Strażak z Zielonej Góry przejechał 2700 km na 150-letnim bicyklu, by pomóc chorej córeczce
Determinacja, pasja i ojcowska miłość – te trzy słowa najlepiej opisują niezwykły wyczyn zielonogórskiego strażaka Łukasza Jęcza, który wyruszył w podróż dookoła Polski, by zebrać środki na leczenie swojej 4-letniej córeczki Emilki. Na dystansie 2700 kilometrów towarzyszył mu niezwykły towarzysz – 150-letni bicykl, potocznie nazywany „rumakiem XIX wieku”.
Podróż dla córeczki i nadzieia
Wszystko zaczęło się 8 września, kiedy Łukasz Jęcz wyruszył spod swojej jednostki strażackiej w Zielonej Górze. Każdy przejechany kilometr miał symboliczne znaczenie – był dedykowany jego chorej córeczce, która zmaga się z rzadką chorobą genetyczną. Celem wyprawy była nie tylko walka z własnymi słabościami, ale przede wszystkim zebranie funduszy na rehabilitację i leczenie Emilki, które wymagają setek tysięcy złotych.
W trasie nie brakowało wzruszeń i emocji. Na każdym etapie podróży Łukasz spotykał życzliwych ludzi, którzy dopingowali go, pomagali w drobnych naprawach i oferowali noclegi.
– Mega dużo kilometrów, emocji, bólu, życzliwych ludzi przede wszystkim – mówi przyjaciel strażaka, Sebastian Zdrojewski.
28 dni na bicyklu i setki spotkanych serc
Po 28 dniach nieprzerwanego pedałowania, Łukasz Jęcz wrócił do Zielonej Góry. Na przedmieściach miasta czekali na niego przyjaciele z różnych jednostek strażackich, którzy zorganizowali gorące powitanie.
– Zrobił kawał dobrej roboty. Oczywiście wszyscy wiemy, dlaczego jedzie. Wszyscy go wspieramy bardzo mocno. Jest jednym z nas –
podkreślił Piotr Sienkiewicz z OSP Zielona Góra Stary Kisielin.
Ostatnie kilometry strażak pokonał w asyście rowerzystów i wozów bojowych PSP, a przed budynkiem Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 powitała go rodzina, koledzy i mieszkańcy miasta.
„Nie jęcz, tylko działaj”
– Moje motto jest jedno – nie jęcz, tylko po prostu działaj. Ja działałem, jestem tutaj i na szczęście moje ciało wytrzymało, rumak XIX-wieczny wytrzymał – mówił wzruszony Łukasz Jęcz tuż po zakończeniu wyprawy.
Wyprawa zakończyła się sukcesem, a zbiórka na rzecz Emilki zyskała nowy rozgłos. Dzięki zaangażowaniu ojca i wsparciu tysięcy ludzi z całej Polski, na konto fundacji wpłynęły kolejne środki potrzebne do prowadzenia kosztownej terapii.
– Cieszymy się, bo o to chodziło – żeby wesprzeć, zasilić środki i żebyśmy mogli rehabilitować córkę – dodała Natalia Jęcz, mama dziewczynki.
Bohater w mundurze i na dwóch kołach
Koledzy z jednostki, którzy znają Łukasza od lat, nie kryli dumy.
– Jest Supermenem. Ja wiedziałem, że on tę trasę zrobi. Bałem się tylko, czy rower da radę, bo jest starszy od nas wszystkich razem wziętych – żartował asp. sztab. Bogdan Sołoduchin z JRG nr 2 w Zielonej Górze.
Strażak Łukasz Jęcz udowodnił, że nawet zabytkowy bicykl może stać się narzędziem dobra, jeśli napędza go serce ojca walczącego o zdrowie swojego dziecka.
Pomoc trwa nadal
Zbiórka na leczenie i rehabilitację Emilki Jęcz wciąż trwa. Wsparcia można udzielić poprzez platformę Siepomaga.pl, gdzie każdy darczyńca może dołożyć swoją cegiełkę do tej pięknej historii miłości, siły i nadziei.
https://www.siepomaga.pl/emilia-jecz

