fbpx

Na nią nie ma mocnych! Niemka pokonuje mężczyzn w wyścigu kolarskim

Młoda kobieta wygrała wyścig kolarski The Transcontinental. W starciu pokonała nie tylko rywalki, ale przeważającą liczbę mężczyzn biorących udział w tym wydarzeniu sportowym. Fiona Kolbinger swoje miejsce na podium w morderczej jeździe na dystansie 4 tysięcy km chce wykorzystać do promowania równości.

Dziewczynie udało się prześcignąć pierwszego z mężczyzn o prawie 8 godzin. 10 dni, dwie godziny i 48 minut to czas, w którym 24-latce udało się pokonać dystans przeszło 4 tys. km.

Nie chodzi tutaj o to, aby udowadniać, iż kobiety są lepsze od mężczyzn. Fiona oraz inne mistrzynie sportu potwierdzają tylko, iż pojęcie „słaba płeć” należy włożyć już między bajki.

„Mam wrażenie, że szczególnie w grupach zdominowanych przez mężczyzn kobiety są czasami niedoceniane ze względu na płeć. Teraz, kiedy zrobiłam wyjątkowo męską rzecz, wygrywając ten wyścig, czuję, że akceptują mnie trochę bardziej-lub czuję, że zyskuję trochę więcej szacunku nawet bez wspominania o tym” – skomentowała swój sukces Kolbinger.

Niezależnie od płci można mieć w sobie ukryty talent, który w połączeniu z ciężką pracą zaowocuje sukcesem i upragnionym zwycięstwem – tego potwierdzeniem jest zwycięstwo Niemki.

The Transcontinental to bardzo wymagające starcie nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. Zawodnicy przejeżdżając przez kilka państw nie mogą liczyć na nocleg w hotelu, a nawet w namiocie. Wraz z niezbędnym do przeżycia ekwipunkiem pędzą przez trasę nie zważając na niewygody i warunki atmosferyczne. Wyścig porównać można z pewnością do survivalowego obozu, tylko dla prawdziwych twardzieli i twardzielek.

„Noszenie ze sobą wszystkiego, czego potrzebujesz na dwutygodniowe zawody, oznacza ograniczenie się do absolutnie niezbędnych rzeczy: jedzenia i wody, garnka, kremu na rany obtarć od siodełka, jednego zestawu rowerowego, który można prać ręcznie i czegoś do spania. Namiot? Zapomnij o tym. Wystarczy śpiwór-na poboczu drogi, z tyłu supermarketu lub przed czyimiś drzwiami” – opisuje 24-latka.

Uczestnicy wyścigu muszą radzić sobie na własną rękę, nie wolno im przyjmować jedzenia ani picia, ani żadnych innych form wsparcia od napotkanych po drodze ludzi. Młoda kobieta przyznaje, iż jest to prawdziwy sprawdzian zarówno dla kondycji, jak i umiejętności przetrwania.

Bohaterka oprócz wygrywania długodystansowych wyścigów, na co dzień pilnie uczy się w Centrum Badań na Rakiem w Heidelberg. W przyszłości chce zajmować się onkologią dziecięcą. Miejmy nadzieję, że  upór i determinacja, jaką wykazuje się w sporcie przełożą się na niesienie pomocy ciężko doświadczonym przez los maluchom. Dla niej z pewnością nie ma rzeczy niemożliwych!

Opracowanie: Katarzyna Maj

Źródło: sport.interia.pl

 

Dodaj komentarz