“Towarzyszka umierania” – nowy zawód. Pomaga oswoić się ze śmiercią
Za sprawą pandemii umieranie przestało być tematem tabu. Śmierć znów zajmuje należne jej miejsce – jawi się jako zjawisko tak samo naturalne jak narodziny czy starzenie się. W tych trudnych czasach, kiedy zalewają nas informacje o kolejnych przypadkach śmiertelnych rozkwitają nowe zawody. Jednym z nich jest „towarzysz umierania”.
„Towarzyszka umierania”
Anja Franczak to kobieta, której celem jest edukacja i tworzenie przestrzeni do dialogu o śmierci i żałobie. Instytut Dobrej Śmierci ma nie tylko pomagać osobom umierającym, ale również ich bliskim w doświadczeniu straty. Co ciekawe, zawód „towarzysza umierania”, nie jest nowym pomysłem. Od wielu lat funkcjonuje w Niemczech czy Wielkiej Brytanii.
–To zawód, który w innych krajach funkcjonuje w różnych formach. W Niemczech nazywa się „Sterbebegleitung“, czyli dosłownie (…) „towarzysz umierania“. A po angielsku to „death doula” albo „end of life doula”. Na Zachodzie istnieją instytucje, które szkolą do tej pracy zarówno wolontariuszy, jak i profesjonalistów. Sama uczestniczę teraz w takim kursie w Niemczech – mówi Anja Franczak w wywiadzie dla „Fakt 24”.
Oswoić lęk przed śmiercią
Rola towarzyszy polega na tworzeniu bezpiecznej przestrzeni, w której umierający będzie mógł zadbać o wszystko, czego potrzebuje – zbliżyć się do rodziny, otwarcie z nimi porozmawiać o pochówku, spisać i sformalizować testament, zdecydować o sposobie pielęgnacji w ostatnich dniach życia. To bardzo ważne, zważywszy na fakt, że w ostatnich dziesięcioleciach odsunęliśmy od siebie śmierć. Boimy się o niej myśleć i mówić, wierząc że nigdy nie spotka nas czy bliskich. Nic dziwnego, że wiele osób nie radzi sobie z informacją o chorobie czy stracie kogoś z rodziny.
-To jest właśnie jedno z zadań towarzysza umierania: zmniejszyć lęk przed rozmową oraz uświadomić odchodzącej osobie, że może mieć wpływ na wiele wydarzeń towarzyszących umieraniu – tłumaczy Anja Franczak.
Śmierć a pandemia
Sytuacja pandemii jest wyjątkowo trudnym czasem dla umierających i ich bliskich. Osoby, które zmarły w wyniki zachorowania na COVID-19 nie miały możliwości pożegnania się z bliskimi, nikt również nie towarzyszył im w procesie „przejścia”. Zaostrzone warunki dotyczące bezpieczeństwa nie zezwalają również na otwieranie trumny przed pochówkiem, a to z kolei wpływa na czas i sposób przeżywania żałoby. Niejednokrotnie bliscy wypierają trudne emocje, wskutek czego okres żałoby znacząco się wydłuża. Często strata nie zostaje należycie opłakana.
-Wiele osób wyobraża sobie dobrą śmierć jako sytuację, gdy ktoś po długim spełnionym życiu umiera spokojnie w domu, otoczony dziećmi, wnukami i prawnukami. Ale w rzeczywistości to bardzo rzadko tak wygląda. Od lat tak jest, że większość osób umiera w szpitalach. Śmierć została odsunięta od naszych domów. Pandemia mocno wyeksponowała problemy związane z tym, jak dzisiaj umieramy – mówi Anja Franczak.
„Towarzysz umierania” pomaga w dopuszczeniu do siebie trudnych emocji. Tworzy przestrzeń pod rozmowę i pomaga oswoić się ze stratą; bywa również łącznikiem między umierającym a resztą rodziny, która nie wie co robić w tej trudnej sytuacji.
Jak wspierać bliskich?
Korzystanie z obecności „towarzysza” nie jest jedynym sposobem na oswojenie się z bólem. Anja Franczak radzi, aby szukać pomocy wśród przyjaciół również spoza rodziny. Jeśli mamy wśród znajomych kogoś w żałobie, odezwijmy się telefonicznie lub mailowo. Bardzo często rezygnujemy z tych prostych gestów w obawie, że nie znajdziemy właściwych słów. Tymczasem sama obecność i zapewnienie – „jestem” – są ważniejsze niż wszystkie słowa.
-Możemy wprost wyrazić, że nie wiemy, co powiedzieć. Ale że jednak dzwonimy, bo ta osoba jest dla nas ważna. Chodzi o relację. Zapytać, czy potrzebna jest jakaś pomoc. Możemy zadać jej pytania i być otwarci, żeby ją wysłuchać. Nie starajmy się być ekspertami. Nie musimy dawać mądrych porad. Taki kontakt czasami jest trudniejszy w rodzinie, jeśli nie było w niej kultury otwartej, czułej rozmowy. Dlatego tak ważny jest poziom przyjaciół i znajomych.
Warto również poszukać grup wsparcia on-line dla osób, które kogoś straciły. Takie grupy wykorzystują zdobycze nowoczesnej techniki i kwitną na Facebooku czy Zoomie. Osoby prowadzące zachęcają do opowiedzenia o bólu, tworzą pewien rodzaj wspólnoty, w których przeżycie okresu żałoby jest prostsze, bo dzielone wspólnie z innymi.
Moc rytuałów
Jeśli straciliśmy kogoś bliskiego i nie mieliśmy możliwości pożegnania się lub wzięcia udziału w uroczystościach pogrzebowych z uwagi na pandemiczne obostrzenia, możemy pożegnać bliską na osobę przy pomocy rytuałów.
Kiedyś to one stwarzały przestrzeń na okazywanie bólu, ale również pozwalały na wyrażenie szacunku i wdzięczności za wspólnie spędzony czas. Pomagały również w nawiązaniu pewnego rodzaju duchowej więzi z osobą, która odeszła.
–Czasami są to proste, małe rytuały prywatne, jak np. zapalenie świeczki w intencji zmarłego. Można napisać list do osoby zmarłej i wyrazić w nim wszystko to, czego nie zdążyliśmy wyrazić, gdy jeszcze żyła. Często ludzie znajdują swoje własne, kreatywne sposoby, żeby uhonorować osobę zmarłą. Można np. ugotować jej ulubione danie i zaprosić na kolację wspólnego przyjaciela. Chodzi o to, by symbolicznie wyrazić swoje poczucie połączenia ze zmarłym – radzi Anja Franczak.
Nie boj się emocji
Żałoba jest niezwykle trudnym czasem, w którym mogą manifestować się różne uczucia: smutek, żal, lęk, gniew czy nawet poczucie winy. Zdaniem Anji Franczak nie ma jednego właściwego modelu przeżywania straty. Wszystkie emocje, które się pojawiają, mają prawo istnieć.
– Emocje chcą być wyrażone. I póki nie robimy krzywdy innym, albo sobie, powinniśmy pozwolić na nie zarówno sobie, jak i naszym bliskim – dodaje.
Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło: fakt.pl
Foto: Facebook/archiwum prywatne