fbpx

Młody Polak, który namieszał w światowej medycynie, teraz rozdaje miliony

 

Robert Borny ma zaledwie 33 lata, a już pracował nad komórkami macierzystymi w Japonii, w Austrii nad nanocząsteczkami, które mają niszczyć wyłącznie chore komórki nowotworowe, a potem niemal doprowadził do rewolucji w światowej radiologii. – W końcu miałem dość siedzenia całym dniami w ciemnym laboratorium bez dostępu do dziennego światła – odpowiada na pytanie, dlaczego to wszystko zostawił. Dziś rozdaje pieniądze. Najpierw 200 tys. euro. Potem można przyjść po więcej, po okrągły milion.

Robert Borny jest polskim emigrantem, ale nie z własnego wyboru. Wyjechał do Wiednia z rodzicami, kiedy miał 8 lat. Dziś ma 33 i nic nie wskazuje na to, że większość swojego życia spędził poza Polską. To dzięki temu, że chodził równolegle do dwóch szkół, austriackiej i polskiej, żeby nie tracić kontaktu z językiem. Rodzice Roberta nie mieli pewności, czy nie zdecydują się po kilku latach wrócić do Polski, a wtedy ich syn miałby problemy w szkole, ponieważ polski system edukacji wówczas nie uznawał dyplomów szkół austriackich. Jednak nie wrócili. Ale dziś Robert po polsku mówi tak, że trochę się dziwię, kiedy ktoś obok mnie dziwi się, że mówi bez akcentu. Przecież jest Polakiem – myślę. Ciągle zapominam, że większość życia spędził w Austrii.

Pan doktor po technikum walczy z rakiem

Roberta poznaję jako młodego zdolnego absolwenta prestiżowych studiów MBA na Vienna Uniwersity of Economics and Business. Wygląda bardzo młodo, jak licealista. Aż trudno uwierzyć, że skończył studia, nie mówiąc już o dyplomie MBA, który przecież zdobywa się, mając za sobą już kilkuletnie doświadczenie w pracy. Zdradza go tylko obrączka na palcu i osiągnięcia zawodowe. Duże.

Pierwsze wybory drogi życiowej poszły, wydawać by się mogło, w inną stronę. Skończył technikum elektrotechniczne. Potem jednak zdecydował się na medycynę. – Moja kariera naukowa zaczęła się już w czasie studiów medycznych. Wszczepialiśmy przez dwa lata nowoczesne biologiczne zastawki serca z USA pierwszym ochotnikom, następnie pracowałem nad komórkami macierzystymi w Japonii, dopiero potem były nanocząsteczki – opowiada o swoich początkach w świecie nauki Robert Borny. I o pierwszym dużym projekcie naukowym.

Miał wtedy dwadzieścia kilka lat i rozpoczął badania nad nanocząsteczkami, które miały umożliwić walkę z rakiem. Precyzyjną walkę, bo technologia miała umożliwić zabijanie tylko chorych komórek, a nie całego organizmu ludzkiego, jak to się dzieje np. w przypadku chemioterapii.

  • Celem moich badań było stworzenie platformy nanotechnologicznej, która miała dawać możliwość diagnozy oraz destrukcji komórek rakowych. Technologię tę zapoczątkowali naukowcy z Harwardu, z którymi również współpracowaliśmy. Żeby badania były możliwe, wspomogły nas trzy uniwersytety z Austrii – oprócz naszego, czyli Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu również Uniwersytet Medyczny w Innsbrucku oraz Uniwersytet w Salzburgu. Po trzech latach uzyskaliśmy cząsteczki tak małe, że są widoczne na rezonansie magnetycznym i do których można doczepić, jak w systemie klocków LEGO, inne części: do lokalizacji komórek np. peptydy, a do ich niszczenia np. chemioterapeutyki – wyjaśnia młody naukowiec.

  • Nasze badania umożliwiły dalszy rozwój tej terapii, jednakże potrzeba jeszcze wielu takich kroków i wielu lat badań, żeby ta terapia znalazła zastosowanie u pacjentów, szczególnie jeżeli chodzi o bezpieczeństwo tej metody i efektywność – dodaje.

Tymczasem Robert skończył nie tylko badania nad nanotechnologią, ale i studia i przyszedł czas na doktorat z nanomedycyny i na własny projekt naukowy. I na studia MBA.

Własna firma i zablokowany przełom w radiologii

  • Projekt radiologiczny zaczął się rok przed studiami MBA. Zauważyłem wtedy, że radiolodzy coraz trudniej radzą sobie z pokrywaniem wszystkich części tej dziedziny i postanowiłem to zmienić. Poświęciłem temu projektowi półtora roku życia – zaczyna opowiadać o swoich pierwszych doświadczeniach w biznesie Robert Borny.

  • Zmiana systemu radiologicznego miała dokonać się za pomocą rozdzielenia miejsca badania pacjenta od miejsca opisu badań, czyli miała oprzeć się na teleradiologii. Do centrum opisu miało zostać podłączone kilkanaście ordynacji. Dzięki zwiększonej ilości badań, jakie analizowali radiolodzy, mogli oni wyspecjalizować się w poddziedzinach. W efekcie pacjenci otrzymywaliby jakość opisów do tej pory niespotykaną i to od razu przy pierwszym spotkaniu. Dodatkowo instytuty radiologiczne pozbyłyby się wszelkich problemów związanych z zarządzaniem personelem lekarskim – wyjaśnia młody lekarz.

Jednak od badań naukowych i pomysłu na biznes do własnej firmy droga daleka, a na medycynie nie uczą, jak założyć własną firmę. Pojawił się więc pomysł, żeby rozpocząć kolejne studia, tym razem ekonomiczne.

