Ludzie nazywają cię bezproblemowym i wyluzowanym? To może być sygnał, że przekraczasz własne granice
Po co nam granice? Czy pomagają w życiu, a może wręcz przeciwnie – sprawiają, że ograniczamy sobie grono znajomych, bo komplikują towarzyskie sytuacje? Zdaniem psychoterapeutki i autorki poradników psychologicznych, Małgorzaty Liszyk-Kozłowskiej, stawianie granic jest nie tylko dobre, jest przede wszystkim konieczne.
Stawianie wyraźnych granic w kontakcie z drugim człowiekiem pozwala zadbać o siebie i swoje potrzeby. Taka forma asertywności może mieć ogromne znaczenie zarówno w bliskich relacjach jak i w strukturach, jakich są firmy i korporacje. Kobietom w Polsce trudno jednak stawiać granice z powodu wychowania. Od dzieciństwa słyszymy przecież komunikaty w stylu: mądry zawsze ustępuje, złość piękności szkodzi czy dobry człowiek pomaga wszystkim, gdy go o to proszą.
– Bycie wciąż tym jedynym, który daje, pomaga, rozumie i odpuszcza, przedkłada cudze potrzeby nad własne, jest dowodem na brak szacunku dla samego siebie. Niszczy też relację – mówi w rozmowie z dziennikarką „Zwierciadła” Małgorzata Liszyk-Kozłowska.
Powodem nieumiejętnego stawiania własnych granic może być również lęk i niska samoocena. Często podświadomie uważamy, że nie zasługujemy na to, by ktoś liczył się z naszym zdaniem czy opiniami. Łatwo wtedy nami manipulować. Aby zadowolić innych i zdobyć uznanie, jesteśmy w stanie zrezygnować z własnych wartości na rzecz cudzych potrzeb. Jednak najczęściej ma to gorzkie konsekwencje – nasza samoocena jeszcze bardziej się zaniża, a ludzie nas nie szanują.
– Żyjemy w przekonaniu, że tacy, jacy jesteśmy, z naszymi wartościami i osobowością, nie zasługujemy na to, by inni chcieli z nami być. Próbujemy więc zrobić coś więcej, zasłużyć na to, by nas lubili – dodaje terapeutka.
Warto więc od samego początku komunikować innym, co jest dla nas ważne i wymagać respektowania naszych praw. Ma to szczególne znaczenie zwłaszcza w sytuacjach zawodowych, gdzie bardzo łatwo o przekroczenie granic.
– Jeśli np. szef regularnie odnosi się lekceważąco do swoich pracownic, to moim celem nie będzie zmiana jego stosunku do kobiet, tylko to, by powstrzymał się od nieprzyjemnych uwag w mojej obecności (…). Mogę spokojnie i grzecznie poprosić szefa, żeby w rozmowie ze mną używał innych słów – radzi Małgorzata Liszyk Kozłowska.
Jak się okazuje, w stawianiu wyraźnych granic ważna jest przejrzysta komunikacja bez przemocy oraz świadomość własnych potrzeb i wartości. Warto również obserwować siebie i swoje emocje. Co się dzieje, kiedy z czegoś rezygnuję dla drugiego człowieka? Co to we mnie wywołuje? Jak się z tym mam?
W budowaniu własnych granic nie chodzi też o upór, bo każda relacja wymaga elastyczności i spotykania się po środku drogi. Pamiętajmy jednak, że szacunek do samego siebie jest tak samo ważny jak ten do drugiego człowieka. Nie bez powodu mówi się, że najpierw jestem ja, a dopiero potem drugi człowiek, nie na odwrót. Miłość i szacunek do samego siebie, może być początkiem miłości i szacunku do drugiego człowieka. Nie na odwrót.
– W budowaniu swoich granic nie chodzi o to, by zmieniać innych ludzi, tylko by wysyłać jasny komunikat o tym, jak chcemy być przez nich traktowani. Nie każmy im się tego domyślać. Nie ma co liczyć, że ktoś do nas przyjdzie i powie: Wygodnie ci się siedzi w tym kąciku? Bo ja przygotowałem dla ciebie tron – powiedziała terapeutka.
Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło: zwierciadlo.pl