Szop zakradł się do gniazda bociana czarnego. Nie spodziewał się tak walecznych pisklaków
Choć wyglądają bardzo sympatycznie, są drapieżnikami i szkodnikami, które sieją spore zniszczenia wśród małych zwierząt. Zwłaszcza że w Polsce, gdzie są gatunkiem inwazyjnym, który został sztucznie przeniesiony z innego obszaru. Mowa o szopach praczach. Ostatnio kamera online uchwyciła jednego z nich, kiedy próbował podebrać pisklęta bociana czarnego. Na szczęście historia zakończyła się pozytywnie dla maluchów, które dzielnie odparły ataki drapieżnika.
Dwoje piskląt bociana czarnego zostały same w gnieździe w środku nocy. Ich rodzice prawdopodobnie wyruszyli na łowy. Na nagraniu widać, jak młode bociany są zaniepokojone. Stroszą piórka, machają skrzydłami i zaczynają wydawać z siebie donośne dźwięki. Jeden po drugim uderzają dziobami w gniazdo. Z boku widać w ciemności dwa małe punkciki — są to świecące oczy małego drapieżnika, który po chwili ukazuje się w całej okazałości. To szop pracz, który zakrada się po drzewie do gniazda. Bociany zbliżają się do jego krawędzi, uderzając dziobem w intruza. Po kilku nieudanych próbach szop rezygnuje z ataku na pisklaki. Reszta nocy upływa w gnieździe spokojnie.
Po kilku dniach drapieżnik jednak znowu wraca. Zakrada się z tej samej strony po pniu drzewa. Pisklaki ponownie w gnieździe są same. Scenariusz się powtarza. Wystraszone bociany, wyczuwając zagrożenie, podnoszą skrzydła i uderzają dziobami. Po chwili szop ponownie się wycofuje. Bociany jeszcze przez dłuższą chwilę czuwają, aż drapieżnik opuści drzewo.
Waleczne pisklęta
To nagrania z ostatnich tygodni z fotopułapki ustawionej przy gnieździe bociana czarnego w Nadleśnictwie Bolewice.
— Szop bardzo źle trafił. Bociany czarne są bardzo dobre w bronieniu się. Nawet młode osobniki. Udokumentowano, że świetnie się bronią przed kunami, a także przed ornitologami, którzy je obrączkują. W przeciwieństwie do białych, które się kładą i są nieruchome — mówi ornitolog prof. Piotr Tryjanowski, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
— Na waleczne zachowanie bociana czarnego ma wpływ przede wszystkim dorastanie w wysokiej presji drapieżniczej w ostępach leśnych — wyjaśnia.
— Muszą sobie w jakiś sposób radzić — tłumaczy.
Bocian czarny jest gatunkiem ściśle chronionym i niezwykle rzadkim. Szacuje się, że w Polsce może mieszkać ok. 1,4 tys. par tych ptaków. W przeciwieństwie do blisko spokrewnionych bocianów białych czarne są płochliwe i skryte. I, jak się okazuje, bardziej waleczne.
Nadleśnictwo Bolewice ma to szczęście, że na jego terenie dwa gniazda zajmują bociany czarne. W każdym był w tym roku lęg, a teraz są młode. By bocianom nie przeszkadzać, nadleśnictwo wyznaczyło strefy, gdzie nie można spacerować i wykonywać żadnych leśnych prac.
Drapieżnik o słodkiej buźce
Jednak nie wszystkie ptaki mają takie szczęście, jak bociany czarne z Bolewic. Szopy pracze są dla ptaków, ale nie tylko, sporym zagrożeniem. Ten amerykański gość zadomowił się na naszych terenach już kilkadziesiąt lat temu, chociaż nie powinno go tu w ogóle być. A ku przerażeniu przyrodników, szopów jest coraz więcej. Stanowią więc coraz większe zagrożenie dla rodzimej fauny, jak i flory.
— To bardzo zuchwałe, sprytne zwierzęta, którym dajemy się zwieść. Postrzegamy je przez pryzmat animacji Disneya czy treści popkultury, gdzie szop pracz w masce Zorro robi pranie. To skrzywienie kulturowe uniemożliwia nam trzeźwą ocenę zagrożeń, jakie za sobą obecność tego zwierzęcia w naszych lasach niesie — mówi prof. Tryjanowski.
W rzeczywistości szopy są bardzo dobrymi wspinaczami, pływakami, biegaczami. Ich łapy są niemal tak sprawne jak ludzkie dłonie, mają bardzo dobrze rozwinięte palce, dzięki którym zwierzę ma duże zdolności chwytne i manualne. Są w stanie dotrzeć wszędzie tam, gdzie innym drapieżnikom się nie udaje. Są aktywne głównie nocą. Za dnia śpią w dziuplach lub grotach.
Szopy są wszystkożerne. Z powodzeniem plądrują gniazda ptaków, zjadają jajka i zabijają młode. Oprócz tego żerują w stawach, polując na raki, gryzonie, żaby. Stanowią zagrożenie też dla naszych żółwi błotnych . Jedzą również owoce i niszczą uprawy. Zjedzą nawet padlinę. Nim jednak cokolwiek trafi do ich brzucha, oglądają to, obwąchują. Wygląda to jak mycie, ale nim nie jest. Szopy pracze bardzo dobrze przystosowują się też do obecności ludzi, nawet w miastach. Goszczą w budynkach, a ich dieta składa się ze śmieci, karmy dla zwierząt domowych i innych dostępnych dla nich przedmiotów.
Skąd wzięły się w Polsce? Teorii ich pojawienia się w Europie i Polsce jest kilka. Jedna mówi o tym, że to żołnierze amerykańscy stacjonujący w Niemczech przywieźli je ze sobą jako maskotki, a następnie wypuścili.
— Za tą teorią przemawia fakt, że szopy rozprzestrzeniały się na teren Polski od zachodu. Jednakże w kilku innych miejscach Europy hodowano je także dla futra na fermach, np. w Czechach czy na Białorusi. Stamtąd także uciekały — mówiła nam Pierużek-Nowak.
W ten sposób miały dotrzeć między innymi do Polski. Pierwsze szopy w naszym kraju zaczęły pojawiać się więc tuż po II wojnie światowej na terenach Mazur i Pomorza, następnie w okolicy Ostródy, Morąga, Pasłęka i lasów nidzkich. Były to obszary, w pobliżu których mieściły się także fermy tych zwierząt. Mogły więc z nich po prostu uciec. Na wolności, w naszych warunkach klimatycznych, doskonale sobie poradziły.
Pingback:Szop zakradł się do gniazda bociana czarnego. Nie spodziewał się tak walecznych pisklaków – Wiadomości ze świata