Jadąc samochodem spadła z klifu. Odnaleziono ją przypadkiem po tygodniu poszukiwań
Angela Hernandez cudem uniknęła śmierci. 23 letnia kobieta 6 lipca wyruszyła w podróż z Oregonu do Kalifornii, aby odwiedzić swoją siostrę. Tuż przed wyjazdem napisała wiadomość kuzynce, że zaraz wyjeżdża.
Gdy po kilku godzinach Angela nie zjawiła się na miejscu spotkania, a jej telefon pozostawał nieaktywny, powiadomiono służby. Po trzech dniach od zaginięcia ruszyły poszukiwania dziewczyny, którymi żyły amerykańskie media.
Jedynym śladem po kobiecie, którym dysponowała policja, było nagranie ze stacji benzynowej, na której po raz ostatni widziano Hernandez.
Po tygodniu zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań, kobietę w końcu udało się odnaleźć. Na wrak jej samochodu zanurzony w wodzie u podnóża 60-metrowego klifu nad oceanem natknęła się para turystów, którzy wybrali się tam na ryby.
Chwilę później odnaleźli również poszukiwaną kobietę. Jak się okazało, 23-latka była przytomna, komunikatywna, samodzielnie oddychała i mogła się poruszać. Nie mogła jednak wydostać się z powrotem na drogę, ponieważ nie miała sił na wspinaczkę po stromych skałach.
Kobieta trafiła do szpitala. Zdiagnozowano u niej wstrząs mózgu, złamanie kilku żeber, oraz obu obojczyków. 23-latka powiedziała śledczym, że do wypadku doszło, gdy chcąc uniknąć zderzenia z “małym zwierzątkiem”, które wyskoczyło przed maskę jej samochodu, gwałtownie skręciła, wpadła w poślizg i spadła z klifu.
23-latka przeżyła m.in. dzięki swojej pomysłowości. Piła wodę spływającą po skałach z pobliskiego strumienia – zbierała ją do węża, który oderwał się z jej samochodu podczas wypadku. Jak przyznała, najgorsze było to, że będąc uwięziona na skałach, wielokrotnie słyszała samochody jadące tą samą drogą, z której wypadła, jednak wiedziała, że kierowcy nie mają szans jej zauważyć.
“Siedząc tutaj w szpitalu i śmiejąc się z moją siostrą czuję, że mam wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam. Życie jest niesamowite” – napisała ze szpitala ocalona kobieta.
Źródło: polsatnews.pl