fbpx

O tym polskim sportowcu w Tokio będzie mówił cały świat

Na tegorocznych igrzyskach olimpijskich Polskę będzie reprezentować dwoje łuczników – 23-letnia Sylwia Zyzańska (Łucznik Żywiec) i 52-letni Sławomir Napłoszek (Marymont Warszawa). O tym ostatnim będzie mówił cały świat, ponieważ wraca na igrzyska po 29 latach przerwy!

Reprezentanci Polski wystartują w trzech konkurencjach, oboje wystąpią indywidualnie. Zapiszą się też w historii, gdyż wezmą udział w rywalizacji mikstów, dyscyplinie debiutującej w igrzyskach. Z pewnością cały świat zainteresuje się naszym 52-letnim zawodnikiem, który wraca na igrzyska po 29 latach przerwy.

„To niecodzienna historia. I na pewno pozytywne zjawisko. Historia Sławka pokazuje, że łucznictwo jest długowieczną dyscypliną. I z pewnością to może przyciągnąć ludzi” – mówi Jacek Maciaszek, kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Łuczniczym, w rozmowie z Onet Sport.

Za Polskim Związkiem Łuczniczym trudne chwile, bo przez pewien czas ten był zawieszony przez światową federację. Dużo było konfliktów wewnątrzkrajowych. Wygląda jednak na to, że sytuacja wraca do normy i pojawiają się nawet sukcesy. Niedawno nasz mikst sięgnął po medal mistrzostw Europy, a teraz – rzutem na taśmę – dwoje polskich łuczników wywalczyło kwalifikację olimpijską na igrzyska w Tokio.

– W ostatnim pięcioleciu było rzeczywiście trochę trudności i nie szło nam zbyt dobrze. Teraz jednak wygląda to nieźle. W ostatnich igrzyskach w Rio de Janeiro mieliśmy tylko jedną zawodniczkę. W Tokio zobaczymy dwoje naszych reprezentantów – Sylwię Zyzańską i Sławomira Napłoszka. Oboje wystąpią indywidualnie, ale też w nowej konkurencji na igrzyskach – mikście — mówi Maciaszek.

Kwalifikacja dwojga łuczników to wielki sukces

– Było bardzo trudno się zakwalifikować. Teraz już na wszystkich kontynentach są przyzwoici zawodnicy. Tak naprawdę w igrzyskach nie ma już amatorów, a przebrnięcie sita kwalifikacyjnego nie jest łatwe – dodaje Maciaszek.

W Tokio możemy być pewni tego, że będzie głośno o PZŁucz. i Sławomirze Napłoszku. Ten wraca do olimpijskiej rywalizacji po 29 latach przerwy. Ostatni raz startował w igrzyskach w 1992 r. w Barcelonie.

– Już jest bardzo głośno, jeżeli chodzi o Sławomira Napłoszka. Nawet powiedziałbym, że za głośno, bo ciągłe udzielanie wywiadów może mieć niekorzystny wpływ na przygotowania. Teraz potrzebny jest spokój i czas na doszlifowanie szczegółów. W mediach jest duże zainteresowanie osobą naszego kadrowicza, a na zawodach byli nawet dziennikarze programu „Uwaga” z TVN. A historia Sławka jest rzeczywiście wyjątkowa. Wraca na igrzyska po 29 latach przerwy.

Taka sytuacja jest dobrą okazją, aby wypromować łucznictwo w Polsce.

– To prawda. To niecodzienna historia. I na pewno pozytywne zjawisko. Historia Sławka pokazuje, że łucznictwo jest długowieczną dyscypliną. I z pewnością to może przyciągnąć ludzi. To jednak nie oznacza, że można zacząć w wieku 20-30 lat, choć na pewno trudno kogokolwiek wykluczać. Napłoszek zaczynał strzelanie z łuku jeszcze jako młodzik. Lepiej jest zatem wcześniej zacząć. Pokazał on, że można strzelać z łuku długo i na bardzo wysokim poziomie. Na szczyt powracał jednak przez wiele lat. Cały czas szedł w górę, choć miał też słabsze sezony. Mimo tego zmobilizował się. Dlatego się cieszymy z jego sukcesu, a ja, jako jego kolega i dawny rywal na torach łuczniczych, cieszę się podwójnie – podsumowuje Maciaszek.

 

 

Dodaj komentarz