fbpx

Zostawiła Polskę, by leczyć chorych na trąd. Dokument o dzielnej lekarce trafił do kin

6 sierpnia miała miejsce oficjalna premiera polskiego dokumentu „Jutro czeka nas długi dzień”. Bohaterka filmu – Helena Pyz – to lekarka, która od 1989 r. pracuje w Ośrodku Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya w Indiach. Dokument Pawła Wysoczańskiego pozwala zrozumieć, na czym polegała wyjątkowa rola „świeckiej” misjonarki.

Ośrodek Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya został założony ponad pięćdziesiąt lat temu przez księdza i lekarza Adama Wiśniewskiego oraz siostrę Barbarę Birczyńską. Helena Pyz stała się niejako kontynuatorką projektu. Jej odwaga i chęć niesienia pomocy osobom w najtrudniejszych warunkach sprawiły, że w 1989 r. postanowiła zostawić wszystko, i wyruszyć na obcy kontynent. Nie znała języka i obcej kultury opartej na kastowości – jej plan polegał po prostu tym, aby leczyć dzieci i dorosłych chorych na trąd w indyjskim stanie Chhattisgarh.

Bardzo możliwe, że dodatkową motywacją była osobista historia. Helena Pyz jako dziecko przeszła chorobę polio, która sprawiła, że do tej pory ma duże kłopoty w chodzeniu – przez otoczenie była uważana za „inną”, bo z niepełnosprawnością. Lekarka nie posiadała żadnej wiedzy na temat choroby, która nie występuje w Polsce. Jak mówi to, co przyciągnęło ją na miejsce to przede wszystkim głęboko zakorzenione poczucie misji – służba innym ludziom.

– Ale mnie zawsze interesowała przede wszystkim służba ludziom – tam, gdzie zostałam wezwana. Dowiedziałam się, że zmarł założyciel ośrodka – ks. Adam Wiśniewski, który był również lekarzem. I trzeba coś z tym zrobić. To zrobiłam. Wsiadłam w samolot i go zastąpiłam. Czasami ktoś mnie pyta: jak jest w Indiach. Nie wiem. Wiem, jak jest w Jeevodaya – mówi Helena Pyz.

O trądzie wiedziała tyle, co ze wzmianki w czasie studiów. Kiedy Helena Pyz trafiła na miejsce okazało się, że wszystkiego musi uczyć się na nowo. W dodatku nie rozumiała języka – dodatkowym utrudnieniem w Jeevodaya był dialekt. To jej nie zraziło. Lekarka nie robiła sobie wolnego i każdego dnia poświęcała każdą minutę na kontakt chorymi – dzięki nim również nauczyła się języka. Dziś twierdzi, że na samym początku komunikowała się z chorymi uniwersalnym językiem – językiem miłości. Resztę opanowała później – zarówno podczas praktyki lekarskiej jak i na Uniwersytecie Warszawskim na wydziale indologii.

– Chyba nawet nie sprawdziłam na mapie, gdzie dokładnie jadę. Miałam bilet. Wiedziałam, że ktoś odbierze mnie z lotniska. Była to długa droga – do Delhi samolotem i na początek 30 godz. pociągiem. Pierwsze moje doświadczenie Indii. Nikt mnie nie uprzedził, jak to wygląda. Wszystkiego uczyłam się na bieżąco – wyjaśnia.

Zobacz zwiastun do filmu:  Jutro Czeka Nas Długi Dzień

Czy lekarka nie bała się choroby? Jej zdaniem trąd nie robi żadnego wrażenia na człowieku, który od lat boryka się z własną niepełnosprawnością. Helena Pyz śmieje się, że została wyposażona w dodatkowy gen tolerancji – który tak naprawdę jest jej osobistym doświadczeniem bycia „innym”. Prawdziwym problem okazała się jednak biurokracja. Dziś ośrodek został bez konta bankowego, a co za tym idzie bez środków na utrzymanie.

– Mamy własny ryż – nie grozi nam głód. Opróżniłam własne konto. I czekamy. Do chwili mojego wylotu do Polski otrzymaliśmy wreszcie numer, ale nie książeczkę czekową, która umożliwia transakcje. Z Polski też na ten nowy rachunek wysłane zostały pieniądze, próbnie też na prywatne konto; na prywatne dotarły, zostałam o tym poinformowana, na konto ośrodka – cisza – wyjaśnia polska lekarka i dodaje, że biurokracja w Polsce to nic w porównaniu z tym, jak wygląda sytuacja w Indiach.

– Przez 25 lat miałam prawo stałego pobytu w Indiach. Pozbawiono mnie go zupełnie niespodziewanie. Tuż przed wyjazdem. Zatrzymano mnie na trzy dni w Bombaju. Teraz mam wizę pracowniczą – chwalę ją sobie, ale nie wiem, kiedy mogą ją wycofać? Może któregoś dnia oznajmią, że nie potrzebują starego pracownika… Te administracyjne sprawy bywają mocno uciążliwe.

Trudności to jednak nic innego jak proces i droga rozwoju. Indie są dziś prawdziwym domem dla Heleny Pyz. Jak mówi, zarówno ludzie, z którymi pracuje jak i pacjenci to jej najbliższa rodzina. Kiedy lekarka przyjeżdża do Polski, zawsze za nimi tęskni.

-Wiodę takie rozdwojone życie – albo inaczej: kiedy jestem w Polsce, to cała jestem tutaj. Kiedy w Indiach – to cała jestem tam.

Film Pawła Wysoczańskiego był do tej pory pokazywany na poszczególnych festiwalach filmów dokumentalnych. 6 sierpnia 2021 r. trafił na ekrany wybranych kin studyjnych.

Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło: onet.pl

Dodaj komentarz