Małżeństwo Brazylijczyka i Węgierki zna w sumie 14 języków
Poznali się w Polsce. Ona – Węgierka – uczyła się hiszpańskiego, on – Brazylijczyk – węgierskiego. Umawiali się na konwersacje – Języki to nasza pasja, łączą ludzi – mówi nietypowe małżeństwo z Gliwic. Ona uczy się teraz siódmego języka, on dwunastego.
Marlon Couto Ribeiro na ćwiczeniach z angielskiego w portugalskiej uczelni usłyszał dwie Polki. Przyjechały do Portugalii w ramach wymiany studenckiej. Mówiły między sobą w swoim ojczystym języku. – Zachwyciło mnie brzmienie polskiego – mówi Marlon. Pewnego razu w księgarni wpadł mu do ręki podręcznik portugalski do nauki polskiego, a cztery lata temu przyjechał do Gliwic na zaproszenie esperantystów.
Anikó Szalay zachwyciła się polskim na festiwalu folkowym w swoim węgierskim mieście. Poszła na filologię polską, potem przyjechała do Lublina na studia z anglistyki. – Jak miałam 10 lat, powiedziałam mamie, że zostanę nauczycielką angielskiego. Odpowiedziała: przejdzie ci – opowiada Anikó. Gdy przeprowadziła się do Gliwic, po pielgrzymce do Hiszpanii zapragnęła uczyć się hiszpańskiego. Przypadek zrządził, że Marlon, który znał już biegle m. in. hiszpański, właśnie uczył się węgierskiego (zachwycił się nim w Budapeszcie, po drodze z Serbii, gdzie uczył się serbskiego).
Oboje potrzebowali partnera do konwersacji. Tak się zaczęła ich znajomość. Spotykali się, by uczyć się od siebie języków. Godzinę mówili po hiszpańsku, drugą godzinę po węgiersku, raz w tygodniu, po kilku miesiącach i wspólnej podróży na Węgry zamieszkali razem, a śluby mieli dwa – w jej i w jego kraju. Ona ma 27 lat, on 29. Uczą języków w Gliwicach. – Na pierwszym miejscu jest Bóg. On dał nam pracowitość – mówią zgodnie. Bo poliglotyzm, ich zdaniem, to nie jest kwestia talentu, tylko systematycznej pracy. I ciekawości. Hebrajski to duchowość, esperanto – podróże.
W domu mówią po polsku. Bo tutaj żyją, polski to język zakupów i codziennych spraw.
Foto: archiwum prywatne