Pięciu mężczyzn zainspirowanych filmem Davida Lyncha wyruszyło z Jaworzna do Lisieux we Francji niemal czterdziestoletnimi traktorkami
Kazimierz Lara, Jacek Baczyński, Dariusz Bujalski, Tomek Głowacz – czyli mieszkańcy i przyjaciele działającej w Jaworznie Wspólnoty Betlejem, która pomaga ubogim, bezdomnym i uzależnionym od alkoholu oraz jej szef, pomysłodawca i założyciel – ks. Mirek Tosza, wyruszyli do Lisieux we Francji.
To nietypowa pielgrzymka – 1 700 kilometrów z Jaworzna do francuskiego sanktuarium św. Teresy pątnicy pokonają na traktorkach, ciągnących niewielkie przyczepy campingowe.
Dlaczego traktorkami? To nawiązanie do historii pewnego Amerykanina, Alvina Straighta.
Alvin, robotnik z Iowa miał za sobą wiele trudnych doświadczeń – w końcu służył w amerykańskiej armii i walczył w wojnie koreańskiej. Prawdziwe wyzwanie miało jednak dopiero nadejść. Alvin miał 73 lata, gdy ruszył w podróż, która odmieniła jego życie.
Mężczyzna dowiedział się, że jego osiemdziesięcioletni brat miał udar i jest w ciężkim stanie. Zapragnął go odwiedzić. Nigdy nie zrobił prawa jazdy ze względu na problemy ze zdrowiem, a czuł że tę podróż musi odbyć sam. Dlatego wsiadł na wysłużoną kosiarkę. I tak – ciągnąc przyczepkę, jadąc nie szybciej niż 8 km/godzinę pokonał blisko 390 km, by dotrzeć do brata. Sześć tygodni lata 1994 roku były dla staruszka z Iowa czasem podróży. I pojednania. Bo Alvin jechał, by pogodzić się z bratem, z którym od lat był skłócony. Wcześniej jednak musiał pojednać się sam ze sobą.
Świat usłyszał o Alvinie Straighcie dzięki reżyserowi Davidowi Lynchowi, który przedstawił jego historię w filmie “Straight Story” (to gra słów – z ang. tłumaczona jako “prosta historia”, znaczy też po prostu “historia (pana) Straighta”).
Ekipa z “Betlejem” swoją wyprawę nazwała “Droga Pojednania”. Wyruszyli z Jaworzna, pokonają Czechy, Niemcy i Francję. Celem podróży jest Lisieux, miejsce, gdzie zmarła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Doktor Kościoła. Chcieli jechać – tak jak Alvin z filmu Lyncha – na kosiarkach firmy John Deer. 1700 kilometrów, czyli ponad cztery razy więcej niż pokonał Amerykanin z Iowa, to jednak za długa trasa na maszynę przeznaczoną do koszenia przydomowych trawników. Dlatego postawili na traktorki. Po długich poszukiwaniach znaleźli coś odpowiedniego – niewielkie japońskie pojazdy, które użyczył pielgrzymom pan Henryk Siepak z firmy Traktomix z Kąkolewa.
Po co jadą? Po pojednanie. – Potrzebują go wszyscy, także ja i inni mieszkańcy naszego domu – mówi ks. Mirek. Członkowie Wspólnoty Betlejem bardzo często mają za sobą burzliwą przeszłość pełną alkoholu, naznaczoną bezdomnością.
Mają też pewną misję. – Świat jest dotknięty wojnami i terroryzmem. Będziemy modlić się o pokój. Jeszcze kilka miesięcy temu nie spodziewaliśmy się, że trasa naszej podróży będzie tak znacząca – wyjaśnia ks. Mirek.
Po drodze pielgrzymi z “Betlejem” będą zapraszać na pokazy filmu “Prosta historia”, opowiadać o wyprawie, ale przede wszystkim proponować piętnastominutową medytację w ciszy.
- Brak pojednania bierze się z tego, że ludzie się nawzajem oskarżają, brakuje nam cierpliwości, spieszymy się, idziemy na skróty. Jak idziemy na skróty, to działamy powierzchownie, przestajemy słuchać, mamy tylko swoje racje. I tak dochodzi do wojen. Cisza jest po to, żeby człowiek usłyszał samego siebie i przestał oskarżać. Cisza jest niezbędne do pojednania – mówi ks. Mirek.
O pomyśle za pośrednictwem Marka Żydowicza, organizatora festiwalu Camerimage, dowiedział się David Lynch. Był zachwycony. Projekt objął swoim patronatem. “To przepiękna wyprawa w szlachetnych intencjach” – tak określił ją w specjalnie nagranym przesłaniu.
Lynch zaproponował też, żeby wyprawę nagrać. I tak z pielgrzymami z Jaworzna jedzie czteroosobowa ekipa filmowa.
Czytaj więcej na fakty.interia.pl
Tekst: Justyna Tomaszewska
Foto: Andrzej Grygiel (PAP)