fbpx

Bycie w ruchu mamy we krwi. Zdaniem norweskiego podróżnika, „kiedy chodzimy – czas zwalnia”

Epidemia koronawirusa powinna nas skłonić do większego wsłuchania się w naturę i przypomnienia sobie, skąd pochodzimy. Właśnie dostajemy od niej wskazówkę, by żyć w znacznie prostszy sposób niż dotychczas – radzi autor książki „Idź krok po kroku”, Erling Kagge.

Spacery przynoszą nie tylko mnóstwo korzyści zdrowotnych, ale również pozytywnie wpływają na emocje. Bycie w ruchu pobudza ośrodki w mózgu odpowiadające za kreatywność i radość. Ponadto spokojny ruch w spacerowym tempie uspokaja myśli  i energetyzuje ciało. Podczas pieszych wędrówek wydaje się, że wszystko zwalnia – zauważamy i słyszymy więcej, oddech i tętno wracają do naturalnego rytmu. Spacer to najtańsza terapia i sesja mindfulness w tym samym momencie.

Erling Kagge jest norweskim podróżnikiem i pisarzem. Zdobył dwa bieguny oraz Mount Everestu. Chodzenie jest jego sposobem na życie i swoistą ścieżką duchową, która ma moc głębokiej transformacji. Jego zdaniem ludzie Zachodu chodzą zbyt mało. Wszyscy niezależnie od wieku marnują co najmniej kilka godzin każdego dnia na przesiadywanie w social mediach, a potem skarżą się, że nie mają na nic czasu.

– Gdy chodzisz, to wydłużasz swój czas i przestrzeń. Bo dostrzegasz, słyszysz, dotykasz i czujesz. Kiedy się poruszasz, tak wiele się dzieje, więc masz wrażenie, że czas zwalnia. Jego upływ staje się więc czymś względnym – twierdzi Erling Kagge.

Ale to nie wszystko. Kagge mówi również, że podobieństwo słów „ruch” (z jęz. ang. motion) i „emocja” (z jęz. ang. emotion) jest nieprzypadkowa. Kiedy jesteśmy w ruchu, nasz umysł pracuje zdecydowanie lepiej, rodzą się nowe pomysły i pojawiają się emocje.

-To ma swoje odzwierciedlenie nawet w naszym języku, na przykład po angielsku „motion” oznacza ruch, a emocje to „emotion”. Podobnie jest w norweskim czy sanskrycie. Niektórzy to czują podświadomie – gdy chcą coś wymyślić albo odbyć ciekawą rozmowę przez telefon, to spacerują – mówi Kagge.

Podczas spacerów życie staje się prostsze. Po prostu stawiamy krok za krokiem i chłoniemy to, co pojawia się przed naszym nosem. To wielka nauka doceniania małych rzeczy – i obserwacji nie tylko siebie, ale również świata wokół.

Zdaniem Erlinga Kagge, człowiek nie jest przystosowany do siedzącego trybu życia. Przez tysiące lat byliśmy koczownikami, którzy wędrowali w poszukiwaniu jedzenia. Niestety, dzisiejsze społeczeństwo jest tak skoncentrowane, abyśmy wciąż napędzali gospodarkę siedząc w sieci, przyklejeni do urządzeń takich jak telefon, telewizor czy laptop.

-Praca, biznes i system edukacji skłaniają nas do życia na wysokich obrotach, uzyskiwania coraz wyższych płac, lepszych wyników. Z powodu tej pogoni wielu ludzi zapomniało o zwyczajnym chodzeniu, wędrówkach, które skłaniają do ciszy, refleksji i uspokojenia – mówi autor.

Ale jak znaleźć własną oazę w mieście, w którym otacza nas zgiełk, pęd i hałas? Czy spacerowanie po mieście jest tym samym co spacerowanie po łące czy lesie? Okazuje się, że spacer niezależnie od tego w jakim miejscu się odbywa może przynieść podobne korzyści.

– Najbardziej istotna cisza to ta, która jest w nas. W wielkim mieście nie można czekać, aż cisza przyjdzie do ciebie, trzeba jej szukać w swoim wnętrzu (…). Teraz wielu ludzi nie może lub nie chce jeździć autobusem czy metrem, więc częściej chodzą po mieście. Spacery przeżywają swój renesans. I to jest bardzo dobre nie tylko dla ludzi, ale też dla świata – mówi Kagge.

 

 

Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło: zwierciadlo.pl

 

 

 

Dodaj komentarz