fbpx

Czy zwierzęta rozumieją nasze słowa? Nie. Świat widzą dużo szerzej

I pies, i kot powie wszystko mimiką twarzy, językiem ciała i zapachem. Nawet będąc zapachowymi analfabetami, odczytamy zwierzęce przesłanie – kochaj, ale mnie, a nie swoje o mnie wyobrażenie.
(…)

Czy moje psy i koty w liczbie dwudziestu rozumieją wszystkie wypowiedziane przeze mnie słowa? Czy słuchałyby z uwagą najciekawszej opowieści, którą chciałabym im przekazać? Nie. Dlaczego? Bo ich świat nie jest zamknięty w symbolach słów. Ich alfabet to nie tylko dźwięki, a tym bardziej nie znaki zapisane na papierze. One widzą i czytają świat dużo szerzej niż ja. Są po wielekroć precyzyjniejsze w przekazywaniu informacji i zdecydowanie nudzi je monotonia niewiele znaczących symboli ludzkiego języka.

Weźmy takie „kocham” – co to tak naprawdę znaczy? Przecież często kochamy wakacje, pierogi, sport i używamy tego samego czasownika względem dziecka, matki czy innej ważnej dla nas osoby. To tylko słowo. Możemy szastać nim na prawo i lewo, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo traci na znaczeniu. Pies nie da się oszukać jak naiwna panna spragniona romansu. Dla niego samo „kocham” nic nie znaczy. On nawet nie musi słyszeć tego zlepku dźwięków. Doceni go tylko wówczas, gdy zawsze będzie mu towarzyszyć ciepły tembr głosu, serdeczny dotyk i zapach miłości. Tak, miłość pachnie. I to jak. My już dawno zatraciliśmy umiejętność korzystania z naturalnych perfum. Co gorsza, te, które umiemy jeszcze wyczuwać, śmierdzą. To zapach strachu. Tuszujemy go dezodorantami i perfumami, bo inaczej nikt poza psem nie chciałby mieć z nami do czynienia. Pies jest w stanie wyłuskać z odoru lęku drobiny zapachu miłości. My już nie. Choć bywają i w naszym życiu chwile, gdy korzystamy z tego niewerbalnego języka. Szalona namiętność powoduje nadwrażliwość zapachową i uczynnia komórki Jacobsona w naszym nosie. Ukochany lub ukochana pachnie jak orchidea. To samo dzieje się z matkami niemowląt. Są w stanie wywąchać nastrój swojej pociechy.

Dla psa to bułka z masłem. Jego mózg jest nastawiony na zapachowy wizerunek świata. Największą powierzchnię kory jego mózgu zajmują płaty węchowe. U nas rolę tę pełni wzrok. Człowiek najpierw widzi, potem słyszy, a na samym końcu wącha.

Dobry dotyk

Jedyny zmysł, który odgrywa u obu gatunków tę samą rolę, to dotyk. Potrzeba dobrego dotyku jest u ludzi i psów tak samo silna i niespełnienie jej rodzi poważne konsekwencje. U psów nazywamy je zaburzeniami w zachowaniu, a u nas to najczęściej depresja. Jak wiele może powiedzieć dotyk, wie każdy, kogo w biedzie objął przyjaciel. Tak naprawdę miłość i życzliwość bardziej czujemy, niż słyszymy. Ja nie muszę mówić moim zwierzętom, że je kocham. Wiedzą to bez słów. Mimo to oświadczam im się kilka razy dziennie, bo jestem człowiekiem i potwierdzam uczucia słowami. Mimowolnie mówię też ciałem i tu jestem znacznie bardziej wiarygodna. Oczywiście można udawać życzliwość, głaskać, przytulać, ale to uda się tylko w kontaktach z człowiekiem. W przypadku psa i kota zdradzi nas nie tylko zapach, ale kanciastość karesów.

Język ciała jest swego rodzaju esperantem międzygatunkowym. Kiedyś nasi praprzodkowie posługiwali się nim równie sprawnie jak inne zwierzęta. Dziś ludzie chodzą na specjalne kursy, które raczej służą manipulowaniu rozmówcą, a nawet tłumem słuchaczy. Przyjmowanie odpowiednich póz podczas rozmowy kwalifikacyjnej ma nam zjednać interlokutora, tak samo jak podczas publicznego wystąpienia pozwoli je uwiarygodnić. O ile lepiej wyglądałby ludzki świat, gdyby wykonywane przez nas gesty wynikały ze szczerości wypowiedzi, a nie były efektem ćwiczeń przed lustrem.

I tu rodzi się wielki zgrzyt nie tylko w obrębie własnego gatunku, ale i w obcowaniu ze zwierzętami. Jak grzyby po deszczu rosną gabinety zwierzęcych behawiorystów, szkoły i przedszkola dla psów. Nie chcę nikogo urazić, ale większość z nich robi zwierzętom więcej szkody niż pożytku. Dlaczego? Bo tak zwane zaburzenia w zachowaniu psów i kotów są w 99 proc. wynikiem zaburzeń w zachowaniu ich opiekunów. I tak naprawdę to oni powinni pójść do psychologa, a nie ciągnąć tam psa lub kota.

(…)

Więcej na: newsweek.pl

Dodaj komentarz