Wcześniej chłopak zostaje zamieszany w uczniowską aferę i zastanawia się, co zrobić: czy donieść na kolegów i ocalić skórę, czy milczeć i zachować honor. Spędza z Frankiem intensywny długi weekend, podczas którego jeżdżą drogim samochodem i jedzą w świetnych restauracjach, korzystają z dobrodziejstw tego świata, bo co innego pozostaje w głębokim nieszczęściu, które trawi samotnego oficera? Mężczyzna za żadne skarby nie chce tracić poczucia humoru i czerpie przyjemność z prostych sytuacji. Kultowa już scena tańca to tylko jedna z nich. Z jednej strony to „prawdziwe męskie życie” dla wielu nie zdałoby egzaminu w prawdziwym życiu, ale z drugiej wystarczy potraktować to jako drogowskaz od starszego, doświadczonego człowieka.

„Złap mnie, jeśli potrafisz, reż. Steven Spielberg”

Ta zabawa w kotka i myszkę również wydarzyła się naprawdę. Jak zarobić 2,5 miliona dolarów w pięć lat? Dokonał tego Frank Abagnale Jr. w latach 60. Oczywiście, nie zachęcamy do fałszerstwa, ale jego postać jest uosobieniem życia z dnia na dzień i kreowania sytuacji, które można wyciskać jak pomarańczę. Abagnale nie okradał przypadkowych ludzi, nie włamywał się do domów i nie obrabiał ich z biżuterii. Jego celem były wielkie korporacje – banki i linie lotnicze. Stał się najmłodszą osobą w historii, która znalazła się na liście najbardziej poszukiwanych przestępców FBI. Swoich fałszerstw dokonał w ciągu pięciu lat we wszystkich stanach Ameryki i 26 krajach. Wcielał się m.in. w pilota Pan-Am, profesora Uniwersytetu, był nawet asystentem prokuratora generalnego. Na ekranie partneruje mu Tom Hanks w roli agenta FBI, który za wszelką cenę postanawia dorwać młodego przestępcę. Jak na ironię, rodzi się między nimi swoista więź i szacunek, chęć wzajemnej pomocy i uczciwości. Abstrahując od kwestii prawnej, „Złap mnie, jeśli potrafisz” to film idealny na poprawę humoru.

 

Dodaj komentarz