Pułapka długiego życia. Nie warto czekać na starość, lepiej spełniać marzenia już teraz
Dawniej ludzie często sporządzali listę rzeczy, które chcieliby zrobić, zanim umrą. Obecnie bardziej skupiamy się na długości życia, niż na zapełnianiu go intensywnymi przeżyciami. Trend długowieczności wyraźnie zmienia sposób określania naszych celów i marzeń. Problemem może być fakt, że w wieku 70 lat, niekoniecznie będziemy mieć ochotę na realizację marzeń sprzed 30 lat.
Czy słyszeliście kiedyś o terminie „bucket list”? Wywodzi się on z angielskiego zwrotu „to kick the bucket”, oznaczającego „kopnąć w kalendarz”. Silnie zakorzeniona w kulturze masowej lista „bucket list” obejmuje rzeczy, które koniecznie chce się zrobić przed śmiercią. Wyjazd do Korei Południowej, nurkowanie z płaszczkami, ale również uruchomienie własnego biznesu czy zdobycie prawa jazdy na motocykl – to solidne „życiowe cele”, osobiste marzenia, nadające życiu głębszy sens.
W latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych idea „bucket list” symbolizowała styl życia polegający na realizacji odważnych pomysłów. Doskonale ilustruje to scena ze skokiem ze spadochronem z tragikomedii „Choć goni nas czas”, gdzie Jack Nicholson i Morgan Freeman wcielają się w postacie dwóch mężczyzn cierpiących na nieuleczalny nowotwór.
Podczas gdy Carter Chambers, postać grana przez Freemana, ogarnia panika i zostaje wręcz wypchnięty z samolotu przez instruktora, Edward Cole (Jack Nicholson) reaguje całkowicie inaczej – śpiewa podczas spadania i początkowo nawet odmawia otwarcia spadochronu.
Czasy długowieczności
Temat „bucket list” na chwilę zniknął z radarów. Możliwe, że wydawał się nie na miejscu w dobie pandemii koronawirusa, flygskam (wstydu związanego z podróżowaniem samolotami) i rosnącej poprawności politycznej. Przecież właśnie podróżowanie do odległych krajów jest często istotnym punktem takich list. Ponadto obsesyjne odliczanie dni do śmierci lepiej pozostawić osobom rzeczywiście zmuszonym do takich refleksji.
Dziś temat powraca w nieco innym kontekście – obsesji na punkcie zdrowia oraz środowiska wyznawców długowieczności. Są to ludzie, którzy poprzez zmiany codziennych przyzwyczajeń, zgodnych z aktualnymi odkryciami naukowymi, robią wszystko, by osiągnąć wiek ponad 100 lat.
Jedną z przedstawicielek tej mody jest bizneswoman Katharina Zeller, która przyznała niedawno, że używa aplikacji na smartfonie, odliczającej sekundy do przewidywanego dnia jej śmierci. Ma to jej przypominać o konieczności świadomego życia i nieodkładania planów na później.
Psycholog Alexandra M. Freund opublikowała pracę naukową dotyczącą „efektu bucket list”, która budzi obecnie duże zainteresowanie. Zdaniem Freund dłuższe życie powoduje, że odkładamy realizację ważnych dla nas doświadczeń na później. Może to być ryzykowne, bo istnieje realne zagrożenie, że w wieku 70 lat nie będą nas już interesowały marzenia z młodości.
Najbardziej interesujące jest chyba to, że nowe podejście do „bucket list” nie budzi już refleksji typu: „Zrobię to natychmiast, bez względu na wszystko, bo przecież i tak kiedyś umrę”. To współczesne, biologiczne memento mori wydaje się raczej nawoływać do rozsądku – by planować aktywności na kolejne 100 lat, mające dobry wpływ na poziom kortyzolu i dopaminy. Tylko czy taka lista ma sens? Dla entuzjastów długowieczności skoki spadochronowe mogą być po prostu zbyt ryzykowne.