Polak niewinnie skazany w Tunezji na 15 lat więzienia wyszedł na wolność po 66 dniach
Historia 59-letniego Leszka K. z Połomi w województwie śląskim to opowieść o wakacjach, które zamiast relaksu przyniosły niewyobrażalne cierpienie. Wyjazd, zaplanowany z okazji 40. rocznicy ślubu Leszka i jego żony Grażyny, zakończył się niespodziewanym aresztowaniem, oskarżeniami i trudną walką rodziny o uwolnienie. Po 66 dniach w ciężkich warunkach tunezyjskiego więzienia pan Leszek powrócił do kraju, co przyniosło ulgę zarówno jemu, jak i jego bliskim.
Niewinna zabawa z dramatycznymi skutkami
Sierpniowe wakacje na tunezyjskiej wyspie Djerba miały być wyjątkowe. Rodzina pana Leszka wybrała formułę all-inclusive, by cieszyć się beztroskim wypoczynkiem. Pierwsze dni upływały na wspólnych chwilach z dziećmi i wnukami, w tym na uroczystości urodzinowej jednego z członków rodziny.
Pierwszego dnia na plaży rodzina świętowała urodziny jednego z jej członków. Tam dziadek (pan Leszek) kupił swojej wnuczce chustę od lokalnego sprzedawcy. Chcąc zrobić sobie zdjęcie pan Leszek chwycił swoją wnuczkę za nogę. Jak się okazało, już przez to zachowanie pan Leszek był na „cenzurowanym”.
„Sprzedawca owinął ją tą chustą. Ja ją chwyciłem, ponieważ nie mogę dźwigać prawej ręki, za pupę i nogę i trzy razy podniosłem, to było wszystko. Kolejnego dnia witałem się z inną wnuczką, ściskając ją i obejmując” – opowiada pan Leszek.
Niewinna zabawa dziadka z wnuczką na plaży oraz nieporozumienia podczas organizowanego w hotelu „piana party” doprowadziły do sytuacji, która wymknęła się spod kontroli.
W trakcie imprezy, gdy pan Leszek próbował odnaleźć w basenie zgubione okulary, przypadkowo dotknął kilku osób w wodzie, co zostało źle zinterpretowane przez obecnych tam muzułmanów. Chwilę później jedna z dziewczynek zgłosiła, że została dotknięta w niewłaściwy sposób. To wystarczyło, by tunezyjskie służby zareagowały.
Aresztowanie i dramatyczne oskarżenia
Nocą do pokoju pana Leszka zapukała tunezyjska policja. Zarzuty były szokujące: dotykanie dzieci w miejscach intymnych i obmacywanie kobiet. Oskarżenia oparto na monitoringu oraz relacjach świadków, które – jak się później okazało – były błędnie interpretowane. Początkowo groziło mu 15 lat więzienia, a proces odbywał się bez tłumacza ani adwokata.
Rodzina pana Leszka, zmuszona wrócić do Polski bez niego, rozpoczęła desperacką walkę o jego uwolnienie. Kolejne rozprawy w tunezyjskim sądzie zmniejszały wymiar kary – z 15 lat na 6, w końcu do 5 miesięcy.
Koszmar więzienia
Warunki w więzieniu w Madanin były dramatyczne. W celi o powierzchni 11×5,8 metra przebywało 75 osób, choć łóżek było tylko 38. Pan Leszek przez 53 dni spał na podłodze. Temperatury przekraczały 40°C, a dostęp do zimnej wody był ograniczony. Posiłki dla nowo przybyłych ograniczały się do dwóch zup dziennie. Dzięki pomocy rodziny i współwięźniów pan Leszek mógł od czasu do czasu liczyć na dodatkowe jedzenie czy zimną wodę.
„Schudłem 15 kilogramów. Warunki były straszne, ale najgorsza była bezradność” – wspomina.
Rodzina na ratunek
Żona, córka i wnuczka pana Leszka nie ustawały w działaniach. W Tunezji wynajęły kilku adwokatów, którzy niestety okazali się nieuczciwi, naciągając rodzinę na duże kwoty. Dopiero trzeci adwokat, wsparty interwencją polskiego konsulatu, pomógł przekazać dowody na niewinność pana Leszka. Kluczowym argumentem okazały się dokumenty potwierdzające, że spędzał czas z rodziną, a domniemane „ofiary” to jego własne wnuczki.
Finał w sądzie
Ostatecznie, 29 października, tunezyjski sąd ogłosił decyzję: Leszek K. jest wolny. Był to wynik wielomiesięcznych starań rodziny oraz pomocy ze strony Ambasady RP w Tunezji.
Pan Leszek wrócił do Polski, gdzie został przywitany z ulgą i radością przez najbliższych. Historia ta zakończyła się szczęśliwie, ale pozostawiła głęboki ślad w życiu rodziny.
Wnioski i przestroga
Rodzina pana Leszka przestrzega innych turystów przed trudnościami, jakie mogą napotkać w krajach o odmiennych kulturach i systemach prawnych. Podkreślają, jak ważne jest wsparcie bliskich i determinacja w walce o sprawiedliwość.
Gdyby nie miłość rodziny i pomoc ludzi, którzy zaufali rodzinie, mężczyzna mógłby zostać tam na lata.
„Szczególne podziękowania kierujemy do kancelarii radcy prawnego Katarzyny Winkler, która od pierwszego dnia zaangażowała się w sprawę, nie chciała od nas żadnych pieniędzy i była w stałym kontakcie z konsulem” — informuje rodzina pana Leszka.