fbpx

Marzysz o wyprowadzce na wieś? Ta odważna kobieta to zrobiła. Dziś jej rytm dnia wyznacza natura

Od lat marzyłam o wpatrywaniu się w surowy, otwarty horyzont , wyznała Tamzin Calidas, odważna Brytyjka, która samotnie z psem mieszka na uroczej szkockiej wyspie w kamiennym domu.

 

Brytyjka Tamzin Calidas większość życia spędziła w Londynie, w słynnej dzielnicy Nothing Hill. I choć bardzo lubiła urok miejskiego życia, to tęskniła za czymś jeszcze. Kiedy przypadkowo natrafiła na stare mapy szkockich wysp była tak nimi oczarowana, że przywiesiła je na ścianie korytarza i zawsze, kiedy było jej źle, zatrzymywała się, żeby na nie popatrzeć. Ten obraz tak mocno ją oczarował, że nie minęło sporo czasu, a wraz z mężem zdecydowali o wyprowadzce w miejsce znalezione na starej mapie.

– Przyciskałam nos do tego grubego papieru. Wdychałam zapach stęchlizny, a mój palec śledził poszarpaną linię brzegową popękanych wysepek i wysp. W tych chwilach, kiedy zamykałam oczy, ruch uliczny, krzyki z ulicy, sąsiedzi trzaskający drzwiami znikały w jednym momencie – wyznała Tamzin.

Tamzin i jej mąż przeprowadzili się na szkockie wyspy szesnaście lat temu. Zamieszkali w małym, kamiennym domu, który wymagał renowacji. To, co popchnęło ich do zmiany, były coraz częstsze akty wandalizmu i przemocy w pobliżu ich mieszkania w Nothing Hill. Pewnego razu, kiedy Tamzin zobaczyła zdewastowany ogród nad którym pracowała latami, wiedziała że nadszedł czas, aby wyprowadzić się na wieś.  Chciała zacząć prowadzić spokojne, prostsze i ciche życie w miejscu, które będzie bezpieczne.

Kiedy po raz pierwszy pojechali na miejsce zobaczyć budynek na sprzedaż, byli pod wrażeniem, pomimo jest zaniedbania. Domek nie miał ogrzewania ani bieżącej wody. Stał pusty przez ponad pieć lat. Razem z mężem doskonale wiedzieli, że czeka ich mnóstwo pracy. Żadne z nich jednak nie chciało się poddać – byli gotowi zaryzykować wszystko co mają, aby urzeczywistnić własne marzenia.

-Wewnątrz panowała cisza jak chłodna, czysta woda. I wiedziałem, że to ta cisza, której szukałam od tak dawna. Nie miało znaczenia, że domek, do którego się przenieśliśmy, nie miał wody, prądu, zewnętrznych kanalizacji ani farby na ścianach. Nie miało znaczenia, że nie było ogrzewania ani izolacji – napisała Tamzin o pierwszych wrażeniach po wejściu do starego domu.

Od czasu zamieszkania na wyspach, życie Tamzin bardzo się zmieniło. Teraz jest przede wszystkim prostsze, co nie znaczy że łatwiejsze. Tu na wszystko trzeba zapracować samemu: narąbać drewna, ugotować obiad, rozpalić w kominku, a odległość od sąsiadów czy sklepu to kilometry. To duże wyzwanie dla samotnej kobiety – bo od kilku lat Tamzin mieszka sama z psem. Czy gdyby wiedziała, że jej los tak się potoczy, zrezygnowałaby zawczasu? Brytyjka mówi, że nigdy nie żałowała swojej decyzji. Być może straciła „stare życie”, ale zyskała znacznie więcej – świadomość i połączenie.

– Kiedy zanurzasz się głęboko w naturze, zaczynasz czuć połączenie z całym wszechświatem. Ta świadomość przyszła mi do głowy pewnego poranka. Było mroźno, głębia zimy. Rozebrałem się i zanurkowałem w morzu. Nagle wiatr ustał i zaczął padać śnieg. Wtedy wydarzyło się coś, co zmieniło moje życie. Jakiś dziki głos zawołał moje imię. Od tamtej pory wystarczy tylko oddech, abym ponownie połączyła się z pulsem i rytmem wszechświata. Kiedy poczujesz to choć raz, wiesz, samotność nie istnieje – wyznała Tamzin.

 

Opracowanie: Kamila Gulbicka

Źródło: theguardian.com

 

 

Dodaj komentarz