fbpx

Zwycięstwo konia wyścigowego zmieniła życie dziewczynki chorej na raka

Kiedy pięcioletnia Betsy zaczęła mieć problemy z uchem, bóle brzucha i gorączkę, lekarz rodzinny stwierdził, że to zwykły wirus. Jednak jej mama, Charlotte, nie mogła oprzeć się przeczuciu, że coś jest poważnie nie tak.

Wkrótce Betsy trafiła na oddział ratunkowy z bólem brzucha; początkowo podejrzewano nietolerancję pokarmową. Jednak Charlotte zaczęła sama zgłębiać temat i podejrzewać białaczkę. Wracając do lekarza, poprosiła o badania krwi. Widząc niepokój matki, lekarze zgodzili się na testy.

– Byłam zdesperowana, kompletnie spanikowana. Wiedziałam, że coś jest nie w porządku – wspomina Charlotte. – Betsy była zmęczona, zmienił się jej charakter, nie chciała się już bawić z przyjaciółmi ani ze swoją starszą siostrą.

W lutym 2023 roku, kilka dni po badaniach krwi, Charlotte otrzymała telefon: natychmiast przywieźć Betsy do szpitala Princess of Wales w Bridgend po wyniki.

– W drodze do szpitala nie byłam w stanie wydusić słowa. Czułam przerażenie, mdłości, trzęsłam się cała – opowiada.

W tym czasie jej mąż, Christian, trener koni wyścigowych, był w pracy w Cheltenham. Charlotte została wezwana do osobnego pokoju razem z Betsy i usłyszała diagnozę, której tak bardzo się obawiała: ostra białaczka limfoblastyczna (ALL).

– Miałam to przeczucie, ale kiedy to padło, czułam się tak, jakby wjechał we mnie autobus – mówi Charlotte. – Byłam jak sparaliżowana, słyszałam w uszach tylko szum. Wszystko stanęło w miejscu.

Betsy natychmiast trafiła do dziecięcego szpitala Noah’s Ark w Cardiff, gdzie terapeuta zabawowy wytłumaczył jej, czym jest białaczka, w sposób zrozumiały dla pięciolatki. W ciągu dwóch dni rozpoczęto chemioterapię.

– Leczenie białaczki jest długie i wyniszczające, a pierwsze sześć tygodni jest szczególnie trudne – wyjaśnia Charlotte. – Sterydy zmieniają osobowość i wygląd dziecka, nie byliśmy na to przygotowani.

– Byłam wtedy naprawdę grubiutka – wspomina z rozbrajającym śmiechem Betsy.

– Byłaś bardzo, bardzo chora – przerywa jej Charlotte, uśmiechając się smutno.

Zwycięstwo konia wyścigowego przechyliło szalę

Cała rodzina przeżywała prawdziwą emocjonalną huśtawkę. Jednak sześć tygodni po rozpoczęciu leczenia, gdy codzienność była pełna strachu i smutku, w życiu rodziny pojawił się nieoczekiwany promyk radości. Koń wyścigowy trenowany przez Christiana, Kitty’s Light, wygrał Scottish Grand National.

– Kitty’s Light pojawił się w naszym życiu w odpowiednim momencie – mówi Charlotte, siedząc przed stajniami w Ogmore-by-sea, w hrabstwie Vale of Glamorgan, trzymając Betsy na kolanach.

– Mieliśmy bardzo zły dzień w domu. Nie chciałam nawet oglądać wyścigu, ale mama i teściowa namówiły mnie, żeby włączyć telewizor. Mówiły: „Niech Betsy zobaczy tatę w telewizji”.

Nie miała pojęcia, że koń pobiegnie jak nigdy dotąd.

– Emocje były ogromne, skakałam po salonie już po pierwszej przeszkodzie – przyznaje Charlotte.

Betsy wtrąca: – Pamiętam tylko, jak mama krzyczała i biegała, a ja miałam wtedy ból głowy, który jeszcze się pogorszył!

– Przepraszam – śmieje się Charlotte.

To wydarzenie było tym, czego potrzebowali.

– To dało nam kopa i przypomniało, że życie nie musi być tylko smutne i trudne. Dało nam nadzieję, cel, coś, na co mogliśmy czekać – tłumaczy Charlotte. – Kompletnie zmieniło nasz punkt widzenia.

Charlotte przyznaje, że odkryła w sobie siłę, o jaką się nie podejrzewała.

– Na początku się załamałam, ale nie miałam wyboru. Musiałam nauczyć się znajdować małe pozytywy każdego dnia – mówi.

Wsparcie rodziny, przyjaciół i społeczności wyścigów konnych było nieocenione. Pomogły też przyjaźnie z innymi rodzicami i dziećmi, które spotkali w szpitalu.

Dziś Betsy jest w tzw. fazie podtrzymania leczenia, które potrwa do maja. Codziennie przyjmuje doustną chemioterapię, raz w miesiącu chemioterapię dożylną przez port oraz co trzy miesiące ma punkcję lędźwiową. Jej włosy zaczęły już odrastać, bawi się ze starszą siostrą Tilly (9 lat) i wróciła do szkoły.

Charlotte również wróciła do pracy jako fizjoterapeutka z zupełnie nowym spojrzeniem na życie.

– To była jazda bez trzymanki, emocjonalny rollercoaster. Ale teraz jakoś dajemy radę, jesteśmy pozytywnie nastawieni i czerpiemy z każdego dnia, jaki mamy razem – mówi. – Nic już mnie nie martwi tak jak dawniej. Zdrowie i szczęście moich dzieci i rodziny to priorytet. Cała reszta jest do ogarnięcia.

Choć Charlotte wciąż często płacze, nigdy nie pytała „dlaczego my?”.

– To się musi komuś zdarzyć. Dostaliśmy taki los i musimy go udźwignąć najlepiej, jak potrafimy – tłumaczy.

Stara się dostrzegać przyjemność w codzienności – czy to siedząc z córkami w słońcu, świętując rodzinne okazje, czy kibicując dalszym sukcesom Kitty’s Light.

– Choć to, co przeszłaś, było trudne i okropne, mam nadzieję, że zapamiętasz także te piękne chwile, wsparcie ludzi i to, jak bardzo zbliżyło nas to do siebie. I spojrzysz na życie zupełnie inaczej — zwraca się Betsy.

Źródło: bbc.com

Dodaj komentarz