Lekarze z Bytomia ratują dzieci w łonie matki!
Medycy z bytomskiego szpitala wykonali już 85 operacji dzieci, będących w łonie matki. „Tego, co my tutaj robimy, nie robi nikt w Polsce” – informuje profesor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego – Anita Olejek
Profesor Olejek podczas wywiadu z dziennikarzem magazynu Weekend.Gazeta.pl, Michałem Gostkiewiczem opowiada o ratowaniu nienarodzonych jeszcze maluchów. Jak podkreśla „dzieci i ich rodzice mają szansę na normalne życie i mniej operacji po porodzie”.
W Bytomiu lekarze wykonują operacje dzieciom z rozszczepem kręgosłupa w łonie matki. Udana operacja nie oznacza pełnej sprawności, jednak częściowo eliminuje kalectwo, dając szansę na normalne funkcjonowanie. Często jednak w Europie lekarze nie podejmują się operacji w łonie matki i zalecają przerwanie ciąży.
Jak wynika z badań, rocznie w Polsce rodzi się około 360 maluchów z rozszczepem kręgosłupa i wodogłowiem. A co za tym idzie, najprawdopodobniej dziecko będzie upośledzone ruchowo, a nawet intelektualnie. Po drugich badaniach prenatalnych można już wykryć wady płodu. Jak informuje profesor Olejek: „Do nas przyjeżdżają pacjentki, które już są po tych drugich badaniach, więc o wadach wiedzą i są zdecydowane na operację. (…) Bardzo, bardzo trudno jest powiedzieć kobiecie, która oczekuje dziecka, że ciąża nie rozwija się prawidłowo. Czasem ktoś też musi powiedzieć pacjentce, że ciąża jest martwa… (…) To są bardzo trudne, dramatyczne rozmowy. Tym trudniejsze, że nikt nas – lekarzy – do nich na studiach nie przygotowuje. A tylko część lekarzy, tak jak tylko część ludzi, posiada instynktowną empatię na takim poziomie, żeby taką rozmowę umieć przeprowadzić. Reszta się tego musi po prostu nauczyć.
Według lekarki jednym z powikłań operacji może być obrzęk płuc, powodowany podaniem lekarstw rozkurczających macicę. Kiedyś stosowano siarczan magnezu, jednak w Bytomiu lekarze nie używają tego leku, dlatego to powikłanie pooperacyjne pojawiło się jedynie u dwóch pacjentek. Drugim powikłaniem może być krwawienie z mięśnia macicy podczas operacji, jednak dobry specjalista jest w stanie szybko zatamować krwotok. Jeśli chodzi o powikłania związane z dzieckiem, to jest nim przedwczesny poród.
Pani profesor Olejek wyjaśnia jak doszło do stworzenia w Bytomiu zespołu lekarzy przeprowadzających nowatorskie operacje w łonie matki: „Zaczęło się od tego, że ponad 10 lat temu jeden z naszych kolegów, pasjonat diagnostyki prenatalnej, dr Krzysztof Grettka, nawiązał kontakt z amerykańskim pionierem operacji w łonie matki, doktorem Josephem Brunnerem z Nashville. Udało nam się zorganizować wyjazd do USA dla dr. Grettki. Poszło dobrze – asystował doktorowi Brunnerowi przy operacjach, zamieszkał u niego w domu, zaprzyjaźnili się. I, co najważniejsze, przywiózł na taśmie VHS nagranie z jednej z tych operacji. Gdy potem oglądaliśmy tę operację na wideo, stwierdziłam, że jeśli uda nam się zebrać zespół, to możemy takie zabiegi przeprowadzać tutaj, w Polsce!”
Tak rozpoczęły się poszukiwania specjalistów, zespół operacyjny składa się z: anestezjologa, była nim nieżyjąca już pani doktor Anna Cichoń-Mikołajczyk i neurochirurga – profesora Janusza Bohosiewicza.
Pani profesor w wywiadzie podkreśla, że to, co robią nie jest heroizmem, pomimo, że operacje nie należą do najłatwiejszych. Dlatego osoba, która je wykonuje musi być doświadczonym chirurgiem. Kobieta dodaje: „(…) tu nie ma miejsca na pomyłki. Operacja dziecka w łonie matki grozi poważnymi powikłaniami. Trzeba sobie umieć poradzić w trakcie zabiegu. Niby to dla chirurga-ginekologa tylko dwa cięcia – przecięcie powłoki brzusznej i przecięcie macicy – tylko to wszystko musi być zrobione bardzo, bardzo, bardzo profesjonalnie. Najbardziej ostrożnym trzeba być przy macicy. (…) Nie da się tego wszystkiego porównać np. z transplantacją serca, ale ryzyko jest podobne”.
Praca chirurga jest niezwykle trudna nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Czasami niepomyślny rezultat operacji nie jest winą lekarza. Mimo, że dał z siebie wszystko operacja może się nie udać, a ludzie nie potrafią się z tym pogodzić. Niestety, nie wszystko zależy od lekarza i powinniśmy mieć tego świadomość.
Lekarka wypowiada się również na temat kosztów związanych z operacją malucha w łonie mamy: „Sam zabieg nie jest bardzo drogi, oczywiście nie mówimy tu o umiejętnościach i pacy lekarzy, droga jest procedura przygotowanie matki i dziecka do operacji. To szereg badań i testów. Dziecko musi być przebadane pod kątem innych wad rozwojowych, które mogłyby uniemożliwić operację.” Dodaje również, że zabiegi są w pełni refundowane.
„Do każdego zabiegu trzeba podejść z szacunkiem. Należy być przygotowanym na coś niespodziewanego. Jeśli założymy, że “to będzie lekka, łatwa, spokojna operacja”, to z reguły się boleśnie rozczarujemy” – podkreśla pani profesor. W jej pamięci szczególnie zapadła jedna z operacji, podczas której doszło do krwawienia z macicy. Na szczęście lekarka zachowała zimna krew i uratowała mamę oraz maleństwo. To właśnie wtedy pani profesor Olejek nazwana została „Waleczne Serce”.
Opracowanie: Ilona Dziadek
Źródło: weekend.gazeta.pl