Ryszard Kałaczyński – ultramaratończyk, który w ciągu 366 dni przebiegł 366 maratonów
Maratończyk i ultramaratończyk. Na co dzień rolnik, hodowca trzody chlewnej. Mieszka we wsi Witunia koło Więcborka. Rocznik 1960. W ciągu okrągłego roku, od 15 sierpnia 2014 do 15 sierpnia 2015, przebiegł 366 maratonów, bijąc tym samym rekord Guinnessa. Poza tym ma na koncie ponad 90 przebiegniętych maratonów; 25 ultramaratonów; 11 razy brał udział w najtrudniejszym biegu świata: 246-kilometrowym greckim Spartathlonie (najwięcej przebiegł 195 km). Przebiegł Polskę na trasie z Zakopanego do Sopotu – 800 km w zaledwie siedem dni. Jest czterokrotnym mistrzem Polski Masters w podnoszeniu ciężarów weteranów.
15 sierpnia 2015 roku ukończył projekt, który wielu nazywało szaleństwem. Dzień za dniem, przez równy rok, wstawał, karmił świnie, wyrzucał gnój, a potem sznurował buty i ruszał. Najpierw asfaltem, potem bitą, piaszczystą drogą wśród pól, wracał do domu po 42 kilometrach. On, rolnik z Wituni, pobił rekord Guinnessa.
– Wszystko jest w głowie – tłumaczy Pan Ryszard. – Najgorzej, jak dopuścisz do siebie myśl, że jutro będzie cię brzuch bolał, pojutrze pięta, kolana… Bo jak głowa siądzie, wszystko siądzie. Pewnie, że czasem boli, ale kto mówił, że nie będzie. Pamiętam, jak dziadek narzekał, że go w kościach łamie, babcia miała na to jedną gadkę: „Idź drzewa narąb, w chlewie uprzątnij, wypocisz się i zaraz ci przejdzie”. U nas w rodzinie nikt się z byle powodu do łóżka nie kładł. Testowałem swoje ciało w grypie, stanach zapalnych, biegałem przy wymiotach, biegunce. Nieraz mi paznokcie poschodziły, ale na takie bzdety nie ma co patrzeć. Organizm musi umieć sobie z tym wszystkim poradzić.
Czytaj więcej na national-geographic.pl
Tekst: Monika Berkowska, Foto: national-geographic.pl