Tajemniczy filantrop na ulicach amerykańskiego Salem
50500 dolarów! Już tyle pieniędzy udało się znaleźć mieszkańcom Salem od maja 2013 roku, kiedy to pojawiły się pierwsze doniesienia o tym, że na ulicach pojawiają się dolary. Co ciekawe, „zielone” zawsze wędrują do rąk tych, którzy najbardziej ich potrzebują.
Studolarówki podpisane są imieniem „Benny”, które jest najprawdopodobniej pseudonimem filantropa pomagającego w tej sposób innym. Trzeba jednak nadmienić, że „Benny” może być po prostu zdrobnieniem od Benjamina Franklina, ojca założyciela Stanów Zjednoczonych, którego podobizna widnieje na amerykańskiej „stówce”
Dolary z podpisem znaleziono dotychczas w 26 sklepach i podczas 8 wydarzeń publicznych organizowanych w Salem. Pieniądze są też regularnie podrzucane do biedniejszych dzielnic i dziecięcych wózków. Szczęśliwcy znajdują je najczęściej w produktach spożywczych (na przykład w pudełkach z płatkami śniadaniowymi) i… opakowaniach po pieluchach.
„Ten ktoś jest błogosławieństwem” – powiedziała 23-letnia Brittany, na którą „bennyfikata” czekała w opakowaniu z jedzeniem dla niemowląt. Matka trójki dzieci mogła dzięki niej kupić prezenty na Święta Bożego Narodzenia. Wcześniej nie było jej na nie stać.
Najlepsze jest jednak to, że ludzie, których spotkała ta miła niespodzianka od losu, najczęściej decydują się przeznaczyć „znaleźne” na cele charytatywne. W sieci można znaleźć zdjęcie dwóch chłopców trzymających banknot i koszyk z masą zabawek. Kilkulatkowie postanowili kupić za niego prezenty dla innych, bardziej potrzebujących dzieci. Starsi przekazują dolary podpisane przez „Benny’ego” na rzecz bezdomnych lub ofiar przemocy.
Nic nie wskazuje na to, aby „Benny” zaprzestał podrzucania potrzebującym studolarówek. Uszczęśliwianie nieznajomych wychodzi mu tak samo dobrze, jak ukrywanie tożsamości. Do tej pory nie wiadomo, kto tak naprawdę kryje się za tą piękną inicjatywą.
Czytaj więcej na facet.interia.pl