Zebrali miliony i uratowali małą Biankę
– Bianka stanowi doskonały przykład, że warto walczyć i nie można z góry zakładać, że się nie uda. Gdy byliśmy w klinice w Warszawie powiedziano nam, że wyjeżdżając na leczenie za granicę, ryzykujemy życiem Bianki. Z USA mieliśmy informację, o 70 proc. szans na zachowanie widzenia. Komuś trzeba zaufać. I to musi zrobić rodzic – mówi w wywiadzie dla Onetu Katarzyna Socik-Drewnowska, mama Bianki, u której w 2016 roku wykryto zaawansowanego siatkówczaka.
Dwa lata temu rodzice dwuletniej wówczas Bianki z Wrocławia dowiedzieli się, że ich córka ma siatkówczaka. Złośliwy nowotwór zaatakował oboje oczu.
Lekarze w Polsce nie dawali nadziei, że dziewczynka będzie widzieć. Groziła jej amputacja obu gałek ocznych albo ślepota. Jedyną szansą na uratowanie wzroku dziecka było niezwykle kosztowne leczenie w Nowym Jorku.
Żeby wylecieć do Stanów Zjednoczonych, rodzice musieli uzbierać dwa miliony złotych w dwa tygodnie. Udało się. Udało się zebrać pieniądze i uratować oczy Bianki.
Teraz mama Bianki wspólnie z koleżankami zakładają Fundację, która stawia sobie bardzo ambitne plany – chcą mówić o potrzebie zmiany opieki medycznej nad dziećmi i młodzieżą w Polsce, a także wspomagać rodziny, które zmagają się z chorobą dziecka.
“Myślę, że nie byłoby cudów bez ludzi. Nasza historia udowodniła nam, że cuda się zdarzają, ale rękoma ludzi.” – mówi Katarzyna Socik-Drewnowska, mama Bianki
Więcej na: wroclaw.onet.pl