Świat według Łukasza – doskonały opis życia za miastem i miłości do Ziemi
Etnobotanik, popularyzator dzikiej roślinności i profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego Łukasz Łuczaj oprowadza po swoim środowisku naturalnym, dla którego zostawił miasto i przeniósł się na wieś: – Szukałem przestrzeni, która nie byłaby zdewastowana.
Poniżej fragment wywiadu jaki przeprowadził portal Onet.pl
Przemysław Bollin: Kilka godzin przed telefonem do pana poszedłem po antybiotyk do lekarza i zastanowiłem się, czy pan w podobny sposób radzi sobie z bakteriami, czy woli pan leczyć się ziołami?
Łukasz Łuczaj: Korzystam bardzo mało z farmaceutyków, ostatni antybiotyk brałem osiem lat temu. Ja się leczę odpoczynkiem i dietą, jak jestem chory, to przestaję pracować. Trzeba się wygrzać, wyspać, odpuścić sobie pewne rzeczy. Często to wystarcza, a ludzie pędzą, bo boją się z czegoś zrezygnować, boją się, że wypadną z jakiegoś rytmu, a potem się dziwią, że coś w nich pęka.
Mieszka pan na wsi, wcześniej studiował pan w Warszawie. Mieszkanie poza metropolią pokazuje – co sam kiedyś sprawdziłem – że człowiek do przetrwania potrzebuje jedzenia, snu, pracy i ludzi wokół siebie. Reszta jest dodatkiem, technologiczną nowinką. Czego pan potrzebuje do życia?
Potrzebuję przestrzeni roślinnej. Moja ucieczka z miasta nie była ucieczką od ludzi, ale chęcią dostępu do przestrzeni, która nie jest zdewastowana i gdzie sam mogę o sobie stanowić. O dziwo, tym niezbędnikiem są ludzie. Roślinność i ludzie. Żyjemy jednak w społeczeństwie, więc jest ta potrzeba kontaktu, ludzie o tym zapominają. Uciekając na wieś, myśleliśmy, że będziemy wyizolowani, że będziemy żyli w pewnym oderwaniu od świata. Jest potrzeba plemienia.
Jest w tym, o czym pan mówi, pryzmat duchowości.
Duchowość jest we wszystkim, co robię. To wschodnie podejście do życia. To uczeń ma mnie znaleźć. To on ma pytać, a nie ja mówić; oczywiście w pewnym sensie daję mu odpowiedzi, pisząc książki czy prowadząc bloga. Warsztaty odbywają się u mnie, żeby ktoś zadał sobie trud dotarcia do mnie. Gdyby spotkania odbywały się w Warszawie, byłaby większa doza prawdopodobieństwa, że na warsztaty trafiałby osoby przypadkowe lub takie, które akurat mają wolny weekend.
Warsztaty są pewnego rodzaju misterium. Robię je regularnie, cztery razy w roku: pod koniec kwietnia, na początku maja, w połowie lipca i w połowie września, dlatego że wtedy dużo się dzieje i można nauczyć ludzi większości roślin. Jest to przeżywanie tych samych pór roku w tym samym miejscu, ale z innymi ludźmi. Jest to wspólne wędrowanie i konsumowanie – taka fizyczna komunia z naturą.
Koniecznie obejrzyjcie najnowszy film o życiu i pracy Łukasza Łuczaja, który od kilku dni jest dostępny w sieci!!
Zapraszamy też na stronę: www. luczaj.com
Pełny tekst wywiadu przeczytacie tu:
Foto: archiwum prywatne