fbpx

Polak przepłynął na jednym wdechu, bez skafandra, 110 metrów pod lodem

W sobotnie przedpołudnie napłynęły dobre wiadomości z pokrytego grubą warstwą lodu, norweskiego jeziora Mysutjernet. Stanisław Odbieżałek zdobył nowy rekord Guinnessa w freedivingu pod lodem, pokonując dystans ponad 110 metrów na jednym wdechu, bez użycia skafandra.

Stanisław Odbieżałek intensywnie przygotowywał się do tego ekstremalnego wyzwania przez prawie cztery miesiące. Tuż po wyjściu z wody podzielił się swoimi wrażeniami i wyzwaniami, z jakimi musiał się zmierzyć podczas nurkowania. Przyznał, że pod wpływem stresu zapomniał o balastach, co wymagało od niego dodatkowej koncentracji i korekt podczas pływania.

Pobił własny rekord

Odbieżałek, który już w przeszłości ustanowił rekord w tej samej kategorii, postanowił podnieść poprzeczkę. Sobotni wyczyn pod lodowatą taflą Mysutjernet wymagał pokonania o cztery metry dłuższego dystansu  niż poprzednio. Wyzwanie to było nie tylko próbą przekroczenia własnych ograniczeń, ale także manifestacją determinacji i nieustannego dążenia do samodoskonalenia.

Nie ma chętnych, więc muszę sam siebie pobijać. Do tego trzeba się jednak porządnie przygotować. To nie jest tak, że ktoś sobie tak postanowi, wykuje dziurę w lodzie i przepłynie. W taki sposób nie przepłynie, tylko zostanie w tej wodzie — mówił Stanisław Odbieżałek w wywiadzie dla RMF FM.

Trzeba tak zrobić, żeby tlen docierał do mózgu na tyle szybko, żeby nie dostać tzw. blackoutu pod wodą.(…) To, co ja robię, jest swego rodzaju misją, chcę pokazać, że to wszystko jest bezpieczne. Staram się wiedzieć, co robię i staram się wszystko mieć pod kontrolą. Owszem, zawsze z tyłu głowy mam taką myśl, że to jest tylko ludzki organizm, nie jestem rybą, ale staram się te granice sprawdzać — tłumaczył sportowiec.

Przygotowania do nowego rekordu Guinnessa były intensywne i odbywały się w warunkach ekstremalnych. Odbieżałek szlifował swoje umiejętności pod okiem przyjaciela i trenera, Arve Gravningena, norweskiego freedivera. Treningi koncentrowały się na wzmocnieniu przepony, płuc oraz mięśni niezbędnych do efektywnego używania monopłetwy.

W hołdzie zmarłej matce

Wyzwanie to nabrało szczególnego znaczenia po tragicznej stracie matki Stanisława Odbieżałka, która zawsze wspierała go w dążeniu do sportowych osiągnięć. Mimo planów rocznych przygotowań śmierć matki wymagała od niego znalezienia siły, by kontynuować rozpoczęte dzieło. Decyzja o podjęciu próby rekordowej była hołdem dla jej pamięci i sposób na wyrażenie wdzięczności za wsparcie.

Miało to inaczej wyglądać, miał być cały rok przygotowań. Miałem u siebie w Norwegii mamę, która tu zmarła. Trochę mi zajęło zanim się podniosłem. Mama zawsze się cieszyła z tych sukcesów, a ja lubiłem ją uszczęśliwiać. Żeby sobie to wszystko jakoś ułożyć i wytłumaczyć, stwierdziłem, że zrobię jej przyjemność, mimo że już jej nie ma i zakończę to, co zacząłem — mówił Stanisław Odbieżałek.

Bezpieczeństwo podczas próby było kluczowym elementem. Na trasie znajdowały się przeręble, gotowe na ewentualne wyjście awaryjne. Obecność trenera Gravningena pod wodą zapewniała dodatkowe wsparcie i bezpieczeństwo.

Odbieżałek nie tylko udowodnił swoje niezwykłe umiejętności freedivingowe, ale również pokazał, że za pomocą sportu można przekraczać ludzkie ograniczenia i radzić sobie z trudnościami losowymi. Jego historia inspiruje do ciągłego rozwijania się i pokonywania własnych barier.

Dodaj komentarz