fbpx

Nowy „lek” na raka. Farmakologia? Nie tym razem!

Zastosowanie setek gwałtownych „uderzeń” lub impulsów ciśnienia, kierowanych do wnętrza organizmu może wyleczyć z raka? Taką hipotezę postawił inżynier samouk – Andrew Hague prezes firmy CellSonic Ltd oraz twórca urządzenia o nazwie VIPP.

Skuteczny lek na raka?

Choć słyszeliśmy już o tym nie raz, to ostatecznie zawsze należało pogodzić się z faktem, że to, co było okrzyczanym „newsem” okazywało się jedynie płonną nadzieją konkretnego twórcy, badacza lub firmy. Czy tym razem będzie inaczej?

Zdaniem Hague’a fala ciśnieniowa, która trafi poprzez skórę do wnętrza ciała pacjenta jest w stanie odwrócić zmiany chorobowe na poziomie komórkowym. Fala ciśnieniowa, która powstaje w urządzeniu VIPP, a następnie trafia do ciała pacjenta jest w stanie zmienić potencjały elektryczne błon komórkowych – a tym samym spowodować wyższą oporność elektryczną. Metoda wykorzystuje wiedzę z zakresu fizyki i biomechaniki komórkowej.

Na czym to polega?

Wszystkie żywe komórki posiadają tzw. potencjał błonowy – który różni się ilością dodatnio i ujemnie naładowanych cząsteczek, między wnętrzem a zewnętrzną stroną błony komórkowej. W komórkach nowotworowych elektryczne przewodnictwo i przenikalność są większe niż w zdrowych komórkach. W rakowych komórkach badacze wykrywają potencjał błonowy o wartości równej -15 miliwoltów, czyli zbliżony do potencjału błonowego obserwowanego w zdrowych komórkach w trakcie mitozy. Natomiast w zdrowej komórce wewnętrzna powierzchnia błony komórkowej jest lekko ujemna w stosunku do jej powierzchni zewnętrznej – wynosi w przybliżeniu od -60 do -100 miliwoltów.

Przenikalność oznacza niezdolność komórki do utrzymywania ładunku elektrycznego. Wyższa wartość przenikalności, na przykład 9,6, wskazuje na komórkę rakową. Im niższa jest przenikalność, tym lepiej komórka utrzymuje ładunek elektryczny. Powiedzmy, 3,2 to wartość dla zdrowej komórki – wyjaśnił dr Andrew Dickens, naturopata, lekarz z Dayspring Cancer Clinic w Scottsdale w stanie Arizona.

I tu z pomocą przychodzi urządzenie stworzone przez Andrew Hague. Jego VIPP składa się z sondy, która posiada okrągłą bulwiastą głowicę wypełnioną wodą oraz dwie elektrody oddzielone milimetrową przerwą. Przewód podłączony do sondy doprowadza napięcie o wartości 25 tys. woltów, które wpływa do elektrod. Łuk wysokiego napięcia oddziałuje na wodę zawartą w głowicy, wytwarzając falę ciśnieniową. Gdy urządzenie zostanie przyłożone do ciała pacjenta fala ciśnieniowa wnika do wnętrza ciała i zmienia przenikalność błon komórkowych.

Pewna kobieta z Holandii miała niegojącą się ranę od czasu, gdy była nastolatką Wyleczono ją techniką ESWL, gdy była już po dziewięćdziesiątce. W tamtym czasie zetknąłem się z hipotezą kilku chińskich lekarzy z Pekinu, którzy twierdzili, że fale ciśnieniowe, które kruszą kamienie nerkowe, mogłyby również zabijać raka – wyjaśnił Hague.

Pierwsze testy leczenia nowotworów Hague przeprowadził na pracownikach swojej firmy. Jeden z nich miał raka w zaawansowanych stadium wraz z przerzutami do innych organów. Pacjent ledwo poruszał się o własnych siłach. Pierwszy zabieg wykonano w poniedziałek, a kolejny w środę. Kiedy kilka tygodni później pacjent udał się do lekarza, okazało się, że nowotwór stał się mniej agresywny – błony komórkowe zaś miały taką przepuszczalność jak zdrowe.

Czy metoda będzie powszechna?

Takich przypadków jest znacznie więcej. Klinika naturopaty dr Dickensa stosuje terapię falami uderzeniowymi generowanymi pozaustrojowo przy różnych problemach m.in.: schorzeniach mięśniowo-szkieletowych, w zapaleniu powięzi podeszwy i wapniejącym zapaleniu ścięgna, ale również w leczeniu martwicy tkanki kostnej kości udowej, przewlekłych wrzodów cukrzycowych i niecukrzycowych oraz niedokrwiennej choroby serca.

Jednocześnie też w klinice każdy pacjent zostaje poinformowany, że choć klinika „Dayspring” uzyskała aprobatę Komisji Bioetycznej dla leczenia ran, placówka nie może jednocześnie zaoferować leczenia raka ani nie leczy go urządzeniem CellSonic, chociaż używa go, jeżeli pacjent tego chce. Zdaniem twórcy metody – Andrew Hague – lekarze i wielkie firmy farmaceutyczne wciąż nie są na to gotowe. Zdaniem inżyniera, do leczenia groźnych chorób wciąż podchodzimy w sposób mechaniczny i pokładamy zbyt wiele nadzieje w farmakologii, zapominając o głównych przyczynach choroby.

 

Być może zainteresują Cię inne artykuły na podobny temat, które publikowaliśmy na naszej stronie TU.

Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło: ktociewyleczy.pl

Dodaj komentarz