  • Zdecydowałem się na nie, żeby zdobyć wiedzę, która mi pozwoli zaplanować i poprowadzić firmę radiologiczną. Wybrałem WU Executive Academy na Uniwersytecie Wiedeńskim, a konkretnie program MBA Innovation i Entrepreneurship. Ten program został stworzony głównie dla osób, które chcą zakładać swój biznes. Jak się okazało później, program dał mi nie tylko potrzebną wiedzę, ale i inspiracje – opowiada Robert.

Pomysł ukończenia studiów MBA był o tyle trafiony, że podejście do programu studiów było bardzo praktyczne, co Robert doskonale wykorzystał. Kilkunastomiesięczny kurs MBA kosztował 28 tys. euro. Drogo, ale połowę tej sumy pokryło stypendium. Dodatkowo austriackie prawo podatkowe umożliwia odliczenie od podatku połowy poniesionych kosztów na naukę. W efekcie dostęp do najwyższej klasy specjalistów, którzy pomagali mu wprowadzić na rynek naukowy koncept kosztował go jedynie 7 tys. euro. To niewiele, biorąc pod uwagę, że za tę kwotę miał za doradców wykładających na najlepszych uczelniach biznesowych na świecie profesorów, którzy oferując poza uczelnią swoje usługi stawki mają znacznie wyższe.

– Przez te miesiące wykorzystywałem każdą przerwę w zajęciach, żeby zaprosić na lunch jednego albo drugiego profesora i wtedy pracowaliśmy wspólnie nad moim biznesplanem. Kosztowało mnie to jedynie rachunek za obiad, a miałem dostęp do świetnych specjalistów ze swoich dziedzin – kwituje młody przedsiębiorca.

Warto zaznaczyć, że według rankingu prestiżowego dziennika „Financial Times” wiedeńska WU Executive Academy ze swoim programem MBA zajmuje 46. miejsce na świecie i 15. w Unii Europejskiej spośród wielu tysięcy podobnych programów, więc rachunek za obiad to niewiele za dostęp to tej klasy profesorów współtworzących jeden z najlepszych programów MBA w Europie i na świecie.

Wszystko było na dobrej drodze, ale… Projekt okazał się na tyle przełomowy dla światowej radiologii, że został zablokowany. Oficjalnie Robert mówi: – Spółka, która miała zarządzać tym systemem teleradiologicznym nie została założona, choć wszystko zostało przygotowane, byli już radiolodzy, inwestorzy, oprogramowanie oraz chętne ordynacje. Niestety bariery prawne ze strony zakładów ubezpieczeniowych w Szwajcarii uniemożliwiły przeprowadzenie projektu. Nieoficjalnie nie chce więcej na ten temat mówić. Dodaje tylko: – Na decyzję czekałem prawie rok, a od tej decyzji zależało założenie spółki. Nie udało się.

Miliony euro do rozdania

Własny biznes został zablokowany na poziomie prawodawstwa, ale wiedza biznesowa pozostała. I tu zaczyna się kolejny zwrot w karierze młodego zdolnego naukowca, który teraz zajmuje się rozdawaniem milionów euro.

Robert obecnie pracuje w Life Science Austria, jednostce, której zadaniem jest promowanie osiągnięć z dziedziny nauk medycznych i dofinansowaniem start-upów. – Głównie zajmuję się ewaluacją wniosków o dofinansowanie (due dilligance), które przeprowadzam z różnych stron: pomysł, team, rynek, konkurencja, możliwy zysk, regulacje prawne związane z dopuszczeniem do rynku, struktura finansowa, plany implementacyjne. Poza tym oferuję consulting związany z powyższymi tematami dla osób aplikujących o nasze dofinansowanie – wyjaśnia Robert, teraz już nie tylko lekarz i naukowiec.

A jest o co zawalczyć. W ramach programu PreSeed Life Science przyznaje dofinansowanie do 200 tys. euro, którego nie trzeba oddawać.

  • Korzystać z naszego dofinansowania mogą w PreSeed wszystkie osoby fizyczne, które jeszcze nie założyły firmy, a mają pomysł i przeprowadziły już pierwsze badania (tzw. Proof of concept) – tłumaczy Robert.

To jednak nie wszystko. W kolejnym kroku można dostać jeszcze milion euro dofinansowania w ramach programu Seedfinancing, dotyczy to jednak firm, które już istnieją, nie dłużej jednak niż 5 lat. W obu programach osoba, która korzysta z dofinansowania musi się przeprowadzić do Austrii i musi w 100 proc. poświecić się projektowi. Poza tym w czasie programu musi zostać założona firma w Austrii – to podstawowe warunki, żeby dostać pieniądze na swój projekt .

Co ciekawe, finansowanie start-upów zajmujących się technologiami w medycynie dotyczy nie tylko firm z Austrii, ale również zagranicznych, więc skorzystać z niego mogą także polscy przedsiębiorcy.

Dzięki temu finansowaniu start-upów z obszaru nauki i badań państwowy program Life Science ściąga do Austrii innowacyjne technologie. I ten sposób myślenia o inwestycjach być może choć trochę wyjaśnia zagadkę, dlaczego, skoro Polska ma tylu zdolnych naukowców, co potwierdza chociażby przykład Roberta Borny, nasz kraj ciągle znajduje się na szarym końcu wszelkich rankingów innowacyjności. Jak zawsze, kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze.

 

Źródło: http://biznes.onet.pl/mlody-polak-ktory-namieszal-w-swiatowej-medycynie-,18491,5644326,1,news-detal

Dodaj komentarz